Aktualności

22-09-2018-18:25:00

10 lat... David Gilmour - "Live in Gdańsk"

Okładka albumu

Podziel się na facebooku!

Fani Pink Floyd mają ostatnio wyjątkowe szczęście. Na początku sierpnia dwa koncerty w Polsce dał Roger Waters. Nick Mason powrócił na scenę i z zespołem A Saurceful of Secrets prezentuje najstarsze dokonania macierzystej grupy. No i wreszcie David Gilmour, który swój dopiero drugi koncert w Polsce zagrał 2 lata temu we Wrocławiu. Gilmour ma to do siebie, że grywa generalnie rzadko, ale gdy już się to dzieje, są to wydarzenia absolutnie wyjątkowe. Dziś mija 10 lat od premiery wydawnictwa dokumentującego pierwszą wizytę Davida w Polsce.

„Live in Gdańsk” ukazał się 22 września 2008 roku i był pierwszym solowym albumem koncertowym Davida Gilmoura. Ukazał się w wielu formatach, wśród których znaleźć można zarówno dźwiękowy jak i wizualny zapis koncertu, który odbył się 26 sierpnia 2006 roku w Gdańsku. Był to absolutnie wyjątkowy koncert z bardzo wielu powodów. Dla fanów muzyki obchody 26. rocznicy powstania Solidarności, w ramach których zorganizowano koncert, były jedynie dodatkiem. Najważniejszy był fakt, że David Gilmour, przez wielu fanów Pink Floyd uważany za „tego właściwego” frontmana legendarnej formacji, przyjechał po raz pierwszy do Polski i wówczas nikomu nie śniło się nawet o kolejnym koncercie 10 lat później. Wówczas dla większości polskich fanów to była pierwsza i jedyna okazja do posłuchania Davida na żywo.

Koncert w Gdańsku wieńczył letnią trasę koncertową promującą solowy album Gilmoura „On an Island”. Płyta ukazała się 6 marca tego samego roku, w dzień 60-tych urodzin artysty. Oficjalnie na terenach Stoczni Gdańskiej zgromadziło się tego wieczoru 50 tysięcy fanów, jednak niektóre źródła mówią nawet o dwukrotnie większej liczbie. Film z koncertu wyreżyserował Gavin Elder, wieloletni dokumentator Gilmoura. Produkcją „Live in Gdańsk” zajęli się osobiście David Gilmour i Phil Manzanera, który był także częścią zespołu grającego na żywo.

Manzanera na koncercie pełnił obowiązki dodatkowego gitarzysty i wokalisty. Basowe partie Rogera Watersa odegrał bezbłędnie Guy Pratt, który wsparł Davida także wokalnie. Ponadto zagrał na gitarze w „Then I Close My Eyes”. Na klawiszach drugoplanowych i syntezatorach zagrał John Carin, natomiast za perkusją usiadł Steve DiStanislao. Dick Parry zajął się saksofonami (tenorowym i barytonowym) oraz elektronicznymi organami.

Jednak najważniejszym obok Gilmoura muzykiem na scenie był Richard Wright. Dzięki jego obecności można powiedzieć, że aż 2/4 najsłynniejszego składu Pink Floyd było tego wieczoru na scenie. Wright oczywiście w charakterystyczny dla siebie, przepiękny sposób odegrał wszystkie partie klawiszowe, częściowo na organach Hammonda. Okazało się też, że był to ostatni duży koncert Richarda Wrighta z Davidem Gilmourem. Muzyk zmarł 15 września 2008 roku, tydzień przed premierą „Live in Gdańsk”.

Zespołowi towarzyszyli na scenie liczni goście. 38-osobowa sekcja smyczkowa polskiej Filharmonii Bałtyckiej pod przewodnictwem Zbigniewa Preisnera uczestniczyła w wykonaniu całego albumu „On an Island”, a także utworów „High Hopes”, „A Great Day to Freedom” i „Comfortably Numb”. Wszystkie orkiestracje napisał Zbigniew Preisner, z wyjątkiem ostatniego utworu, gdzie wykonano oryginalną orkiestrację napisaną przez zmarłego w 2003 roku Michaela Kamena. Podczas dwóch utworów gościnnie wystąpił także Leszek Możdżer na pianinie.

Na repertuar złożył się zarówno wykonany w całości wówczas nowy album Gilmoura „On an Island”, jak i klasyki Pink Floyd. Koncert otworzyła nieśmiertalna kombinacja z albumu „The Dark Side of the Moon” (1973) w postaci „Speak to Me”, „Breathe”, „Time” i na koniec oczywiście „Breathe (Reprise)”. Następnie nastąpiło wykonanie solowego albumu Davida w całości, z małą różnicą w kolejności utworów. „Take a Breath” przesunięto w miejsce pomiędzy „Smile” a „A Pocketful of Stones” ze względu na gościnny udział Leszka Możdżera. Wraz z wybrzmieniem ostatnich dźwięków zamykającego album „Where We Start” zakończyła się pierwsza część koncertu, po której nastąpiła krótka przerwa. Drugi set wypełniły już w całości utwory Pink Floyd.

Segment rozpoczął się, jak na rockowy koncert, dosyć nietypowo. Na scenie postawiono stolik, a na nim odpowiednio napełnione kieliszki z winem. Swoje subtelne partie wykonali na nich Guy Pratt, Phil Manzanera i Dick Parry, w trakcie gdy Rick Wright i David Gilmour wymieniali się kunsztownymi frazami w intrze do monumentalnego „Shine on You Crazy Diamond”. Wykonano najbardziej znane i najlepiej sprawdzające się na koncercie części I-V, trwające łącznie blisko 12 minut.

