OFF Festival Katowice - Karnet 3-dniowy


Bilety w przedsprzedaży już od 280zł

Imponuje nam tajemnicza zdolność jazzu do ciągłego wymyślania się na
nowo i przekraczania własnych granic. Z radością informujemy więc, że
TaxiWars oraz Maestro Trytony dołączają do składu OFF
Festivalu.







OFF FESTIVAL KATOWICE 2016


OFF WE GO, czyli ruszamy w nieznane.

Ideą OFF nie jest wpisywanie się w mainstream, czy prezentowanie artystów, których utwory odtwarzane są miliard razy na YouTube. Festiwal co roku prezentuje eklektyczny program muzyczny, adresowany do wytrawnej i świadomej widowni. OFF to wydarzenie,  na którym młodzi fani dobrych brzmień mogą na żywo docenić legendy muzyki alternatywnej, a słuchacze z dłuższym stażem, zaprawieni w festiwalowych bojach, mają okazję zorientować się w najnowszych zjawiskach muzycznych. Line-up OFF Festivalu  jest bardzo pluralistyczny – nie dyskryminuje i nie faworyzuje żadnych gatunków muzycznych. Jakość jest tu jedynym kryterium.


OFF WE GO, czyli wyłączamy rutynę.

Prócz dostarczania unikatowych przeżyć muzycznych, ważne dla twórców OFF Festivalu jest stworzenie warunków do odpoczynku, relaksu, ‘wyłączenia się’ na kilka dni z codzienności i wylogowania z rutyny. Festiwal staje się okazją do spędzenia przyjemnie czasu ze starymi i nowymi przyjaciółmi. Sprzyja temu starannie zaaranżowany scenografią, zielony teren Doliny Trzech Stawów, na którym nietrudno o kontakt z naturą i doświadczenie chwil spokoju. Także piękne i zaskakujące Katowice stają się doskonałą scenerią do spędzenia prawdziwych mikro-wakacji pełnych wrażeń, ciekawych miejsc i nowych doświadczeń.


OFF WE GO, czyli alternatywa na każdym kroku.

OFF Festival Katowice to wydarzenie kompletne. Prócz świetnej muzyki serwowanej w przyjaznym otoczeniu na uczestników imprezy czeka także doskonała oferta gastronomiczna, której nie powstydziłby się niejeden stricte kulinarny festiwal. Uważnie planowana i selekcjonowana grupa dostawców zapewnia menu z najwyższej półki – nie ma tam miejsca na przetworzone produkty, czy mrożonki. Potrawy komponowane są z surowców pochodzących z upraw i hodowli ekologicznych, są organiczne lub certyfikowane. Każdy, niezależnie od tego, czy jest weganinem, bezglutenowcem, fanem kuchni regionalnej czy pięciolatkiem - znajdzie coś dla siebie.


Oficjalna strona: www.off-festival.pl
Facebook: https://www.facebook.com/offfestival
Instagram: https://www.instagram.com/offfestival/
Youtube: https://www.youtube.com/user/OFFfestivalTV


Aby łatwiej wam było zaplanować pobyt w Katowicach,  przedstawiamy szczegółowy program festiwalu.


Piątek – 5 sierpnia


Scena Miasta Muzyki

16.10 – 16.55 – So Slow
17.50 – 18.40 – Willis Earl Beal
19.45 – 20.45 – Clutch
21.55 – 23.05 – Brodka
00.30 – 01.40 – Devendra Banhart

Scena T-Mobile Electronic Beats

15.35 – 16.05 – Niemoc
17.00 – 17.45 – Liima
18.45 – 19.40 – Masecki vs Sienkiewicz
20.50 – 21.50 – Sleaford Mods
23.10 – 00.30 – Andrew Weatherall b2b Roman Flügel
01.40 – 03.10 – DJ Koze

Scena Trójki

15.00 – 15.30 – Rosa Vertov
16.10 – 16.55 – Show Me The Body
17.50 – 18.40 – Komety grają Partię
19.45 – 20.45 – Minor Victories
21.55 – 23.05 – Napalm Death
00.30 – 01.40 – Yung Lean

