Recenzja

26-02-2014-17:47:04

Within Temptation - "Hydra"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

"The Unforgiving" był pierwszym dziełem Within Temptation, które w całości przesłuchałem z przyjemnością, a parę utworów na nim było naprawdę doskonałych. Podobnie jest z szóstym albumem Holendrów, aczkolwiek różni się ono dość wyraźnie od poprzednika.

Wielogłowość mitycznej kreatury z pewnością odnosi się do wielobarwności muzyki Within Temptation, a w zasadzie do wszystkich kolorów, jakie można w niej znaleźć. Koncepcyjna "The Unforgiving" była niczym mroczny komiks, dość jednorodna klimatycznie. "Hydra" nie ma tego posmaku zaciemnionego Gotham. Emanuje z niej energia, raczej pozytywna, którą przystrojono w podniosłą symfoniczność, nieco romantyczną (np. "Dog Days"), w silne metalowe ciosy (m.in. "Let Us Burn", "Silver Moonlight"), chórki i wokalizy oraz orkiestracje. Nie zapomniano też o balladowej delikatności i romantyczności (np. "Edge Of The World", "Whole World Is Watching"). Czyli mamy coś, co znamy - ciekawie wyśpiewaną historię z pogranicza fantasy, baśni i mainstreamowego horroru.

Within Temptation to jest już firma klasy światowej, więc wszystko, co z "Hydrą" się wiąże też taką klasę posiada. Całość brzmi topowo, goście, choć z pozoru nie wszyscy zdają się być kompatybilni z estetyką Holendrów, w piosenkach sprawdzają się idealnie. Brawa za wyobraźnię! Howard Jones (eks-Killswitch Engage) pięknie podkręca moc "Dangerous", zamieszkały na innej muzycznej planecie Xzibit jest świetnym kontrastem dla Sharon den Adel w "And We Run", a drapieżny "Paradise (What About Us?)" to kapitalna reklama dwóch wielkich dam metalowej wokalistyki, czyli Sharon i Tarji Turunen. Dzieło wieńczy wspomniany wyżej, dosyć patetyczny "Whole World Is Watching", w którym w wersji światowej wraz z Sharon śpiewa Dave Pirner z Soul Asylum. Within Temptation wiedzą, że w Polsce mają tabuny fanów, dzięki którym "The Unforgiving" stała się złotą płytą, i postanowili podziękować, nagrywając kawałek na polską edycję "Hydry" z Piotrem Roguckim z Comy. Szacunek za pomysł, ale bardziej do mnie przemawia piosenka ze śpiewającym umęczonym, zachrypniętym głosem Pirnerem niż ze śpiewającym w sposób zbyt egzaltowany Rogucem.

"Hydra" to nie jest kuchnia pełna niespodzianek. Składniki są doskonale znane, wiadomo, co można z nich upiec. No i szef kuchni wciąż ten sam, choć tym razem wspomaga się domieszką talentu gości. Nie ma tak, że któryś składnik znika, a na jego miejsce pojawiają się dwa zaskakujące elementy, które wszystko wywrócą do góry nogami. Otrzymujemy cały czas specjalność szefa kuchni, nieco mocniej przyprawioną (nawet namiastką growlingu). Z bardzo świeżo smakujących składników. Choć fanem takiego grania nie jestem, słuchałem z przyjemnością.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!