Recenzja

31-08-2016-22:55:58

De La Soul - "and the Anonymous Nobody..."

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Trzeba być geniuszem albo szaleńcem, by na jednej płycie pożenić piosenki z udziałem Snoop Dogga, Justina Hawkinsa, Davida Byrne'a i Damona Albarna.

Mówienie o "and the Anonymous Nobody..." jako o albumie hiphopowym jest wielce krzywdzące i mocno upraszczające. Na tym krążku dzieje się tak wiele, tak rozmaitych rzeczy, z udziałem tak wielu różnych osób, że sprowadzanie tej muzyki do rapu byłoby po prostu niesprawiedliwe. Nie jest to nawet dzieło wielogatunkowe, ale raczej ponad-, para-, metagatunkowe. Tu nie ma granic, nie ma barier, wszystkie chwyty dozwolone. Co ciekawe nie mamy do czynienia z materiałem nowoczesnym, hybrydą na miarę XXI wieku. Nic z tych rzeczy. Nie nowa jakość, nowy nurt, ale swego rodzaju kolorowy, muzyczny wachlarz. Trochę jakby wyjątkowo udana playlista kogoś o eklektycznym guście.

Na tym polega geniusz De La Soul, że jakoś to wszystko współgra, nie brzmi dziwnie, nienaturalnie, że zmieniający się w klasyczny rockowy numer z gitarowymi popisami "Lord Intended" z Justinem Hawkinsem z The Darkness wypada równie przekonująco, co rozbujane, muśnięte disco "Pain" ze Snoop Doggiem. Jeśli chodzi o szaleństwo to przejawia się ono w pewnej postawie. Nie ma bowiem na tym albumie grama zadęcia, artystycznego zadufania, są po prostu dobre pomysły i dobra zabawa. Brawura, polot i finezja. No i przede wszystkim dobre utwory. "Memory of… (Us)" z Estelle i Pete'em Rockiem urzeka delikatnością, liryzmem, "Snoopies" z Davidem Byrne'em jest jedną z najbardziej nieokreślonych rzeczy, jakie kiedykolwiek powstały, "Trainwreck" to po prostu świetny, oparty na rozedrganym basie hip-hop, "Drawn" z Little Dragon zabierze nas w piękną, pełną niespodzianek podróż, a z Damonem Albarnem można robić wszystko i to w obrębie jednego utworu ("Here in After").

Numer "You Go Dave (A Goldblatt Presentation)" jest fikcyjną rozmową fana muzyki niezadowolonego z aktualnie wydawanych płyt i przedstawiciela De La Soul. Sprowadza się to do tego, że wszystko, co się obecnie ukazuje to śmieci i dopiero "and the Anonymous Nobody..." jest tym niesamowitym, dającym spełnienie objawieniem. Jest w tym nieco przesady, sporo arogancji, ale bardzo dalekie od prawdy to nie jest.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: de la soul