Aktualności

05-08-2018-21:00:00

Znane/Nieznane #1: Queen - Flash Gordon

Fragment okładki albumu

Podziel się na facebooku!

Każdy, kto interesuje się muzyką jest w stanie bez zastanowienia wymienić tytuły największych przebojów i najpopularniejszych albumów topowych artystów. W przypadku twórców najbardziej kreatywnych, na odkrycie czeka cały świat nagrań, które nie wylądowały na piedestale. To właśnie one często dostarczają interesującej zawartości, śmiałych eksperymentów, którym daleko do złotego standardu idealnych radiowych piosenek. W tym cyklu przybliżamy nagrania niedocenione, czasem zapomniane, ale z pewnością takie, którym warto dać szansę.

Queen pracował nad swoim ósmym studyjnym albumem „The Game”, gdy pod koniec 1979 roku, zwrócił się do nich producent filmowy Dino De Laurentiis z propozycją przygotowania muzyki do powstającego filmu science-fiction „Flash Gordon”. Grafik zespołu na rok 1980 był już bardzo napięty, ale praca nad ścieżką dźwiękową do filmu chodziła im po głowie od dawna. Zgodzili się, bo to była okazja, na jaką czekali. Dostawaliśmy oferty, ale większość z nich polegała na stworzeniu filmu wokół muzyki, na zasadzie „gwiazda muzyki pojawia się w filmie o gwiazdach muzyki”, a to już było wałkowane wiele razy – wspominał Brian May na łamach „The Guitar Greats”. My mieliśmy napisać ścieżkę dźwiękową na takich samych zasadach, na których pracują kompozytorzy muzyki filmowej, czyli przygotować mocne tło muzyczne, które pomoże samemu filmowi. To nas przyciągnęło.  Pomyśleliśmy, że grupa rockowa nigdy wcześniej czegoś takiego nie zrobiła. To była nasza szansa, by napisać prawdziwą muzykę filmową. Po raz pierwszy w historii więc pisaliśmy pod konkretny gatunek, a jedynym kryterium sukcesu było to, czy muzyka pasowała do filmu.



Terminarz był jednak nieubłagany, w rezultacie przez pewien czas Queen pracował nad dwoma albumami jednocześnie, w tym samym czasie przygotowując się do trasy koncertowej promującej „The Game”. Czasu było mało, do tego ekipa filmowa zmagała się z własnymi problemami przy produkcji. Na szczęście członkowie zespołu mieli możliwość obejrzenia kilku jeszcze nie ukończonych scen z filmu. Spodobały im się, więc zabrali się do pracy i przygotowali dema. Pewnego dnia wszyscy spotkaliśmy się w studiu nagraniowym i przedstawiliśmy nagrania Dino i Mike’owi (Hodgesowi, reżyserowi filmu – przyp. TK) – opowiadał Brian May w „Independent”. Powiedzieliśmy: ‘Oto co mamy. Co myślicie?’ To było okropne, Mike zaczął podskakiwać mówiąc: ‘Genialne, genialne’, a Dino siedział z bladą twarzą i najwyraźniej nie podzielał tego entuzjazmu, a kiedy usłyszał czołówkę którą napisałem – „Flash” – powiedział: ‘To jest bardzo dobre, ale nie do mojego filmu’.

Jednak produkcja filmu bardzo się pokomplikowała i muzyka przestała być największym zmartwieniem producenta. Cały klimat filmu zmierzał w nieco innym kierunku, niż pierwotnie wyobrażał to sobie De Laurentiis. Ton robił się coraz bardziej niepoważny, ale Queen podszedł do zadania jak najbardziej poważnie. Do tego stopnia, że o rok przesunęli planowany album „Greatest Hits”.

Muzyka do „Flash Gordon” to doskonały przykład na nieograniczone pokłady kreatywności członków zespołu. Nie, żeby na wcześniejszych albumach brakowało ciekawych pomysłów, ale dopiero przy tworzeniu muzyki filmowej mogli uwolnić się od wszelkich ram strukturalnych. Ponadto stworzenie albumu przypadło na początek lat 80-tych, a więc okres swoistej metamorfozy stylistycznej, jaka rozpoczęła się na albumie „The Game”, a pełną moc osiągnęła na wydanym dwa lata później „Hot Space”.



Na „Flash Gordon” już pełną mocą rozbrzmiały więc syntezatory, uprzednio zaledwie skromnie sygnalizowane na „The Game”. To one dominują w bardzo filmowych, typowo ilustracyjnych miniaturach instrumentalnych, takich jak złowieszcze „Ming’s Theme” czy „Escape from the Swamp”. Są też fragmenty bardzo wówczas nowoczesne, jak choćby pulsujący rytm syntezatora w „Football Fight”. Tutaj też wkrada się monotonny, ale energetyczny rytm perkusji, który pozwala na moment pojawić się gitarom. Z rzadka inne instrumenty milkną, by pozwolić gitarze błyszczeć na pierwszym planie, jak w „Execution of Flash”. Podobnie jak w pięknie i oszczędnie zaaranżowanym marszu weselnym.