Scena Eksperymentalna

15.35 – 16.05 – Adam Gołębiewski
17.00 – 17.45 – Ziołek / Zimpel
18.45 – 19.40 – Jenny Hval
20.50 – 22.00 – The Master Musicians Of Jajouka
23.10 – 00.30 – Zomby
01.40 – 03.10 – Mgła

Sobota – 6 sierpnia


Scena Miasta Muzyki

16.10 – 16.55 – The Feral Trees
17.50 – 18.40 – Fidlar
19.45 – 20.45 – Lush
21.55 – 23.05 – GZA
00.30 – 01.40 – The Kills

Scena T-Mobile Electronic Beats

15.35 – 16.05 – Sotei
17.00 – 17.45 – Rysy
18.45 – 19.40 – Islam Chipsy
20.50 – 21.50 – Jaga Jazzist
23.10 – 00.30 – GusGus
01.40 – 03.10 – Derrick May

Scena Trójki

15.00 – 15.30 – Żółte Kalendarze
16.10 – 16.55 – JAAA!
17.50 – 18.40 – Mutoid Man
19.45 – 20.45 – Basia Bulat
21.55 – 23.05 – SBB gra „Nowy horyzont”
00.30 – 01.40 – Machinedrum

Scena Eksperymentalna – Dzień Etno

15.35 – 16.05 – Odpoczno
17.00 – 17.45 – Goat
18.45 – 19.40 – Janusz Prusinowski Kompania
20.50 – 21.50 – Ata Kak
23.10 – 00.30 – Orlando Julius & the Heliocentrics
01.40 – 03.10 – Jambinai

Niedziela – 7 sierpnia


Scena Miasta Muzyki

16.10 – 16.55 – Lotto
17.50 – 18.40 – Beach Slang
19.45 – 20.45 – Mudhoney
21.55 – 23.05 – Kaliber 44
00.30 – 01.40 – Anohni

Scena T-Mobile Electronic Beats

15.35 – 16.05 – Jóga
17.00 – 17.45 – Kero Kero Bonito
18.45 – 19.40 – 67,5 Minut Projekt
20.50 – 21.50 – Pantha Du Prince presents The Triad
23.10 – 00.30 – Kiasmos
01.40 – 03.10 – Rødhåd

Scena Trójki

15.00 – 15.30 – Jesień
16.10 – 16.55 – Mass Ghotic
17.50 – 18.40 – Thundercat
19.45 – 20.45 – Księżyc
21.55 – 23.10 – Daniel Avery
00.30 – 01.40 – Flatbush Zombies

Scena Eksperymentalna

15.35 – 16.05 – Lauda
17.00 – 17.45 – Heroiny
18.45 – 19.40 – Lightning Bolt
20.50 – 21.50 – Powell
23.10 – 00.30 – William Basinski
01.40 – 03.10 – Syny

OFF FESTIVAL KATOWICE 2016


Blisko 100 polskich i zagranicznych artystów muzyki alternatywnej


Wydarzenia Towarzyszące: Kawiarnia Literacka - spotkania i panele z autorami.

PiaskOFFnica – specjalna strefa dla najmłodszych, położona w najcichszym zakątku festiwalowego terenu, w której pod okiem opiekunów i animatorów, dzieci będą miały możliwość brać udział w warsztatach i wspólnych zabawach. W strefie znajdować się będzie również kawiarnia dla rodziców.



NA OFF FESTIVAL KATOWICE 2016 ZAGRAJĄ MIĘDZY INNYMI:


TaxiWars

Głos TaxiWars brzmi znajomo? Oczywiście! To przecież Tom Barman, wokalista znakomitej belgijskiej formacji dEUS, którą gościliśmy na OFFie w 2011 roku. Wraca do Katowic na czele kwartetu, który założył z rezydującym na co dzień w Nowym Jorku, cenionym saksofonistą Robinem Verheyenem. Panowie wymyślili sobie projekt, w którym rozpędzony, drapieżny jazz spotyka poezję, a owoc tych poszukiwań smakuje zarówno fanom Charlesa Mingusa, Morphine, jak i Toma Waitsa. TaxiWars wystąpią w sobotę, na Scenie Trójki, początek o godz. 17.50


