Recenzja

11-07-2009-14:09:27

Saxon - "Into The Labyrinth"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Odkąd Saxon zaczął współpracować z producentami z Niemiec, czyli od blisko 15 lat, nie powstała płyta zespołu, którą można by określić jako zdecydowanie słabą. "Into The Labyrinth" to kolejny dowód na to, że angielsko-niemiecki alians sprawdza się bardzo dobrze.

Saxon i Charlie Bauerfeind pracowali ze sobą po raz czwarty. Efekt ponownie jest zadowalający. Niemiec wie, jak powinien brzmieć zespół grający klasyczną odmianę metalu, jaką nadać mu moc, jak wyeksponować poszczególne instrumenty. Dzięki temu nie ma wątpliwości, że Saxon to ciężkie metalowe granie, w którym najważniejsze są gitary Paula Quinna i Douga Scarratta, pulsujący bas Nibbsa Cartera i mocna perkusja Nigela Glockera, dla którego jest to druga studyjna płyta po powrocie do Saxon.

Nie można pominąć jedynego w swoim rodzaju, niezniszczalnego głosu 58-letniego dziś Biffa Byforda, który brzmi świetnie. Będąc nie tak dawno na koncercie Saxon, wiem, że to nie studyjne triki sprawiają, że tak jest. Anglik po prostu wie, jak właściwie dbać o swoje struny głosowe i umie śpiewać.

Saxon przez ponad 30 lat istnienia nagrał wiele metalowych evergreenów, by wymienić "Princess Of The Night", "Wheels Of Steel", "Crusader", "Broken Heroes", "Denim And Leather" czy "Power And Glory". Zwykle każda płyta grupy zawiera parę perełek, zaś resztę dopełniają kawałki, które może i najgorsze nie są, ale zwykle zapomina się o nich, gdy minie okres intensywnej promocji i premiery krążka. Z "Into The Labyrinth" jest podobnie. Znakomicie reprezentują album rockowy, jakby wyjęty z czasów "Innocence Is No Excuse", "Live To Rock", bluesujący "Slow Lane Blues", ostry "Demon Sweeney Todd", o krwawym golibrodzie, którego historię w formie musicalu przedstawił niedawno Tim Burton. Publika na koncertach pewnie będzie wariować przy szybkim "Hellcat". Zupełnie niepotrzebna jest z kolei bluesowa, bottleneckowa wersja "Coming Home", znanego z wyśmienitego albumu "Killing Ground". Takie "ciekawostki" daje się na strony B singli, a nie na płyty. Fani kochający Saxon wiedzą, że Biff i Paul wychowali się słuchając rockowych i bluesowych artystów, ale założę się, iż wolą swoich idoli w metalowym repertuarze. Poza tą ewidentną wpadką jest całkiem dobrze. Aż się chce łbem pomachać i poskakać.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!