Recenzja

28-09-2009-21:57:34

Dizzee Rascal - "Tongue N' Cheek"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Jeśli komuś ksywa Dizzee Rascal kojarzyła się jeszcze z jakkolwiek hiphopową estetyką, najwyższa pora o tym zapomnieć. Brytyjczyk na dobre ugrzązł w stylistyce popowo-klubowej.

W przypadku "Tongue N' Cheek" ten eksperyment jeszcze się broni. Nawet wyprodukowany przez DJ-a Tiësto kawałek "Bad Behaviour" ma spory potencjał i nie brzmi obciachowo. Dizzee wskrzesił po części gatunek hip-house, z którym na przełomie lat 80. i 90. zmierzyli się amerykańscy raperzy (m.in. Jungle Brothers), ale bez większego powodzenia. Wtedy publiczność nie była chyba jeszcze na to gotowa, a i gatunki miały znacznie węższe spektrum. W 2009 roku, gdy miesza się wszystko ze wszystkim, eksperymenty Rascala aż tak nie szokują. Oddajmy też muzykowi, co należne - jego warsztat wokalny i umiejętność doboru kompozycji idealnie pasujących do niego, budzą ogromny szacunek. Poprzednimi płytami Brytyjczyk dopiero wychodził z podziemia i zaznaczał swoje miejsce na muzycznej scenie. Teraz to już pan pełną gębą, który nie ma ochoty nagrywać wciąż ulicznych hymnów, ale po prostu dobrze się bawić. Gdy na imprezie usłyszymy "Bonkers", "Dirtee Cash", "Holiday" i doskonale już znane "Dance wiv Me" dotrze do nas, że wybór to całkiem udany.

Zastanowić się wypada jedynie, czy następnym razem to wypali. Bo o ile jednorazowa współpraca z Tiësto i wybitnie dyskotekowa stylistyka mogą się spodobać tym, którzy cenią odwagę oraz luz muzyka, drugi raz fani mogą się na to nie złapać. Chociaż znając Rascala, pewnie jakoś sobie i z tym poradzi, wynajdując kolejny sposób na podbicie list przebojów.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!