Aktualności

11-07-2019-19:19:00

Historia pierwszej płyty... Kortez – „Bumerang”

Okładka omawianego albumu

Podziel się na facebooku!

Łukasz Federkiewicz, znany szerszej publiczności jako Kortez, to jeden z nielicznych przykładów na to, że scenariusz „od pucybuta do milionera” da się w Polsce zrealizować. Nawet, jeśli słowo „milioner” jest tu nieco na wyrost, to z pewnością można podstawić „artysta, który dzięki wierze i ciężkiej pracy osiągnął sukces, nie tracąc po drodze autentyczności”. Jeszcze w trakcie nagrań debiutanckiego albumu „Bumerang” Kortez, jak sam przyznał, przechodził najgorszy okres w życiu. Wkrótce jednak jego życie miało zacząć się zmieniać.

Muzyka interesowała Korteza od wczesnego dzieciństwa. Mały Łukasz zafascynował się światem muzyki klasycznej. W rodzinnym domu nie brakowało instrumentów. Chłopiec bawił się wszystkim, co mu wpadło w ręce - gitarą, akordeonem, klawiszami. Rodzice zapisali go do szkoły muzycznej w Krośnie, gdzie uczył się gry na puzonie. Jednocześnie ćwiczył grę na fortepianie, tak z prywatnymi nauczycielami jak i samodzielnie.

Zacząłem zauważać, że bardzo łatwo przychodzi mi tworzenie muzyki – opowiadał o swoich początkach Kortez w rozmowie z Radio RAM w 2015 roku. Wymyślanie dźwięków, melodii i tak dalej, więc postanowiłem obrać tę drogę. Pierwsze pełnoprawne piosenki napisał w wieku 24 lat. Proste utwory oparte na podstawowych progresjach akordów początkowo lądowały w szufladzie. Nie było nawet sposobności, by pomyśleć o poważnej karierze muzycznej, bowiem gdy urodził mu się syn, musiał imać się różnych zajęć, żeby utrzymać rodzinę. Jak przyznał w rozmowie z „Gazetą” w 2015 roku: Jak musisz zap****ać 14 godzin dziennie, żeby utrzymać rodzinę, to nie masz czasu, żeby realizować inne plany.

Jednak muzyka nadal grała w sercu Korteza. Nauczył się gry na gitarze i wciąż komponował, a los zaczął się odmieniać, gdy siostra bez jego wiedzy i zgody zgłosiła go do precastingu do programu „Must Be the Music”. Jej brat sam z siebie nigdy nie zgłosiłby się do takiego programu, bo ich nie lubi. Mimo wszystko postanowił dać sobie szansę - zaprezentował swoje piosenki, ale jurorzy nie byli zainteresowani. Zauważył go jednak prezes Jazzboy Records Paweł Jóźwicki, człowiek mogący pochwalić się sporymi sukcesami na polu odkrywania talentów. Kortez nie miał pojęcia, kim on jest. Wybiegł za mną jakiś dziwny gość z brodą, zbił pionę i mówi, że ma studio w Warszawie i może mi pomóc nagrać piosenki – opowiadał w rozmowie z „Gazetą”. Pomyślałem, że po co będę jechał do Warszawy, skoro mam kumpli w okolicy, u których mogę to zrobić za darmo. Dzięki wstawiennictwu Jóźwickiego Kortez pojechał jeszcze na główny casting, jednak i tutaj go odrzucono.

Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Panowie wkrótce podpisali kontrakt płytowy. Miesiąc później, w maju 2014 roku, Kortez wszedł do studia z producentem Olkiem Świerkotem.

