Recenzja

28-06-2016-18:17:16

Gojira - "Magma"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Jeśli dotychczasowe albumy Gojiry to mocna, dająca kopa kawa, to "Magma" jest podwójnym, a może nawet potrójnym espresso.

Joseph Duplantier zapowiadał, że nowa płyta będzie mniej epicka niż dotychczasowe propozycje francuskiej formacji. Nie ostrzegał, jednak, że będzie to aż tak mocny, skoncentrowany, skondensowany materiał. Cała siła, energia kapeli ściśnięte, spakowane, odparowane. Rzecz niesamowicie esencjonalna. Numery są krótsze, mniej rozbudowane, prostsze jeśli chodzi o strukturę, uboższe aranżacyjnie oraz bardziej zbite, zmasowane w kwestii brzmienia. Nie brakuje "malowniczych" pasaży, bardziej przestrzennych motywów, oddechu, jak chociażby w tytułowym nagraniu, większość to jednak zabójczy konkret. Utwory z melodią, z zachowaniem zasad harmonii, ale niesamowicie gęste, smołowate.

Gojira na swym szóstym albumie chwilami przypomina Panterę. Nie jakąś jej rozwodnioną wersję, nędzną podróbkę, ale po prostu tę wspaniałą, miażdżącą, potężną Panterę. I chociaż Francuzi zachowali swój klimat, rodzaj zawiesistości, mrok, nieuchwytną eteryczność, pojawił się groove, pewna toporność i solidne, celnie wymierzane ciosy. Za przykład niech posłuży mój faworyt w zestawie "Stranded" z genialnym, szarpano-świdrującym riffem i ciężkim, kroczącym rytmem.

Tytuł "Magma" doskonale oddaje charakter płyty. To niebywale gęsta, gorąca muzyczna masa.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: gojira