Recenzja

20-04-2019-01:00:03

LSD - Labrinth, Sia & Diplo Present... LSD

Ocena:

Co wyjdzie z połączenia Labrintha, Sii i Diplo? Bardzo przeciętna płyta.

Od dawna wiadomo, że w muzyce 2 plus 2 nie zawsze równa się 4, a nagrania supergrup rzadko są sumą talentów jej członków. W ramach LSD, wchodzący w skład projektu Labrinth, Sia i Diplo postanowili pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa, na bardziej alternatywne podejście i odsunięcie się od mainstreamowego nurtu. Prawię się udało.

Owszem, nie jest to kopalnia hitów, które zdominują listy przebojów. Rzeczywiście, jak na Się i Diplo nie jest superrozrywkowo, ale ich wspólne dzieło z Labrinthem jest co najwyżej lekkim odchyleniem od hitowej normy. Innymi słowy, słychać, że trochę sobie pofolgowali, że przynajmniej próbowali poeksperymentować, ale raczej za wcześnie zaciągnęli hamulce. Może się wystraszyli, nie mieli tyle odwagi co Miley Cyrus realizująca utwory z The Flaming Lips albo po prostu trochę ściemniali i tak naprawdę chcieli nagrać popowe piosenki, tylko odrobinę inne. W efekcie czasem pojawi się jakiś niestandardowy zabieg produkcyjny, gdzieniegdzie zwrotki bywają lekko pokręcone i w zasadzie tyle. Poza tym czekają nas raczej zgrabne, synthpopowe numery, w których wyjątkowo dobrze wypadają uzupełniające się głosy Sii i Labrintha. "Audio" i "Genius" to kawałki, które chce się mieć na wakacyjno-festiwalowych playlistach, "No New Friends" buja w rytmie reggae, a "It's Time" spokojnie mogłoby trafić na jakiś romantyczny soundtrack.

W języku angielskim jest fajne określenie "middle-of-the-road". Zasadniczo chodzi o to, że coś jest konwencjonalne, umiarkowane, przeciętne... ni w tę, ni we w tę. Właśnie taki jest album "Labrinth, Sia & Diplo Present... LSD". Ani mainstreamy, ani alternatywny ani superprzebojowy, ani dziwny. Co najwyżej niezły.

Lista utworów: