Recenzja

09-08-2015-23:37:18

Joss Stone - "Water for Your Soul"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Jeśli lubicie Joss Stone, jej nową płytę prawdopodobnie też polubicie.

Był soul, był blues, teraz przyszła pora na reggae. Do nagrania takiego albumu namówił Angielkę Damien Marley, gdy pracowali nad projektem SuperHeavy (którego skład uzupełnili Mick Jagger, Dave Stewart i A. R. Rahman). Artystka posłuchała rady i udowodniła, że i w takich klimatach czuje się jak ryba w wodzie.

"Water for Your Soul" to przede wszystkim brzmienie rodem z Jamajki, choć bogato zaaranżowane, przetkane rozmaitymi dźwiękami, flirtujące z innymi stylami. Dominują miękkie, delikatne, spokojne rytmy, luz, słońce i ogólne rozbujanie. Jak do wszystkiego, Joss wkłada serce i pasję, dlatego jej piosenki reggae pełne są emocji i zaangażowania. Brzmią szczerze i prawdziwie. Słychać, że w jej żyłach płynie też taka muzyka, choć nie tylko do niej się ogranicza. Owszem, "Way Oh", "Wake Up" z udziałem Damiena Marleya czy "Molly Town", to w zasadzie czyste reggae, ale już w "This Ain't Love" silnie wybija się R&B i granie spod znaku Fugees, "Let Me Breathe" uwodzi latynoskimi nutami, a "Sensimilla" to w zasadzie soulowa ballada, całkiem zresztą interesująca, niebanalna. Mamy też elementy gospelowe czy hiphopowe oraz iście popowe patenty ("Star" z hollywoodzkimi smykami i dziecięcym chórem).

Nie jestem fanką reggae, stąd "Water for Your Soul" nie będzie moją ulubioną płytą Joss Stone. Trzeba jednak przyznać, że dziewczyna jest naprawdę uzdolniona, muzykalna i ma bardzo szerokie horyzonty. Wypada naturalnie, bezpretensjonalnie i po prostu dobrze. Jeśli lubicie reggae, szczególnie w wersji fusion, siódmy album artystki na pewno umili wam to upalne lato.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: joss stone