Od razu zobaczyłem w nim wrażliwego typa – opowiadał zapytany przez „Gazetę” o początki współpracy Świerkot. Kortez może być totalnym utracjuszem, ale akurat do muzyki ma szlachetne podejście. Widać, że to dla niego ważne. Nie chodzi na kompromisy. Może to banalne, ale najbardziej ujmujące w Kortezie jest to, że gość jest szczery. Wierzysz mu od początku do końca. Podczas pierwszej sesji, trwającej w sumie dwa tygodnie, nagrał 66 utworów, które stały się jego oficjalnym demo. Pamiętam, jak zaczynaliśmy nagrywać i przyniósł piosenki – kontynuował Świerkot. Miał ich mnóstwo, a każda następna była lepsza od poprzedniej. Siedział, zmieniał kartki w zeszycie, w którym miał zapisane teksty, i grał. Bo na pamięć to znał ze cztery. Miał ich tyle, że musiał sobie przypominać.

W styczniu 2015 roku zaprezentowano pierwsze wybrane utwory dziennikarzom. W efekcie były regularnie grane w radiowej „Trójce”. W marcu ukazała się EP-ka „Jazzboy Session EP” z utworami „Zostań”, „Joe” i „Co myślisz?” (dwa ostatnie wydane potem ponownie na Bonus CD do „Bumerang”). Wydawnictwo przyjęło się świetnie, nakład szybko się wyczerpał, a utwór „Zostań” został wyjątkowo doceniony przez słuchaczy. Jestem totalnie zaskoczony – przyznał Kortez w Radiu RAM po premierze EP-ki. Bardzo mi miło z tego powodu że ludzie tak to odbierają.

Nagrania debiutanckiego albumu trwały do lipca 2015 roku. W tym czasie Kortez mieszkał w studiu i dorabiał pracując na budowie. To była dla niego chwila wielkiej próby. Jego życie tak się wówczas potoczyło, że aby widywać się ze swoim małym synem, zmuszony był pokonywać odległość 600 kilometrów autobusem w weekendy. Dopiero niedawno zdałem sobie sprawę, jak dużo musiało go kosztować to mieszkanie przez rok w studiu, w piwnicy – przyznał Jóźwicki rozmawiając z „Gazetą”. Myślałem, że przyjechał chłopak do Warszawy i najważniejsze, że na łeb mu nie leci. A jeszcze zupkę ugotuję, na browara zaproszę. Co on więcej potrzebuje? Niech tylko nagrywa. Ta sytuacja dała muzykowi perspektywę i sprawiła, że potrafi docenić to, co ma. Pracując na budowie, jesteś spocony, śmierdzący, zły – stwierdził Kortez. Robiąc muzykę, wchodzisz w inny świat, gdzie jest pięknie, gdzie nic ci nie utrudnia życia.

Debiutancki album Korteza „Bumerang” ukazał się 25 września 2015 roku nakładem Jazzboy Records. Zdobył drugie miejsce na polskiej liście sprzedaży OLiS, potrójną platynę i Fryderyka w 2016 roku. Krytycy ocenili go zgodnie i bardzo pozytywnie. Kortez nie mógł opędzić się od chwalebnych recenzji.

Mirosław Pęczak w recenzji dla „Polityki” doceniał minimalizm brzmieniowy: Proste kompozycje z łatwością budują nastrój, aranżacje są oszczędne, ale niekiedy zaskakują doborem instrumentarium, wokal przeważnie surowy i „męski”, ale w poruszającej balladzie „Od dawna już wiem” sięga wysokich rejestrów, co przypomina trochę subtelny śpiew Antony’ego Hegarty’ego.

Kaśkę Paluch w recenzji dla „onet” urzekł przede wszystkim szczery przekaz: (...) melodie, instrumenty, abstrakcyjne teksty, charakterystyczne detale służą budowaniu emocjonalnego napięcia, tworzeniu intymnej atmosfery i osobistego przekazu. To, w jaki sposób Kortez osiąga to w "Ludziach z lodu", jest prawdziwym majstersztykiem mieszanki talentów komponowania, śpiewania i opowiadania, od którego po plecach przechodzi dreszcz.

Tomek Doksa w recenzji dla „Interii” podkreślił autentyczność zawartą na albumie: Ze swoim magnetycznym, szczerym głosem i wsparciem doborowego towarzystwa specjalistów od pisania tekstów, Kortez osiąga w końcu z "Bumerangiem" kosmiczne poziomy i jeśli ktoś nie zakocha się w jego twórczości od pierwszego podejścia, ten albo nie ma serca (bo jego piosenki to naprawdę wspaniałe, pełne emocji utwory), albo... zwyczajnie nie zna się na porządnej muzyce.

