Aktualności

29-07-2010-01:18:35

Robert Plant śpiewa Los Lobos

Udostępnij! Tweetnij!

13 września ukaże się nowy album Roberta Planta, "Band of Joy". Na zestaw składają się między innymi cudze kompozycje w interpretacjach wokalisty. Muzyk postanowił podzielić się refleksjami na temat dzieła.

Robert Plant "Band of Joy" fot. Universal Music Polska

Do nowego projektu Anglik zaprosił Buddy'ego Millera. Zespół akompaniujący stworzyli: Darrell Scott (gitara akustyczna, mandolina, mandolina oktawowa, bandżo, akordeon, gitary slide), Byron House (gitara basowa), Marco Giovino (perkusja i instrumenty perkusyjne) oraz Miller (gitara elektryczna, gitara barytonowa, sześciostrunowa gitara basowa oraz mandogitara).

Płytę otwiera pochodzący z repertuaru Los Lobos numer "Angel Dance", w którego refrenie pojawia się orientalna melodia, owoc zainteresowań Planta muzyką Bliskiego Wschodu. "House Of Cards" Richarda Thompsona nawiązuje stylistycznie do koncepcji brytyjskiego folk-rocka z przełomu lat 60. i 70., reprezentowanego przez takie grupy, jak Fairport Convention i Pentangle. "Central Two-O-Nine", autorstwa Planta i Millera, to akustyczny kawałek z chwytliwym refrenem. - Może się trochę kojarzyć z "Hats Off To (Roy) Harper" z "Led Zeppelin III" - wyjaśnia wokalista.

Pochodzące z repertuaru Low "Silver Rider" i "Monkey" przypominają materiał z "Raising Sand". Tym razem Plantowi towarzyszy Patty Griffin, której współbrzmienie z głosem Roberta, wokalista określa jako "coś pomiędzy This Mortal Coil a The Shangri-Las". Nagranie "You Can't Buy My Love" Barbary Lynn, artysta odnalazł na składankowej płycie dodawanej do magazynu "Oxford". - Ten numer był taki malutki, taka popowa piosenka - wspomina. - Dlatego dodałem w niej trochę mniej popowy most, który dobrze pasuje do osobowości Patty. Całość brzmi jak wyciągnięta z jakiegoś kredensu, który wasz wujek zamknął w 1963 roku.

Z tego samego okresu pochodzi "I'm Falling In Love Again", pierwotnie nagrana przez The Kelly Brothers. - Nasza wersja przypomina utwory The Honeydrippers - przekonuje Plant. - Udało mi się dopuścić w niej do głosu pozostałych muzyków. Bardzo chciałem uczynić tę płytę, płytą grupy Band Of Joy, dlatego obok mojego wokalu, słychać głosy pozostałych.

Plant i Miller oparli własną wersję klasycznego utworu folkowego "Cindy I'll Marry You Someday" na nagraniu śpiewaka folk, Bascoma Lamara Lunsforda. Refleksyjny utwór Townesa Van Zanta "Harm Swift Way" w wykonaniu wokalisty przeradza się natomiast w rockowy hymn. - Wersja, którą nagrał Townes brzmi prawie jak demo, dykcja Van Zandta jest fatalna - tłumaczy Plant. - Pomyślałem sobie, że może uda się ją zinterpretować w inny sposób, bo ma bardzo dobry tekst. Nie miałem zamiaru stawiać mu pomnika, jedynie twórczo odnieść się do jego spuścizny.

Finał albumu to ludowa piosenka "Satan, Your Kingdom Must Come Down", po której następuje psychodeliczna wersja pochodzącego z połowy XIX wieku wiersza "Even This Shall Pass Away".

Pod tym adresem można obejrzeć wypowiedzi Planta na temat "Band of Joy" z nową muzyką w tle.

Ostatni w dorobku artysty longplay to nagrany z Alison Krauss "Raising Sand", który miał premierę w październiku 2007 roku.



Udostępnij! Tweetnij!