Recenzja

20-11-2010-17:04:40

Czesław Śpiewa - "Pop"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Płytą "Debiut" Czesław Mozil wparował z hukiem na polską scenę muzyczną i nieźle na niej namieszał. Drugi krążek przesympatycznego artysty nie ma szans na podobny sukces.

Czesław nic nie stracił z tego, co znamy z "Debiutu". Piosenki są kolorowe, w większości bogato zaaranżowane (jest nawet orkiestra symfoniczna z Łodzi), z przymrużeniem oka i nieco poważniejsze. Klimatycznie są między teatrem, kabaretem, w którym rządzi pijany walczyk, a wódczaną biesiadą w gęstej od dymu krakowskiej knajpie na Kazimierzu (wątków krakowskich mamy na płycie kilka). Chwilami jest tak, jakbyśmy słuchali utworów z filmów dla dzieci, czy wręcz kołysanek. To nie jest zaskoczenie, bo Czesław to takie duże dziecko, którego nie sposób nie lubić. Dziecko, które bawi się muzyką, przy okazji bawiąc wszystkich wokół. Czasami zdarzają mu się psikusy. Ale Czesław musi pamiętać, że zabawa w biznesie muzycznym daleka jest od luzu, beztroski i bywa poddawana ocenie. Czasem surowej.

"Pop" traci w porównaniu z debiutem tym, że nie ma tu tylu pięknie wpadających w ucho piosenek. Przez parę pierwszych numerów jest wręcz nudnawo. Jakby Czesław chciał nas uśpić miłą historyjką na dobranoc. Budzi nas dopiero mocne uderzenie w udanym "O tych w Krakowie". Średnim pomysłem było zamieszczenie kilku utworów po angielsku. Mozila polubiłem także za to, że dzielnie walczył z wyszukaną polszczyzną, którą - jak przyznawał - nie zawsze rozumie. Jeśli wydawca zdecydował się na kawałki w języku Szekspira licząc, że uda mu się sprzedać artystę na Zachodzie, to się przeliczy. Bzdura, jak mało która, można napisać, cytując fragment "Debiutu".

O zbliżeniu się do sukcesu pierwszej płyty nie ma co marzyć. A Czesław i jego wydawca wyraźnie o tym marzą. Na pewno nieprzypadkowo wybrano na singel przypominający przebojową "Maszynkę do świerkania" numer "W sam raz". Lepszym wyborem byłaby wolna, nastrojowa, dość smutna "Caesia & Ruben", z silnie zaznaczonymi smyczkami i dęciakami. Wartość piosenki podnosi obecność w niej Kasi Nosowskiej. Obok "Caravan" ze świetnie wspomagającą Mozila Gabą Kulką oraz "Pożegnania małego wojownika", to najmocniejsze punkty "Pop". Nergal niewiele tu wniósł. Ale chyba każdy wie, albo jest w stanie się domyślić, skąd jego obecność w zestawie.

Gdyby szukać bezpośrednich nawiązań do tytułu, to właśnie w "Pożegnaniu…". Czesław oddał tu pokłon popowi lat 80. Pokłon specyficzny, bo poza oldschoolowymi klawiszami mamy też podniosłe orkiestracje i przeciągłe pokrzykiwania w stylu amerykańskich hiphopowców. Zapowiadano, że będzie teatralnie, będzie o miłości, smutku, nadziei i beznadziei. Jest. Że będzie podróż pomiędzy sztuką a kiczem. Więcej jest sztuki niż kiczu. Czesław zapowiadał, że zaprezentuje inne spojrzenie na muzykę pop. Ale spojrzenie jest takie, jak na debiucie. "Pop" to jakby ciąg dalszy tego krążka. Świetnie brzmi, miło się go słucha, raczej nie zmęczy, bo trwa nieco ponad 34 minuty. Lecz nie ma w sobie bakcyla, który zagnieżdżał się w głowach i rozprzestrzeniał tę przemiłą piosenkową zarazę w postaci choćby "Maszynki…", "Ucieczki z wesołego miasteczka" czy "Mieszka i Dobrawy…".

Podziel się na facebooku! Tweetnij!