Recenzja

31-05-2014-17:56:00

Neil Young - "A Letter Home"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Zespół rodzimy, którego nazwy z szacunku dla Neila Younga nie przytoczę, w swoim megahicie miał linijkę "Zdarta płyta gra". "A Letter Home" słucha się właśnie jak bardzo starej, zdartej płyty. Która głównie miłośników staroci zachwyci.

"A Letter Home" to swego rodzaju demonstracja funkcjonowania starego, ocalonego od zniszczenia urządzenia. Konkretnie to Voice-O-Graph, pochodząca z 1947 roku kabina, niewiele większa od budki telefonicznej, będąca automatem do analogowego rejestrowania dźwięku. Neil i Jack White postanowili ocalić ją od zapomnienia, zaprezentować współczesnym, jak nagrywano muzykę ponad pół wieku temu. Udał się ten zabieg znakomicie. Trzaski, szumy, głos Neila, dobiegający jakby z drugiego pokoju, przytłumione pianino niczym z nowoorleańskiej knajpy z lat 20. XX wieku, to wszystko powoduje, jakbyśmy w sklepie z płytami winylowymi odnaleźli zaginiony skarb bluesowo-folkowo-country'owy.

Płyta jest prosta (w 80 procentach śpiewający Neil z gitarą akustyczną, trochę grający na harmonijce i pianinie), nagrywana chyba w całości w pierwszym podejściu, do tego w mono, ułożona w koncept listu Younga do mamy. Media trochę myląco podały, że Jack White i Neil stanowią duet. Tak, ale tylko w dwóch piosenkach, "On The Road Again" oraz "I Wonder If I Care As Much". White udostępnił do nagrań swoje studio w Nashville i wspomógł przedsięwzięcie od strony technicznej. Zarejestrowano 11 coverów ważnych dla Kanadyjczyka piosenek, autorstwa między innymi Boba Dylana, Bruce'a Springsteena, The Everly Brothers, Willego Nelsona. Czujemy jakbyśmy się przenieśli do czasów przed prohibicją, gdy czarni bluesmani zaczynali zdobywać serca Amerykanów. Jakbyśmy byli na imprezie 100 lat temu gdzieś na południu USA, gdzie królowały folk i country albo oglądali stary muzyczny film z krótką narracją Neila Younga w formie listu do mamy.

Płyta ma intymny, kameralny, osobisty klimat. Czuję się, że dla Neila Younga jest bardzo ważna. Spodoba się też na pewno tym, którzy cenią akustyczne, proste oblicze artysty oraz cenią folk, country, Americanę. Dla pozostałych, w tym niżej podpisanego, jest to miła dla ucha ciekawostka z paroma ciekawymi interpretacjami (np. "My Hometown" Bossa, "Crazy" Willego Nelsona, "Girl From The North Country" Boba Dylana).

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: neil young