Recenzja

30-03-2012-08:32:49

The Mars Volta - "Noctourniquet"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Niby tak samo, a jednak inaczej. Niby dokładnie to, czego można się było spodziewać, ale nie do końca. Niby dobre, ale... Nie, nie ma "ale".

Szczerze mówiąc, myślałam, że formuła The Mars Volata się wyczerpała. Że "Noctourniquet" będzie po prostu kolejną płytą formacji - dobrą, pełną pasji i muzycznej dzikości, ale niekoniecznie zaskakującą, nie do końca poruszającą czy porywającą. No i tym razem miło było się pomylić.

Od razu uspokoję fanów. Panowie nie dokonali rewolucji. Nowa płyta brzmi jak... The Mars Volta. Mnóstwo tu dźwiękowego szaleństwa, szczerych emocji. Nadal dominują atakujące bezlitośnie gitary, przeszywający śpiew Cedrica Bixlera-Zavali, wielowątkowe kompozycje, niepokojący klimat ("The Malkin Jewel"). Sporo tu jednak elektroniki, przestrzeni i... prostych melodii (znakomita post-metalowa kołysanka "Empty Vessels Make the Loudest Sound"). Oczywiście melodii najczęściej zaplątanych w hałaśliwe gąszcze, ale jednak ładnych i na swój sposób przystępnych.

Za sprawą drobnych zabiegów, urozmaiceń, zespół nagrał płytę, która brzmi niesamowicie świeżo i energetycznie. Epicko, ale nie przytłacza patosem. Jest jak dom po remoncie. Ten sam, doskonale znany, ale jednak inny.

The Mars Volta dokonali rzeczy niesamowitej. Nagrali album, który jest kwintesencją ich stylu, ale inny niż wszystko, co stworzyli do tej pory. Z pewnością jednak jeden z najlepszych, jakie mają w dorobku.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!