Dla samego Korteza kluczowe było w tym procesie zawarcie osobistych przeżyć i łączenie się z odbiorcami. „Bumerang” rozwala ludzi, którzy mają dzieci – zwierzał się artysta w rozmowie z magazynem „Teraz Rock” w 2018 roku. Nie zawsze trzeba pisać tak, że wszyscy zrozumieli. Z muzyką i sztuką jest tak, że zrozumiesz je dopiero, gdy coś przeżyjesz, dopiero wtedy poczujesz pokrewieństwo. Przeczytać o czymś, czy sobie wyobrazić to zupełnie coś innego niż zdobyć doświadczenie. Zawsze warto zdobywać doświadczenia, to daje mądrość i wiedzę. A miłości człowiek uczy się dopiero, jak ma dzieci. Bo to, co jest wcześniej, mówienie komuś, że się go kocha, to są głównie puste słowa. Słowa są ważne, trzeba tę miłość nazwać, ale najważniejsze jest komuś tę miłość pokazać. Słowa mają sens dopiero, gdy opisują coś, co się przeżyło. To jest niesamowite, to jest jakaś magia, jak słowa mogą być puste, jeśli nie są podparte doświadczeniem.

Synowi Kortez zadedykował utwór „Joe”. Gdy ów został zagrany przez artystę podczas castingu do „Must Be the Music”, został skrytykowany przez jednego z jurorów, Piotra Roguckiego, za zbytnią nonszalanckość. Kołysanka ma ciężki tekst, nie taki jak klasyczne kołysanki – bronił utworu Kortez w rozmowie z „Gazetą”. Ale jak śpiewasz do snu swojemu małemu dziecku, nie chcesz, żeby odczuwało smutek, tylko błogość - wcale nie musi rozumieć, o czym śpiewasz. Dziecko odbiera to jako coś pięknego, mimo że numer jest przygnębiający.

Teksty, poza Kortezem, dostarczyli na ten album Ten Typ Mes, Roman „Graftman” Szczepanek, Anna Michalska i Agata Trafalska. Kortez był otwarty na spojrzenie na świat innych ludzi i na śpiewanie ich tekstów jak swoje własne. Czasem masz coś w głowie, coś czujesz – tłumaczył. Ale ktoś, kto widzi to inaczej, może odświeżyć twoje spojrzenie. Na przykład taką samotność jak z „Pocztówki z kosmosu” - nawet bym nie wpadł na to, że można ją tak opisać, jak zrobił to Ten Typ Mes. Albo niezgodność charakterów na podstawie tego, że w zupie nie pasuje mi imbir, a ty lubisz i szukasz kogoś, kto go lubi. Co za pomysł!

Wyszła więc płyta przepełniona intymnymi zwierzeniami dotyczącymi miłości i jej braku. Teksty mówią o bólu, tęsknocie, rozstaniach, samotności - zauważył Mirosław Pęczak w recenzji dla „Polityki”. Ale Kortez pozostaje poza łatwymi do określenia muzycznymi konwencjami. Z kolei Kaśka Paluch w recenzji dla „onet” oceniła, że tekstami (...) balansuje na granicy delikatnej abstrakcji i bezpośredniej dosłowności.

Publiczność pokochała szczerość i autentyczność Korteza na „Bumerangu”, przy jednoczesnym braku przerostu formy nad treścią. Taki właśnie jest Kortez jako artysta. Robi, co mu serce podpowiada. Najbardziej mnie kręci pisanie piosenek – podsumował w rozmowie z „Gazetą”. I jaram się, słuchając tego, co nagrałem. Ostatnio stwierdziłem, że po co mam słuchać innych rzeczy, jak mogę sobie sam napisać to, czego chcę posłuchać.

źródło: Tymoteusz Kociński / Koncertomania.pl
11-07-2019-19:19:00

Podziel się na facebooku!

TAGI: kortez