How to destroy angels_ - "An Omen_"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Gdyby nie znajomość chronologii można pomyśleć, że "An Omen_" to pierwsze wydawnictwo How to destroy angels_.

Druga EP-ka formacji Trenta Reznora to eksperymenty, poszukiwania i zabawa, choć bardzo na poważnie, dźwiękiem. Podczas gdy debiut projektu był mocno reznorowy, czytaj nie aż tak odległy od dokonań Nine Inch Nails, nowe dzieło raczej fanom NIN niekoniecznie przypadnie do gustu. Dużo tu ambientu, przestrzennych krajobrazów, snujących się motywów. Słowem-kluczem jest loop. Mnóstwo tu zapętleń, powtórzeń, stanowiących swoistą warstwę ochronną, przez którą trzeba się przebić. No właśnie, przebić. Nie jest to bowiem łatwy materiał oparty o mocne rytmy, wyraziste melodie, choć i jednych i drugich nie brakuje. Stanowią one jednak zaledwie jeden z wielu elementów składających się na złożone, gęste nagrania. Podobnie zresztą jak Mariqueen Maandig, która częściej dostarcza kolejne dźwięki, niż śpiewa w tradycyjnym rozumieniu tego słowa.

Niewątpliwym atutem krążka jest samo brzmienie, utkane z niezliczonej ilości pojedynczych elementów. Nałożonych na siebie, posplatanych, przenikających się, nawarstwiających. Jakby połączenie pajęczyny i sześcianu z "Cube", z tym, że w muzycznym wymiarze. Słuchanie tego materiału na słuchawkach to istna wyprawa odkrywcza. Nie sposób też nie docenić różnorodności zestawu z akustycznym, eterycznym, niemal piosenkowym "Ice Age" na jednym biegunie i momentami kakofonicznym, chaotycznym "Speaking in Tongues" na drugim.

Brakuje jednak tego, co było do tej pory atutem Reznora - siły rażenia. Niekoniecznie mówimy tu o mocy, agresywnych utworach, ale też wciągającym klimacie, urzekającej delikatności, zaskakujących kontrastach. "An Omen_" przypomina nieco materiał warsztatowy, testowy, próbny. Punkt wyjścia dla dalszych poszukiwań, rozwoju, zalążek tworzenia unikatowego stylu. I miejmy nadzieję, że tym właśnie jest i długogrająca płyta How to destroy angels_ zwali nas z nóg.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!