Recenzja

28-11-2013-21:13:42

Krzysztof Zalewski - "Zelig"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Z pierwszej od prawie dekady płyty Krzysztofa Zalewskiego płynie jedna nauka - ten pan jeszcze namiesza.

Od kiedy pierwszy raz usłyszałem Krzysztofa, nie miałem wątpliwości, iż wie, co robić z paszczą. Wkurzała mnie jednak forsowana przez niego - dla mnie trochę tandetna i obciachowa estetyka heavymetalowa. Ale teraz, prawie 10 lat od wydania jego do niedawna jedynej płyty, Zalew jest już kimś kompletnie innym. Dojrzałym artystą, który nie musi silić się na bycie drugim Bruce'em Dickinsonem (tak jakby jeden chodzący po świecie to było za mało). Bycie sobą wychodzi mu zdecydowanie lepiej.

Nie jestem pewien, czy tytuł "Zelig" tutaj do końca pasuje. Bohater allenowskiego filmu, z którego ten został zapożyczony to człowiek kameleon, mogący dostosować się do każdej grupy osób, w mig przyjmujący jej cechy charakterystyczne - od wyglądu po zachowanie. Mogłoby to sugerować krążek totalnie rozstrzelony gatunkowo, ten chyba aż taki nie jest. Stylistykę jednak ciężko jednoznacznie sklasyfikować - sporo jest akustycznego instrumentarium, ale też i elektroniki. Pod względem wokali, także nie jest jednakowo. Krzysiek nie zapomina o swoim rockowym rodowodzie ("Zboża), ale potrafi też zaśpiewać falsetem ("Her Majesty"), czy nawijać z iście hiphopową manierą ("RY55"). Wszystko to robi jednak kompletnie naturalnie, czuć, że on się tymi konwencjami bawi. Kto wie, może jednak ten "Zelig" tu pasuje…

Zalewski, przyznać trzeba, niezwykle zgrabnie żongluje też słowami, znaczeniami, składnią, frazeologią. "Powiększa wszechświat do rozmiarów pępka" ("Rzek"), mówi abyśmy "dla po nas pokoleń" zrobili jaśniej, węsząc po domu jak złodziej "morduje, się morduje" gdy słyszy o głodzie, (oba z "Jaśniej"), a powtarzane wielokrotnie "muszą przebyć drogi szmat, gdy im przyjdzie spaść", kwituje pod sam koniec zdaniem "rezygnują z drogich szmat, kiedy muszą spaść" ("Spaść"). W tekstach pełno jest wieloznaczności, rzadko kiedy dostajemy w nich coś na tacy. Co jednak widać gołym okiem to, że chłopak ma do tego niebywały dryg. A czegoś takiego nie da się nauczyć, z tym trzeba się po prostu urodzić.

Może nie wszystkie pomysły na płycie mnie przekonują, obcowanie z "Zeligiem" uzmysławia jednak wielki potencjał Zalewskiego. Naprawdę nie zdziwię się, jeśli za następne 10 lat będzie się o nim mówiło jako o czołowym twórcy polskiej sceny.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!