Dalej Gilmour sięgnął jeszcze głębiej, bo aż do albumu „Obscured by Clouds” (1972) i specyficznego utworu „Wots... Uh the Deal”. Warto nadmienić, że piosenka ta znalazła się jedynie na winylowym wydaniu „Live in Gdańsk”. Ponadto jej cyfrową kopię można było ściągnąć ze strony internetowej, o ile posiadało się wydanie winylowe.

Następnie David cofnął się do samych początków Pink Floyd i albumu „The Piper Gates of Dawn” (1967) i zaprezentował oszałamiającą wersję „Astronomy Domine”. Ciepłą atmosferę wywołało „Fat Old Sun” z „Atom Heart Mother” (1970). Monumentalnie zabrzmiało „High Hopes” z wówczas ostatniego jak dotąd albumu Pink Floyd, „The Division Bell” (1994). Ale dla wielu fanów punktem kulminacyjnym wieczoru była pełna, ponad 25-minutowa wersja psychodelicznej suity „Echoes” z albumu „Meddle” (1971). Kunsztownemu wykonaniu towarzyszyła stosowanie dopracowana oprawa wizualna, a całość gwarantowała wrażenia porównywalne z tymi odczuwanymi po zażyciu substancji psychoaktywnych.

Był jeszcze segment bisowy, który rozpoczął się od chyba najbardziej popularnego w Polsce utworu Pink Floyd, czyli „Wish You Were Here”. Jednak prawdziwą niespodzianką było jedyne na tej trasie wykonanie „A Great Day for Freedom” z „The Division Bell” – był to gest ze strony Davida w stronę faktu obchodzenia jubileuszu Solidarności. Koncert oczywiście nie mógł skończyć się inaczej niż „Comfortably Numb” i najbardziej spektakularną solówką gitarową w historii muzyki rockowej.

Wydawnictwo dokumentujące ten pamiętny wieczór doczekało się aż pięciu różnych edycji. Najbardziej podstawowa mieści się na dwóch płytach CD i zawiera trwający 2 godziny i 28 minut zapis audio koncertu w Gdańsku (z wyjątkiem utworu „Wots... Uh the Deal”) i 12-stronicową książeczkę. W kolejnej wersji dorzucono 1 płytę DVD, na której zawarto trwającą 113 minut część koncertu w Gdańsku (wszystkie utwory wykonane z orkiestrą oraz „Echoes” i „Astronomy Domine”), a także dodatek w postaci 36-minutowego dokumentu zatytułowanego „Gdańsk Diary” (tłum. „Pamiętnik z Gdańska”).

W bardziej rozbudowanej wersji dodano jeszcze jedną płytę DVD, na której znalazły się rozmaite dodatki: 11 ścieżek audio-video, w tym różne telewizyjne występy Gilmoura i trzy „Barn Jams” – improwizacje podstawowego składu w przestrzeni do ćwiczeń Davida. Resztę płyty wypełniły ścieżki audio albumu „On an Island” w miksie 5.1.

Najbogatszą wersją „Live in Gdańsk” jest edycje Deluxe, w skład której wchodzi aż 5 płyt, w tym 3 CD i 2 DVD. Do wymienionych powyżej dołączono kolejny dysk kompaktowy, na którym umieszczono 12 bonusowych ścieżek z letniej trasy z 2006 roku, w tym piosenki, których nie wykonano na koncercie w Gdańsku: „Dominoes”, „Coming Back to Life”, „Find the Cost of Freedom”, „Wearing the Inside Out” i „On the Turning Away”. 12-stronicową książeczkę zastąpiła wersja 20-stronicowa, a do całości dołączono przedmioty kolekcjonerskie: pocztówkę, dwustronny plakat, kostkę gitarową, siedem fotografii, repliki biletu i wejściówki za kulisy koncertu.

Oceniając ten wieczór na podstawie tego bogatego w zawartość wydawnictwa możnaby pomyśleć, że to był on idealny, będący perfekcyjnym spełnieniem marzeń fanów Pink Floyd. Poniekąd tak jest, bo rzeczywiście ranga tego zdarzenia pod względem muzycznym była nie do przecenienia i wysokie oczekiwania zostały w tym względzie spełnione. Lekki niesmak po dziś dzień pozostawia jednak fatalna organizacja, która wprowadziła niepotrzebny chaos i bardzo zestresowała wielu fanów, którzy z tego powodu nie mogli doświadczyć tego wyjątkowego koncertu od początku. Ktoś wpadł bowiem na genialny pomysł, że aby wejść na teren koncertu, należy wymienić najpierw bilet na opaskę w specjalnym punkcie.

Widoki absurdalnie długich kolejek ciągnących się przez wiele gdańskich przecznic na godzinę przed rozpoczęciem koncertu nie napawały optymizmem tych, którzy nie mogli zjawić się na miejscu odpowiednio wcześniej. Ostatecznie z opasek zrezygnowano, a na teren koncertu wpuszczano „na bilety”, ale było już za późno i ogromna część fanów słuchała początku koncertu stojąc w kolejce do głównej bramy. Nie pomógł też fakt, że Gilmour pojawił się na scenie 5 minut przed zaplanowanym rozpoczęciem.

Mimo tych niedogodności był to jeden z najbardziej pamiętnych wieczorów koncertowych w Polsce, a radość jest tym większa, że w każdej chwili odświeżyć sobie można pamięć dzięki wspaniale przygotowanemu wydawnictwu.

źródło: Tymoteusz Kociński / Koncertomania.pl
22-09-2018-18:25:00

Podziel się na facebooku!