Recenzja

30-11-2009-02:04:24

Iggy Pop - "Préliminaires"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Smutne jest życie staruszka. Tak przynajmniej można wywnioskować z najnowszej płyty Iggy'ego Popa. Jego żądzę życia (lust for life) przykryły martwe liście (les feuilles mortes). Energiczne, pobudzające piosenki, zastąpiły jazzująco-bluesowe, refleksyjne kompozycje.

Ojciec chrzestny punka postanowił pokazać nam swe zupełnie nowe oblicze. "Préliminaires" to zestaw w większości spokojnych utworów okraszonych melodeklamacjami artysty. Te ascetycznie zaaranżowane, gdzie głównym instrumentem jest zachrypnięty głos Popa brzmią - i to jest komplement - niczym skacowany Leonard Cohen ("I Want To Go To The Beach", "Spanish Coast"). Jeszcze lepiej wypadają kawałki wzbogacone dęciakami, szczególnie tymi "pijackimi", o nowoorleańskim brzmieniu ("King Of The Dogs"). O dziwo, dziki Iggy nieźle radzi sobie też z bossa novą ("How Insensitive") a nawet synth-popową otoczką ("Party Time"). Niezmiennym patentem na sukces jest duet z szepczącą Francuzką, a jeśli jeszcze oparto go na bluesowym rytmie ("Je sais que tu sais"), wiadomo, że będzie to rzecz mile pieszcząca ucho. Moim faworytem jest jednak klimatyczne "A Machine For Loving", przypominające zaginiony fragment ze ścieżki muzycznej z "Truposza" Neila Younga. Choć i zapętlone "She's A Business" też zapada w pamięć.

Jeśli taka przemiana nieco przeraża fanów Iggy'ego, uspokoję, że rockowy duch w nim nie zginął, czego dowodem wściekłe "Nice to Be Dead".

Cieszy, że muzyk mając 62 lata, nadal ma głód tworzenia i jeszcze próbuje czegoś dla siebie nowego. Co więcej wychodzi mu to całkiem nieźle. Może nie porusza jak Nick Cave, ale z Tomem Waitsem chwilami już mógłby stanąć w szranki. Poza tym warto się z materiałem zapoznać chociażby po to, by usłyszeć jak Iggy Pop śpiewa po francusku.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: iggy pop