Recenzja

24-09-2014-21:25:22

In Flames - "Siren Charms"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

"Everything's Gone" to tytuł drugiego numeru na jedenastej studyjnej płycie In Flames. Niestety, idealnie oddaje zawartość płyty. Nieprawdopodobnie słabej.

Zawsze mam tak, że jeśli zespół, który w jakimś stopniu cenię, szanuję, wydaje płytę, staram się jej wielokrotnie słuchać i szukać na niej czegoś dobrego. Czegoś, co podtrzymałoby moją wiarę w artystę. Utwierdziło w przekonaniu, że wciąż stać go na coś dobrego. Że nawet, jeśli tym razem mu się niespecjalnie powiodło, to skrzą się tu i ówdzie iskierki nadziei, iż kolejna próba będzie udana. Z "Siren Charms" spędziłem bite trzy dni. Płyta leciała "na okrętkę", starałem się wychwycić jakiekolwiek podstawy do choćby umiarkowanego optymizmu. Połów przyniósł bardzo, ale to bardzo mizerne rezultaty.

Być może błądzę myśląc, że gdyby In Flames nie osiągnął takiego sukcesu komercyjnego w USA, jego płyty wciąż byłyby jak interesująca wycieczka w krainę, o której dość sporo wiemy, lecz chętnie przekonamy się, czy nie ma w niej jeszcze czegoś fajnego do zobaczenia. Tymczasem od paru lat Szwedzi krok po kroku zbliżają się do przepaści. Ich muzyka staje się coraz bardziej wyzuta z ikry, emocji, elementu zaskoczenia, a staje się czymś porównywalnym do odbijania przez robotnika karty w fabryce. Mamy podpisany papier, mamy sukces, podtrzymajmy go, wszak wiemy, co lubią masy. Pewnie ich myślenie nie idzie w tę stronę, lecz bliskie spotkania z "Siren Charms" uprawniają do takich stwierdzeń. Płyta sprawia wrażenie, jakby powstała z musu. Bezrefleksyjnego ułożenia klocków, które opatrzyły się jakiś czas temu. Tu nie ma życia, jest bezpłciowa rutyna. Tak, Amerykanie łykną to na pewno, bo oni mają podejście trochę jak inżynier Mamoń. Lubią melodyjki, bezpieczne, nie za ostre riffy, wokal zalatujący chwilami zagubionym śpiewakiem z nurtu emo. Tylko czy tak powinien postępować szanujący się artysta? Co z tego, że brzmienie jest fajne, że nagrywali w legendarnych studiach Hansa. Braku dobrych kompozycji, haczyka, czegoś, co słuchacza wciągnie, przytrzyma i każe do siebie wracać, żaden producent nie nadrobi.

Jako się napisało wyżej, zawsze szukam punktów jasnych. Na "Siren Charms" nie czułem zażenowania i obojętności chyba tylko przy "Filtered Truth", może jeszcze "When The World Explodes". Czasem wybiera się zły kierunek. To zdarzyło się In Flames. Spojrzałem na Metal-Archives. Płyta zbiera potworne cięgi od recenzentów. Z przykrością stwierdzam, że rozumiem, dlaczego tak się dzieje.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: in flames