Aktualności

12-01-2019-07:23:00

50 lat... Led Zeppelin - „Led Zeppelin”

Fragment okładki omawianej płyty

Podziel się na facebooku!

12 stycznia mija 50 lat od premiery debiutanckiego albumu Led Zeppelin. Albumu przełomowego dla historii muzyki rockowej, wyznaczającego nowe trendy i kładącego podwaliny pod wiele współczesnych odmian rocka. „Led Zeppelin” inspiruje do dziś, czego najlepszym przykładem jest popularny w ostatnich miesiącach zespół Greta van Fleet, i już nigdy nie zniknie z zestawień albumów wszech czasów. Zawartość muzyczna i brzmienie debiutu to rezultat odważnej wizji Jimmy’ego Page’a i konsekwentnej jej realizacji na każdym etapie procesu twórczego.

Historia zaczyna się od grupy The Yardbids, a właściwie to od jej rozpadu, który wydarzył się zanim muzycy zdążyli wywiązać się z zobowiązań kontraktowych. Ponieważ właścicielem praw do nazwy zespołu i kompozycji był Jimmy Page, to na nim spoczywał obowiązek dopełnienia owych zobowiązań.

Page rozpoczął poszukiwania muzyków do nowego składu i trafił na Roberta Planta. Nowi koledzy szybko uzmysłowili sobie, że mają świetną muzyczną chemię. Rozdawaliśmy karty z tej samej talii – wspominał Plant w rozmowie z „Rolling Stone” w 2005 roku. Można wyczuć, kiedy ludzie zostawiają otwarte drzwi i tak właśnie było w przypadku Jimmy’ego. Jego umiejętność absorbowania rzeczy i sposób, w jaki się zachowywał, były bardzo przemyślane i byłem pod wrażeniem. Robert polecił Jimmy’emu perkusistę Johna Bohnama. Jego styl gry dopełnił wizję zespołu Page’a. To może być przełomowy zespół – obwieścił perkusiście.

Jimmy Page zaprosił także doświadczonego muzyka sesyjnego i aranżera John Paul Jonesa do dołączenia na stanowisko basisty. Po kilku próbach nowy skład wybrał się w trasę po Skandynawii jako The New Yardbirds, gdzie grał zarówno stare kompozycje The Yardbirds, jak i nowe piosenki, które później znalazły się na debiutanckim albumie Led Zeppelin. Po wywiązaniu się ze starych zobowiązań, Page natychmiast zmienił nazwę zespołu na Led Zeppelin i grupa wkrótce wkroczyła do studia Olympic w Londynie.

W dniu 50-tej rocznicy wejścia do studia nagraniowego Jimmy Page umieścił na oficjalnej stronie internetowej Led Zeppelin okolicznościowy wpis: Mamy 50-tą rocznicę powstania Led Zeppelin. Ten dzień - 25 września 1968 roku - zwiastował początek epickiego, pierwszego albumu Led Zeppelin. Był to moment, w którym mogłem objawić światu dźwięki i warstwy które słyszałem w mojej głowie, a także wykazać się jako producent.

Sesje nagraniowe odbyły się zanim grupa podpisała kontrakt z wytwórnią. Muzycy i manager zapłacili więc za czas spędzony w studio z własnych funduszy. Było to dla nich istotne, gdyż dzięki temu mogli zrealizować nagrania dokładnie w zgodzie z własną wizją, bez ingerencji władz wytwórni płytowej. Praca w studiu trwała w sumie 36 godzin (na przestrzeni kilku tygodni) i kosztowały mniej niż 2000 funtów. Nagrania poszły szybko i sprawnie dzięki temu, że zespół był doskonale przygotowany, dzięki możliwości dopracowania materiału w trakcie koncertów w Skandynawii.

Produkcją zajął się osobiście Page a wsparł go inżynier dźwięku Glyn Johns (który pracował wcześniej między innymi z The Beatles, The Who i The Rolling Stones). Kluczowe dla wizji Page’a było utrzymanie brzmienia wypracowanego podczas wczesnych koncertów. Nie stosowano więc prawie żadnych wymyślnych studyjnych sztuczek, tak aby później można było odtworzyć brzmienie albumowe na koncertach. Większość utworów została nagrana na żywo, a później dodano do nich dodatkowe ścieżki. Page wsławił się niespotykanym wówczas podejściem do nagrań. Producenci na ogół umieszczali mikrofony bezpośrednio przed wzmacniaczami i perkusją. Pracując nad „Led Zeppelin”, Page wpadł na pomysł, by umieścić dodatkowy mikrofon w pewnej odległości od wzmacniacza, ale nie większej niż 6 metrów, a następnie zbalansować brzmienie, co pozwoliło zawrzeć na albumie naturalny pogłos i uczynić brzmienie bardziej organicznym.

