Recenzja

07-11-2011-16:42:52

Blue Café - "DaDa"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Gdyby ten album wydano w Stanach albo Wielkiej Brytanii, teksty na nim były tylko anglojęzyczne, na Blue Cafe spadła by masa pozytywnych opinii. U nas niestety tradycyjnie zamiast szukać plusów, skupiamy się na wadach.

No więc i ja od wad zacznę. Warstwa tekstowa w polskim wydaniu leży. Warto spróbować czegoś więcej niż proste miłosno-życiowe rozważania na poziomie średnio rozgarniętej licealistki. Szczególnie, że nawet w rodzimym popie mamy coraz więcej dojrzałych płyt, uciekających od banalnych szablonów. U Blue Café to wypada słabo. O wiele lepiej, gdy te same treści ubrane są w język angielski, bo wtedy mniej zwracamy na nie uwagę, a bardziej koncentrujemy się na kompozycjach.

W ten sposób przechodzimy do zalet, bo o ile przyjemniej jest chwalić rodzime produkcje, aniżeli wbijać szpile? No właśnie, na "Dada" są powody do braw, a zasłużył na nie przede wszystkim producent Paweł Rurak-Sokal. Słychać wyraźnie, że ten facet ma dobre ucho i wie, co w światowym popie piszczy. Próbuje się zarówno w wysmakowanych pop-jazzowych kompozycjach z wyraźną sekcją dętą, jak i nowoczesnych podkładach żywcem wyjętych z albumów Aguilery i Rihanny. Jest elektronika, są syntezatory (kapitalne "Matahari", świetny singiel "Chan Chan"), jest moc. I gdy Dominika Gawęda poczuje tę energię, swoim wokalem wynosi piosenki na naprawdę wysoki poziom. Nie jest co prawda tak charyzmatyczna jak była wokalistka Blue Café, czyli Tatiana Okupnik, ale potrafi coś, czego często brakuje rodzimym wokalistkom - mierzyć siły na zamiary.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: blue café