Recenzja

31-07-2014-14:22:53

George Ezra - "Wanted on Voyage"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Nie mogę się zdecydować, czy George Ezra bardziej mnie irytuje czy zachwyca.

Najpierw kilka słów o George'u. Zaskakuje, że chłopiec ma 21 lat, choć brzmi raczej na 40. Kiedy wygooglujemy jego zdjęcia, okazuje się też, że nie jest to przeżuwający tytoń, brodaty chłop z nadwagą i w ogrodniczkach, tylko chudy, całkiem urodziwy blondasek, który lubi chodzić w schludnych koszulach i sweterkach. Największym szokiem jest jednak to, że Ezra pochodzi z Hertford, miasteczka położonego na północ od Londynu, a nie z południa Stanów Zjednoczonych. Młody Anglik upodobał sobie amerykański folk, country oraz bluesa (wśród inspiracji wymienia Boba Dylana i Woody'ego Guthrie), które wykonuje tak, jakby wyssał tę muzykę z mlekiem matki. I tu pojawiają się ambiwalentne odczucia.

Na debiutanckiej płycie artysty mamy utwory bardziej energiczne, czasem wręcz skoczne ("Cassy O'") czy po prostu przebojowe (singlowy "Budapest"). Wtedy George mnie drażni. Przypomina Kings of Leon na rodzinnej imprezie albo mizerną, lekko zawianą namiastkę Bruce'a Springsteena. Nie przemawiają do mnie te przaśne, "wiejskie", klimaty, te numery z przytupem, kawałki do bujania/tańcowania. Na "Wanted on Voyage" na szczęście czekają nas też nagrania spokojniejsze, bardziej refleksyjne, głębsze czy też bardziej surowe, mocniejsze, mroczniejsze, rockowe. Wtedy Ezra czaruje. "Barcelona" to piękny, intymny, chyba najbardziej brytyjski kawałek na płycie. Na wskroś bluesowe, gorzkie "Did You Hear the Rain?" miażdży, kiedy na początku chłopak schodzi na niskie rejestry, zbliżając się wokalnie do Phila Anselmo. Prawdziwym majstersztykiem jest jednak finałowy "Spectacular Rival", gdzieś pomiędzy Nickiem Cave'em i jego Bad Seeds a Brendanem Perrym, którzy nocą przemierzają Luizjanę. Niepokojący, przeszywający numer, z genialną dramaturgią, cudownie zaaranżowany, idealny do soundtracku pierwszego sezonu "Detektywa".

Na George'a Ezrę na pewno warto zwrócić uwagę. Chyba jeszcze jest trochę rozdarty, pomiędzy chęcią zaistnienia, a graniem nie tak łatwych, ponurych utworów. Ma jednak wrażliwość, niesamowity, chropowaty głos, zgrabnie miesza folk, z popem, indie, umie zaskoczyć elektronicznymi smaczkami, a przede wszystkim potrafi pisać wspaniałe, nietuzinkowe kompozycje. Takie, które zostają z człowiekiem dłużej niż sezon festiwalowy.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!