Recenzja

08-05-2012-16:58:24

Florence And The Machine - "Ceremonials"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Piękny - mający najlepsze cechy swojego gatunku, rodzaju itp. lub będący doskonałym w jakiejś dziedzinie. Taką definicję słowa "piękny" podaje PWN. Tym właśnie jest "Ceremonials".

Pisanie recenzji nie jest łatwe. W końcu dlatego między innymi kochamy muzykę, że wyraża więcej niż słowa. Dostarcza doznań, które nie sposób zwerbalizować. Czasem trzeba tyrad, tony epitetów, by chociaż przybliżyć dźwiękowy świat stworzony przez artystę. Z Florence And The Machine i płytą "Ceremonials" nie ma takiego problemu. Album można, a w zasadzie trzeba, określić jednym słowem - piękny.

Oczywiście, można się bawić w rozbieranie piosenek na czynniki pierwsze. Pisać o ślicznych melodiach, baśniowym klimacie, urzekających refrenach, zachwycających wokalnych interpretacjach Welch, nieziemskich aranżacjach (te harfy! i plemienne bębny), ale wszystko tak naprawdę mieści się w słowie "piękny". Już zupełną profanacją wydaje się natomiast "ograniczenie" "What The Water Gave Me", "Heartlines" czy "Spectrum" do choćby najbardziej wymyślnego i szczegółowego opisu. Bo poza stwierdzeniem, że to piękne utwory, wszystko inne, co powiemy będzie zaledwie ułamkiem tego, co słyszmy.

Flo swymi nowymi nagraniami przywróciła najczystsze, najbardziej szlachetne, niemal klasyczne znaczenie słowa "piękne". "Ceremonials" jest piękne w sposób, w jaki piękne są rzeźby Rodena, budowle Gaudiego czy gwiezdne konstelacje na letnim niebie.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!