Recenzja

29-05-2013-23:37:12

30 Seconds To Mars - "Love Lust Faith + Dreams"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

30 Seconds To Mars to prawdopodobnie jeden z najbardziej znienawidzonych zespołów przez rzesze hipsterów i dziennikarzy. W zamian mają dozgonną, często graniczącą z psychozą miłość fanów. Ich czwarty studyjny album "Love Lust Faith + Dreams" miał szanse zamknąć usta krytykom i znów skraść serca publiczności.

Krążek zadebiutował w atmosferze rozmachu i uniesienia - w końcu singel "Up in the Air" wylądował w kosmosie, a Jared Leto zapowiadał, że to dzieło jego życia. Marsi znów postawili na przestrzenne, natchnione brzmienia, co da się usłyszeć już w otwierającym "Birth" i "Pyres of Varanasi". Z rockowych korzeni niewiele pozostało (30 Seconds To Mars debiutowali jako grupa nu-metalowa), gitary ustąpiły miejsca rozbudowanej elektronice i partiom smyczków. Większość kawałków jest - czasem do przesady - przepełniona chóralnymi okrzykami. Oprócz przebojowych, wciąż rockowych "Conquistador" czy "The Race" zdarzają się utwory trudniejsze ("Northern Lights"), ale także nudne i przewidywalne ("Bright Lights"). Od strony wokalnej jest to najlepszy krążek 30 Seconds to Mars - młodszy z braci Leto wreszcie przestał się wydzierać, a zaczął śpiewać. Mocnym punktem pozostaje perkusista Shannon Leto, który jak zwykle torpeduje fanów rozbudowanymi bębnami, maskując przy tym wyjątkowo przeciętne gitary.

Niestety, nagromadzenie kompozytorskich sztuczek nie pozwala skupić się na dość przyzwoitych tekstach. Miało być eksperymentalnie, miała polać się krew, a skończyło się raczej na fajerwerkach (w końcu są hałaśliwe i kolorowe) i kilku niewybuchach. Nowy album 30 Seconds To Mars jest tak eklektyczny i pełen rozmachu, że momentami ociera się o kicz. Jest głośno, przebojowo, choć czasem efekciarsko. Główna konkurencja kapeli - My Chemical Romance - wykończyła się sama, więc Marsi zaczynają kierować się w rejony patosu godne chociażby Muse. Feerię dźwięków kończy skromna melodia z pozytywki. I to właśnie skromności brakuje "Love Lust Faith + Dreams".

Jared Leto zapowiedział, że wkrótce przekroczy granice muzyki, by rozszerzyć 30 Seconds To Mars do projektu łączącego także grafikę, fotografię i film. Strach się bać.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!