Recenzja

28-07-2015-20:27:49

The Internet - "Ego Death"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Gdyby nową płytę The Internet trzeba określić jednym przymiotnikiem, wybrałabym smakowity.

"Ego Death" to muzyczny odpowiednik lodów. Nie kwaskowych, dietetycznych sorbetów, ale tych pełnomlecznych, aksamitnych na dodatek z karmelową polewą. Utwory z tego krążka po prostu rozpływają się... w uszach. Syd tha Kyd, Matt Martians oraz ich współpracownicy i goście serwują przepyszną mieszankę zmysłowego soulu i ciepłej elektroniki z jazzową posypką i nieprzesadnie wrzuconymi bakaliami w postaci hip-hopu, psychodelii. Treściwa, słodka, ale na pewno nie mdląca rzecz.

Żadnych ckliwości, banałów, za to z odrobiną mroku, surowości ("Special Affair") czy dla kontrastu egzotyki ("Go With"). Co ciekawe, to wszystko niemal wyłącznie z kobiecymi wokalami - Syd, ale także rozanielonej tu Janelle Monáe ("Gabby"). Brzmienie jest pełne, nasycone i zharmonizowane, produkcja dopieszczona, a całość po prostu dojrzała i przemyślana. Najfajniejsze, że The Internet nie próbują wyważyć otwartych drzwi. Nie silą się na innowacje, eksperymenty, brawurowe rozwiązania. Wręcz przeciwnie, czerpią z klasyki, sprawdzonych patentów, starają się być przyjaźni słuchaczowi, a wszystko łączą z wielkim wyczuciem.

The Internet rozwijają się i coraz lepiej kształtują swój styl, charakter. "Ego Death" to dzieło niemal kompletne, bogate, różnorodne, wielobarwne. Hitów na listy przebojów tu brak, ale smakowitych kawałków dostajemy w bród.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!