Jimmy był niesamowitym producentem i napisał te wszystkie wspaniałe piosenki – wychwalał pracę Page’a kolega po fachu, Joe Perry z Aerosmith, w wywiadzie dla magazynu „Mojo” w 2004 roku. Kiedy składał do kupy pierwszy album Zeppelinów, dokładnie wiedział czego chce. Jego wizja była znacznie bardziej globalna niż Jeffa [Becka] czy Erica [Claptona]. Gra na gitarze była jedynie częścią układanki... Zawsze mam przy sobie pierwsze cztery albumy Led Zeppelin.

 „Led Zeppelin” był albumem przełomowym także pod kątem ówczesnej technologii. Była to jedna z pierwszych płyt długogrających, która została wydana jedynie w wersji stereo. Dotychczas albumy wypuszczano w dwóch oddzielnych wersjach, mono i stereo.

Debiutancki album Led Zeppelin ukazał się 12 stycznia 1969 roku w Stanach Zjednoczonych i 31 marca w Wielkiej Brytanii nakładem wytwórni Atlantic Records. Album pierwotnie został zmieszany z błotem przez wielu krytyków, ale z biegiem lat został doceniony jako kluczowy dla ewolucji muzyki rockowej. Nienajlepsze recenzje nie przeszkodziły jednak w osiągnięciu zawrotnego sukcesu komercyjnego. Duża była w tym zasługa reputacji Led Zeppelin jako znakomitego zespołu koncertowego.

Znaczna część utworów na albumie to odświeżone aranżacje tradycyjnych piosenek bluesowych i folkowych. Zaliczamy do nich: „Babe I’m Gonna Leave You” Anne Bredon (lata 50-te), „You Shook Me” i „I Can’t Quit You Baby” Willie Dixona oraz „Dazed and Confused” Jake Holmesa (1967). „Black Mountain Side” to akustyczna improwizacja zainspirowana tradycyjną folkową piosenką „Black Water Side” w aranżacji Berta Janscha. Z kolei „How Many More Times” powstało na bazie utworu „How Many More Years” Howlin’ Wolfa. Mimo zupełnie innych korzeni wiele z tych kompozycji zostało zapamiętanych przez ogół słuchaczy jako kompozycji Led Zeppelin i jako takie weszły do kanonu rocka.

Jeśli chodzi o autorskie kompozycje, to otwierający album, krótki i melodyjny „Good Times Bad Times”, uznany był za pierwszy singiel w Wielkiej Brytanii i jako taki został oficjalnie wydany w Stanach Zjednoczonych. Nieco punkowe „Communication Breakdown” zaś stało się koncertowym szlagierem, częstokroć wykonywanym na koncertach Led Zeppelin jako bis.

Podczas sesji nagraniowej powstały jeszcze dwa utwory, „Baby Come On Home” i „Sugar Mama”, które po raz pierwszy opublikowane zostały na wznowieniu albumu „Coda” wydanym w 2015 roku.

Równie rozpoznawalna i ikoniczna co warstwa muzyczna stała się okładka albumu. Robi wrażenie już od pierwszego wejrzenia: czarno-biały obraz przedstawia katastrofę sterowca Hindenburg, która wydarzyła się 6 maja 1937 roku w Manchester Township w New Jersey. Statek uległ gigantycznej eksplozji podczas próby dokowania w stacji marynarki wojennej Lakehurst po powrocie z lotu transatlantyckiego. W wyniku katastrofy zginęło 36 ludzi. To był dramatyczny incydent, dramatyczny album, dramatyczne przesłanie – podsumował Jimmy Page w wywiadzie dla „Time Magazine” w 2016 roku.

Trudno uwierzyć, że dzieło, które dziś jest uważane za klasykę rocka, 50 lat temu przez wielu zostało odrzucone przez swoją postępowość. Z perspektywy czasu trudno nie nazwać Jimmy’ego Page’a inaczej niż wizjonerem, który z imponującą wytrwałością i konsekwencją zrealizował swoją wizję nowoczesnego zespołu rockowego. Okazało się, że w rocku tkwi ogromny potencjał o charakterze rozrywkowym i że muzyką tą można porwać nie tylko pasjonatów, ale całe masy. 

Tracklista:

1. „Good Times Bad Times”

2. „Babe I’m Gonna Leave You”

3. „You Shook Me”

4. „Dazed and Confused”

5. „Your Time Is Gonna Come”

6. „Black Mountain Side”

7. „Communication Breakdown”

8. „I Can’t Quit You Baby”

9. „How Many More Times”

źródło: Tymoteusz Kociński / Koncertomania.pl
12-01-2019-07:23:00

Podziel się na facebooku!