Recenzja

24-05-2012-23:45:38

Mela Koteluk - "Spadochron"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Skoki na spadochronie to rozrywka dla odważnych. Słuchanie debiutanckiej płyty Meli Koteluk jest rozrywką dla tych, którzy cenią w muzyce dobry smak, świetne pomysły, ciekawe wykonania, niebanalne teksty po polsku.

Przełamując recenzencką formę, zacznę od puenty - debiutu na takim poziomie nie było mi dane słyszeć od dawna. Nie wiem, jak długo Mela pracowała nad piosenkami, ale są one niesamowicie dopieszczone, pomysłowo zaaranżowane, a słuchanie ich to przeżycie wciągające totalnie. Typowe jest, że jeśli przychodzi do opisania tego, co oferuje debiutantka, pojawiają się nawiązania, inspiracje. Szuka się przede wszystkim tego, czy twórca ma już do powiedzenia coś od siebie, czy na razie ogranicza się do przefiltrowania i skompilowania pomysłów idoli. Przed Koteluk muszę pochylić czoła z tej przyczyny, że na "Spadochronie" słyszę przede wszystkim właśnie Melę Koteluk. Jej ciekawy, charakterystyczny wokal, jej wysoko rozwiniętą umiejętność krzyżowania stylistyk i z gracją się po nich poruszanie.

Z doświadczenia wiem, że czytelnicy recenzji kochają odnoszenie do cudzej twórczości. Tak więc, na "Spadochronie" można doszukać się wpływów Kasi Nosowskiej, Kate Bush z różnych okresów twórczości Brytyjki, Tori Amos, może trochę Björk i ociupinkę Röyksopp, a z polskich artystek chociażby do starszej koleżanki Meli, Gaby Kulki. Lecz, podkreślam po raz wtóry, debiut Koteluk to w pierwszym rzędzie jej i kolegów z jej zespołu dzieło. Album o dużej dojrzałości, takiej szlachetności, dość poetycki, ale nie przesadnie nadęty, podniosły. Odbiera się go z lekkością i przyjemnością. Wielką przyjemnością. Jestem niezmiernie ciekaw, co Mela zaprezentuje dalej. Poprzeczka wisi bardzo wysoko.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!