Recenzja

26-06-2016-13:30:54

Eric Clapton - "I Still Do"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Najsłynniejszy biały bluesman nagrał album mocno refleksyjny i w większości będący interpretacją cudzych utworów. Zagorzali fani bluesa się ucieszą. Zwolennicy tego bardziej mainstreamowego Claptona nieco mniej, choć znajdą na płycie coś dla siebie.

Płyt z cudzymi piosenkami Eric Clapton nagrał w XXI wieku już kilka. Artysta nie jest bywalcem mediów, więc ciężko dowiedzieć się, dlaczego powiela któryś raz ten sam patent. Po wydaniu "I Still Do" wypowiedział się na temat dolegliwości neurologicznej, która bardzo utrudnia mu grę. Czy to sygnał, że kolejnej płyty może już nie być? Że jego kariera zbliża się do końca? Że chce podziękować póki może, wszystkim tym, dzięki którym jest tym, kim jest? Nie wiem, mogę tylko spekulować.

Album więcej zawiera takiego powolnego, snującego się bluesa bliskiego początkom gatunku, niż zawadiackiego, skąpanego w tytoniowym dymie i zapachu alkoholu, granego w Nowym Orleanie, na przykład, z erotyczną pulsacją, żywszego, bardziej rozrywkowego. Jeśli mam być szczery, nie będąc zagorzałym fanem korzennego bluesa, czułem się lekko znużony słuchając tych wolnych, rozciągniętych fragmentów "I Still Do". Żałuję, że tak mało Claptona na płycie Claptona, bo obydwie piosenki, pod którymi podpisany jest Eric - "Spiral" i mogący być częścią płyty Carlosa Santany "Catch The Blues" - są po prostu wspaniałe! Bardzo dobre wrażenie robią jeszcze covery przyjaciela Anglika, JJ Cale'a, znakomity "Can't Let You Do It" oraz "Somebody's Knockin'", oraz wielkiego idola Slowhanda, Roberta Johnsona ("Stones In My Passway"). Dodałbym może jeszcze mocno zagrany wolny bluesior "Cypress Grove" i dla mnie to by było na tyle. Album brzmi oczywiście fantastycznie, ale która płyta artysty w ostatnich latach nie brzmiała? Za produkcję "I Still Do" odpowiada sam Glyn Johns (m.in. Led Zeppelin, The Who, Bob Dylan, The Rolling Stones), więc to dziwić nie może. Okładka zaś jest dziełem twórcy kultowej grafiki Sierżanta Pieprza, sir Petera Blake'a.

Nie, żebym jakoś straszliwie pożądał powrotu komercyjnego Claptona, ale Slowhand już chyba trochę przedawkował z interpretacją bluesowej klasyki. Wyznawcy bluesa będą zachwyceni i to dla nich głównie jest ta płyta. Ci, którzy chcą przede wszystkim piosenek, które zostaną z nimi na długo, "I Still Do" raczej nie pokochają. Choć wiek już słuszny, są dowody, że Eric wciąż potrafi pisać znakomite utwory. Czas na album właśnie nimi wypełniony w znacznie większym stopniu niż opisywany materiał.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!