Aktualności

04-05-2019-13:54:00

Lenny Kravitz w Polsce: wspominamy dotychczasowe wizyty!

Lenny Kravitz fot. Live Nation

Podziel się na facebooku!

Już 8 maja Lenny Kravitz ponownie zagra dla polskich fanów. Artysta wciąż promuje wydany 7 września 2018 roku album „Raise Vibration” i będzie to już druga jego wizyta w Polsce w ramach tej trasy. Muzyk zagra w Atlas Arenie w Łodzi i będzie to jego siódmy koncert w Polsce. Z tej okazji wspominamy poprzednie sześć występów.

Chociaż muzyczna kariera Kravitza rozpoczęła się w 1989 roku wraz z debiutanckim albumem „Let Love Rule”, artysta zawitał do Polski po raz pierwszy dopiero w 2004 roku. Lenny promował wówczas wydany w tym samym roku album „Baptism”, a koncert odbył się 26 czerwca na warszawskim Bemowie. Kravitzowi na scenie towarzyszył liczny zespół w składzie: John Paul Daley na gitarze basowej, Craig D. Ross na gitarze, George Laks na klawiszach, Zoro na perkusji, sekcja dęta w składzie: Michael Devin Hunter, Michael Leonhart, Harold Todd oraz chórek w składzie: Tawatha Denise Agee, Khadijah Islah Mohammed, Allen Sovory II.

Pierwszym utworem, jaki Lenny Kravitz zagrał w Polsce, był wówczas najnowszy singiel promujący album „Baptism” - „Where Are We Runnin’?” Nie zabrakło oczywiście licznych przebojów z poprzednich płyt artysty, w tym kończących główny set: coveru The Guess Who „American Woman”, będącego stałym elementem koncertowego repertuaru Kravitza, „Fly Away” z wydanego w 1998 roku albumu „5” i obowiązkowego „Are You Gonna Go My Way” z wydanej w 1993 roku pod tym samym tytułem płyty. W segmencie bisowym rozbrzmiały zaś rozbudowane wersje „I Belong to You” i „Let Love Rule”. Wykonania cechowały się licznymi popisami instrumentalistów, którzy wykonywali wiele porywających solówek, a utwory znacznie odbiegały od swoich płytowych odpowiedników. Kravitz przez moment grał nawet na perkusji. Fani obecni na tym koncercie zapamiętali go jako niezwykle żywiołowy. Lenny miał świetny kontakt z publicznością, pozwalał sobie na liczne żarty, w tym z zimnego wówczas polskiego lata. Miał zarazem dużą świadomość miejsca, w którym się znajduje i mówił ze sceny ciepło o Polsce i Warszawie.

Druga wizyta Lenny’ego odbyła się w 2009 roku, kiedy to w ramach trasy nazwanej „LLR 20(09)” artysta jednocześnie obchodził jubileusz 20-lecia kariery muzycznej, oraz promował wydany w 2008 roku album „It Is Time for a Love Revolution”. Koncert odbył się 20 czerwca na Bulwarach Wiślanych w Krakowie i był bardzo specyficznym wydarzeniem.

Ponieważ Tauron Arena, obiekt w którym obecnie odbywa się większość największych muzycznych imprez halowych w Polsce, otwarty został dopiero 5 lat później, wówczas wizyta w Krakowie artysty o tak znanym nazwisku była wielkim wydarzeniem. Występ odbył się w ramach darmowej cyklicznej imprezy muzycznej Wianki. Fatalna organizacja spotkała się z krytyką nawet samego Kravitza, który znany ze swoich zamiłowań do nawiązywania jak najbliższego kontaktu z publicznością, niemal kompletnie został tej możliwości pozbawiony. Stało się tak ze względu na specyficzne i wyjątkowo niefortunne ułożenie sceny, którą zbudowano po jednej stronie wiślanego wybrzeża, a publiczność tłoczyła się na stromych wałach po drugiej stronie. Widok na wprost sceny dodatkowo zasłaniała duża konstrukcja namiotu produkcyjnego. W praktyce jedynym ratunkiem były telebimy, bez nich trudno byłoby cokolwiek dostrzec na scenie. Niefortunna była także pogoda, która sprawiła, że publiczność zasłaniała się parasolami, dodatkowo utrudniając jakikolwiek odbiór koncertu, a podłoże zamieniło się w głębokie błoto.

Większość publiczności, ze względu na darmowy charakter imprezy, nie znała repertuaru Kravitza w ogóle, lub znała tylko największe hity (ożywienie nastąpiło dopiero podczas „I Belong to You”). Nie zabrakło oczywiście całkiem licznej grupy prawdziwych fanów, ale ci mieli spore wątpliwości co do tego, w jaki sposób udanie spędzać czas na tak dziwnej imprezie, a jak już próbowali się bawić, byli uciszani i uspokajani przez innych.

