Recenzja

30-08-2014-22:46:09

Interpol - "El Pintor"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Panie i panowie, oto jedna z najlepszych gitarowych płyt, jakie usłyszycie w tym roku.

Tak, wiem, że mówimy o grupie Interpol i też wydaje mi się to niewiarygodne, ale "El Pintor" to rzecz po prostu wspaniała. Najdziwniejsze jest to, że Paul Banks i spółka nie przeszli jakiejś drastycznej rewolucji. Żadnych eksperymentów, udziwnień, żeniaczki z nowoczesnym trendami, tylko typowe dla zespołu brzmienie. Gdyby wrzuć dowolny numer z piątego albumu nowojorczyków między inne piosenki, wystarczy nanosekunda, by rozpoznać, że to Interpol. Ten sam co zawsze hipnotyzujący wokal, te same metaliczne gitary oraz solidna dawka melancholii. W zasadzie wszystkie znane elementy i patenty, a jednak poskładane w wyjątkowy sposób.

Może to kwestia podejścia, bo słychać, że Amerykanom chciało się tę płytę nagrać, że zrobili to z potrzeby serca. Może nie czuli presji, może nie oglądali się na nic i nikogo. Efektem 10 fantastycznych utworów. Ani pół słabego momentu. Dźwiękowe gęstwiny, pełen emocji wokal, znakomite melodie. Wszystko niesłychanie soczyste, mięsiste, wciągające i magnetyzujące. Mocne "My Desire", nostalgiczne, przywołujące klimat początków kariery formacji "My Blue Supreme", a przede wszystkim porywające szaloną dramaturgią i najzwyczajniej piękne "Breaker 1" to tylko kilka przykładów.

"El Pintor" to nie tylko najlepszy longplay Interpol od "Turn on the Bright Lights", ale może nawet i lepszy od osławionego debiutu.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: interpol