Nawet na tak odważnej, eksperymentalnej płycie nie brakuje jednak momentów stricte rockowych, z których słynął wczesny Queen. Niektóre riffy gitarowe zdają się wybrzmiewać nawet we współczesnych nagraniach przeróżnych zespołów. Monotonny riff z nierównymi akcentami w „Crash Dive on Mingo City” mógł zainspirować norweskiego Kvelertaka przy pisaniu „1985”, a dynamiczny, galopujący riff z towarzyszącym mu żywym podkładem perkusyjnym z „Battle Theme” mógł chodzić po głowie Metallice przy wymyślaniu głównego riffu z „The End of the Line”.

Wspomniany riff jest zresztą motorem napędowym jednej z dwóch typowych piosenek na albumie „Flash Gordon”. Ową piosenką jest „The Hero” – klasyczny, hardrockowy Queen. Na singla promującego wybrano jednak otwierające album „Flash’s Theme” – rzecz nieco bardziej niebanalną w aranżacji, pełną charakterystycznych wówczas dla zespołu zaśpiewów, harmonii wokalnych i drobnych łamańców rytmicznych.



Chociaż singiel „Flash” na listach przebojów radził sobie całkiem nieźle, a obie piosenki wykonywane były przez zespół na koncertach, album nie został przyjęty zbyt entuzjastycznie przez fanów. Mieli oni za złe grupie, że firmowali „Flash Gordon” jako swój pełnoprawny album. Nie pomogła też z pewnością wyjątkowo niefortunnie dobrana data premiery, bowiem 8 grudnia 1980 roku świat obiegła wiadomość o zabójstwie Johna Lennona. Fanom muzyki rockowej więc nie w głowie było świętowanie kolejnego albumu Queen, który zresztą ukazał się raptem 6 miesięcy po premierze „The Game” i to właśnie na nim skupiona była promocja.

To, co dla wielu było wówczas trudne do strawienia, z pewnością ciężko zniosło także próbę czasu. W delektowaniu się muzyką mocno przeszkadzają wplecione czasem na siłę, a czasem bez ładu i składu fragmenty dialogów i efektów dźwiękowych z filmu. Chociaż to sam zespół wpadł na ten pomysł, aby nadać elementy narracji i struktury poszczególnym utworom, które często wydają się zupełnie oderwane od siebie. Można się zastanawiać, czy jeśli prace nad muzyką do filmu odbywałyby się w bardziej spokojnym okresie, materiał brzmiałby zupełnie inaczej. Niestety, nie dysponowaliśmy wystarczającą ilością czasu – mówił Brian May w wywiadzie dla „Guitar Player.” Przygotowywaliśmy „The Game” i trasę po Stanach w tym samym czasie i to było szaleństwo. Włożyliśmy w to tak wiele pracy, jak mogliśmy. Pracowaliśmy tydzień tu, tydzień tam. Spędziłem trochę czasu z kompozytorem Howardem Blakem i orkiestrą żeby to wszystko ze sobą jakoś połączyć.

W tym szaleństwie była jednak metoda. Efektem jest płyta która brzmi przekornie świeżo i interesująco nawet 38 lat po premierze. Mimo że wiele elementów bezlitośnie zdradza erę, w której została nagrana - zwłaszcza kiczowate efekty dźwiękowe i charakterystyczne brzmienia syntezatorów - nadal jest to absolutnie unikalna mieszanka brzmień elektronicznych, muzyki orkiestrowej i organicznego żywiołu legendarnego zespołu rockowego i wielkiego wokalisty z czasów ich świetności.

Tracklista:
1. "Flash's Theme"
2. "In the Space Capsule (The Love Theme)"
3. "Ming's Theme (In the Court of Ming the Merciless)"
4. "The Ring (Hypnotic Seduction of Dale)"
5. "Football Fight"
6. "In the Death Cell (Love Theme Reprise)"
7. "Execution of Flash"
8. "The Kiss (Aura Resurrects Flash)"
9. "Arboria (Planet of the Tree Men)"
10. "Escape from the Swamp"
11. "Flash to the Rescue"
12. "Vultan's Theme (Attack of the Hawk Men)"
13. "Battle Theme"
14. "The Wedding March" ("Bridal Chorus" instrumental)
15. "Marriage of Dale and Ming (And Flash Approaching)"
16. "Crash Dive on Mingo City"
17. "Flash's Theme Reprise (Victory Celebrations)"
18. "The Hero"

źródło: Tymoteusz Kociński dla Koncertomania.pl
05-08-2018-21:00:00

Podziel się na facebooku!

TAGI: queen