Kravitz mimo niesprzyjających warunków zachował się jak profesjonalista i wraz z zespołem i muzykami towarzyszącymi dał jak zwykle znakomity występ. Rozbrzmiało łącznie czternaście kawałków, w tym trzy z nowego albumu: „Bring It On”, świetnie brzmiąca, wydłużona do 10 minut wersja„Dancin’ Til Dawn” i „I’ll Be Waiting”. Podobać się mogła także solidnie wyostrzona wersja „Believe”, w której mnóstwo pola do popisu otrzymali instrumentaliści.

Na kolejną wizytę Lenny’ego polscy fani nie musieli czekać tak długo jak poprzednio, bowiem tylko dwa lata. Tym razem występ odbył się w normalnych warunkach, bo w warszawskiej Hali Torwar, gdzie Kravitz mógł zagrać „na pełny gwizdek” i w swoim nawiązać tak bliski kontakt z publicznością, jak to tylko możliwe. Ten wyprzedany koncert odbył się 9 listopada 2011 roku i był to przystanek na trasie promującej wydany kilka miesięcy wcześniej album “Black and White America”. Europejską odnogę tej trasy nazwano „Black and White Europe”.

Jako support wystąpiła Olivia Anna Livki – nietuzinkowa, niemiecka artystka polskiego pochodzenia, która przymierzała się wówczas do wydania debiutanckiego albumu „The Name of This Girl Is”. Sam Kravitz zaś udowodnił, że mimo zbliżania się wielkimi krokami do 50-tki, nadal jest w znakomitej formie, a jego występie pełne charakterystycznej energii.

W repertuarze tym razem siedemnaście utworów, w tym cztery z nowego wówczas albumu: tytułowy, otwierający koncert “Come On Get It”, “Rock Star City Life” oraz “Stand”, w którym publiczność intensywnie uczestniczyła rytmicznym klaskaniem. Sporo było także numerów z płyty „Mama Said” wydanej w 1991 roku, bo aż cztery: „Always on the Run”, „It Ain’t Over Til It’s Over”, „Fields of Joy” i „Stand By My Woman”. Z kolei “I Belong to You” zagrane w segmencie bisowym Lenny wykonał w stonowanej akustycznej wersji. Podczas „Let Love Rule” Lenny zszedł ze sceny i wybrał się na spacer po hali, by nawiązać jeszcze bliższy kontakt z fanami. Z nietypowych ciekawostek dotyczących tego koncertu warto wspomnieć o fakcie zaśpiewania „Sto lat” przez polską publiczność dla trębacza Lodovica Louisa, który tego dnia obchodził urodziny.

Kravitz ponownie odwiedził Polskę w ramach trasy promująca “Strut”. 15 grudnia 2014 roku zagrał w łódzkiej Atlas Arenie. Koncert pierwotnie miał się odbyć 3 listopada, ale został przesunięty o kilka tygodni z powodu choroby Lenny’ego. Po raz kolejny publiczność rozgrzewał ciekawy support w postaci Gabriela Garzón-Montany - multiinstrumentalisty urodzonego w Stanach Zjednoczonych, o korzeniach kolumbisko-francuskich, podobnie jak Lenny łączącego w swojej muzyce wiele muzycznych stylów: funku, soulu i R&B.

Koncert Lenny’ego oprawiono efektowną, ale skromną produkcją – scena nie była gigantyczna, a z tyłu umieszczono telebim, który nie wykorzystywany na każdej piosence. Uwaga zwyczajowo skupiona była na warstwie muzycznej, do której Lenny zawsze przykładał ogromną uwagę. Dużo było więc zaskakujących funkowych aranżacji oraz licznych wstawek jamowych. Spore wrażenie robiła sekcja dęta składająca się z trąbki i dwóch saksofonów. Nie zabrakło także chórku wspierającego Kravitza wokalnie. Sam Lenny jak zwykle ze świetnym kontaktem z publicznością: zagadywał, przybijał piątki, a nawet podpisywał bilety na sam koniec.

Tym razem rozbrzmiało trzynaście kawałków, w tym cztery z nowego albumu. Oprócz tytułowego, były także „Dirty White Boots” (które otworzyło set), „New York City” i „The Chamber”. Występ obfitował w mnóstwo pamiętnych momentów. Jak choćby „Sister” wykonane na gitarze akustycznej, pozwalające na chwilę oddechu od wielkiej energii pozostałych przebojów. „Always on the Run” zostało wykonane w rozszerzonej wersja, pełnej znakomitych solówek w wykonaniu gitarzysty Craiga Rossa, a także muzyków grających na instrumentach dętych. Podczas „Let Love Rule” Kravitz tradycyjnie już dla siebie, zszedł ze sceny i przespacerował się fosą, a następnie wszedł na sektory, nawiązując kontakt z fanami.

Raptem kilka miesięcy po koncercie w Łodzi Lenny ponownie zawitał do Polski promując „Strut”. 8 sierpnia 2015 roku w Ergo Arenie w Gdańsku odbył się ostatni europejski koncert w ramach trasy promującej ten album. Cechowała go stonowana produkcja w stylu Lenny’ego, ale trochę nietypowa w tych czasach jak na artystę tego formatu. Tym razem zabrakło nawet telebimów, nie mówiąc już o wymyślnych efektach specjalnych. Skupiono się na tym co najważniejsze, czyli na muzyce. Tradycyjnie nie poskąpiono zgromadzonej publiczności licznych solówki niemal wszystkich instrumentalistów, w tym bardzo pamiętne solo na perkusji w wykonaniu Cindy Blackman, a ponieważ kobieta to niewielkich rozmiarów, nie jeden fan uniósł do góry brew ze zdumienia.

Fani tym razem usłyszeli dwanaście kawałków. W repertuarze pojawiło się kilka zmian względem poprzedniego koncertu w Polsce. Były tylko dwa utwory z nowego albumu: oprócz „The Camber”, zabrzmiał „Frankenstein”, który zastąpił „Dirty White Boots”. Natomiast wyleciał tytułowy „Strut” i nie został niczym zastąpiony. Z kolei „Believe” z albumu „Are You Gonna Go My Way” zastąpił „New York City” z nowego albumu.

Gdy pod koniec głównego setu Lenny wykonał balladę „Let Love Rule”, ta zaczęła się spokojnie, tradycyjnie, by następnie przejść w długą, wymyślną instrumentalną część, a na koniec powrócić w mocno odświeżonej formie, z nowymi wstawkami gitarowymi. Publiczność nie zawsze reagowała tak żywo, jak na poprzednich koncertach, tym niemniej Lenny tradycyjnie wybrał się na spacer między rzędami publiczności, by nawiązywać z nimi bezpośredni kontakt. Całość trwała bez mała 10 minut, zanim Kravitz wrócił na scenę. To mocno podekscytowało fanów, którzy kończący główny set „Fly Away” śpiewali już na całe gardła. Podczas kończącego segment bisowy hitu „Are You Gonna Go My Way” Lenny swoim zwyczajem podpisywał autografy pod sceną.

Ostatni jak dotąd koncert w Polsce miał miejsce w krakowskiej Tauron Arenie 8 czerwca 2018 roku, a odbył się w ramach trasy „Raise Vibration Tour”. Jako support tym razem wystąpił Curtis Harding, amerykański wokalista pasujący stylem do Kravitza, bo uwzględniający w swojej muzyce takie wpływy jak rock, blues, soul i gospel .

Fani zgromadzeni w Tauronie usłyszeli siedemnaście piosenek, w tym dwie z nowego albumu: single “It’s Enough” i “Low”. Oba utwory zostały bardzo dobrze przyjęte przez publiczność. „Low” i wykonane zaraz po nim „It Ain’t Over Till It’s Over” stworzyło wyjątkowy, nieco spokojniejszy moment koncertu, o bardziej funkowo-soulowym klimacie. Obowiązkowe „American Woman” zakończone było jamem opartym na utworze Boba Marleya „Get Up, Stand Up”. To właśnie w Krakowie po raz pierwszy na żywo na tej trasie rozbrzmiało „Always on the Run” z albumu „Mama Said”. Przed utworem Lenny zaśpiewał zaś fragment „Love Revolution”. „The Chamber” i „Are You Gonna Go My Way” zakończone były urzekającymi jamami instrumentalnymi. Na pierwszy bis rozbrzmiała romantyczna ballada na pianinie „I’ll Be Waiting”. Jako drugi bis fani usłyszeli zaś obowiązkowe „Let Love Rule” w wydłużonej wersji, z tradycyjnym spacerem po całym obiekcie i intensywną partycypacją publiczności.

Czego można spodziewać się po nadchodzącym koncercie Lenny’ego w Łodzi? Pierwsze po dłuższej przerwie koncerty w Europie sugerują, że w repertuarze może czekać kilka niespodzianek. Fani, którzy nie ominęli więc także poprzedniego polskiego koncertu Kravitza w ramach trasy „Raise Vibration”, nie powinni wychodzić z Atlas Areny rozczarowani. Bilety na koncert są jeszcze dostępne, można je kupić tutaj.

źródło: Tymoteusz Kociński / Koncertomania.pl
04-05-2019-13:54:00

Podziel się na facebooku!