Maestro Trytony

Mija 20 lat od premiery kultowego albumu „Enoptronia”, jednej z najważniejszych płyt yassu, rewolucji która pod koniec ubiegłego stulecia rzuciła pomost pomiędzy polską tradycją jazzową a awangardowym rockiem. Aby uczcić ten jubileusz reaktywowała się formacja Maestro Trytony, która swój pierwszy koncert po powrocie zagra właśnie w Katowicach. Zespół dowodzony przez grającego tu na gitarze Tomasza Gwincińskiego wystąpi w oryginalnym składzie (zabraknie tylko nieżyjącego już basisty Tomasza Hessego). Maestro Trytony zagrają w niedzielę, na Scenie Trójki, początek o 16.10.


William Basinski

Awangardowy amerykański kompozytor, który zainspirowany minimalistami w rodzaju Steve’a Reicha i ambientem Briana Eno eksperymentuje łącząc swoje medytacyjne, ascetyczne kompozycje z nagraniami terenowymi, preparowanymi taśmami itp. Jego najbardziej znane dzieło to monumentalny, poczwórny album „The Disintegration Loops”, ale na OFF Festival Basinski zapowiada premierę swojej nowej, wyjątkowej kompozycji, zatytułowanej „A Shadow in Time / For David Robert Jones” – hołdu dla Davida Bowiego.


The Master Musicians Of Jajouka

Pochodząca z miasteczka w górach Maroka formacja nie tylko z pokolenia na pokolenie przekazuje i utrwala suficką tradycję muzyczną, ale również, od ponad 50 lat, jest jej znakomitym przedstawicielem w świecie Zachodu. To ich płytę, miesiąc przed swoją tragiczną śmiercią w basenie, wyprodukował w 1969 roku Brian Jones z The Rolling Stones, to z nimi współpracowali m.in. Ornette Coleman, Jimmy Page i Robert Plant, Bill Laswell i Lee Ranaldo. Mick Jagger twierdzi, że to jeden z najbardziej inspirujących zespołów na świecie – a kim my jesteśmy, żeby spierać się z Jaggerem?


Komety grają Partię

Partia to kultowy – a więc nieszczególnie popularny, za to przez wiernych fanów wielbiony – warszawski zespół rock’n’rollowy, który z jednej strony inspirował się brytyjską muzyką gitarową, od The Jam po The Smiths, a z drugiej jak niewielu innych, potrafił uchwycić ducha Warszawy, również tej, która już przeminęła i żyje tylko w literaturze i starych filmach. W 2003 roku, po rozpadzie Partii, jej lider Lesław powołał do życia Komety, w których z powodzeniem kontynuuje swoją misję. Na OFF Festivalu czeka nas jednak spojrzenie w przeszłość i koncert oparty na materiale z trzech ważnych płyt: „Partia”, „Dziewczyny kontra chłopcy” i „Żoliborz – Mokotów”.


Księżyc

Jedna z pereł polskiej sceny lat 90. Psychodeliczna, współczesna muzyka, inspirowana słowiańskimi pieśniami ludowymi Europy Wschodniej. Po wydaniu w 1996 roku znakomicie przyjętego debiutu, zespół zniknął na niemal dwie dekady, by powrócić w 2015 roku albumem „Rabbit Eclipse”. Jeszcze bardziej awangardowym i niepokojącym niż nagrania, które zbudowały wokół Księżyca aurę legendy. To będzie magiczny koncert.


Adam Gołębiewski

Perkusista. Improwizator. Wizjoner. Swobodnie porusza się po ziemi nieznanej pomiędzy jazzem, free improv i muzyką współczesną, w nieskończoność poszerzając możliwości brzmieniowe zestawu perkusyjnego. Współpracował m.in. z Yoko Ono, Thurstonem Moorem, Matsem Gustafssonem, Kenem Vandermarkiem i Mikołajem Trzaską.


The Feral Trees

Oni: muzycy związani z puławską sceną hardcore’ową, grają razem z formacji Hidden World. Ona: zafascynowana starym, amerykańskim folkiem songwriterka z Kolorado, akompaniująca sobie na banjo i gitarze akustycznej. Razem stworzyli skład, który słusznie został okrzyknięty jednym z największych objawień polskiej sceny w ubiegłym roku – zarówno za sprawą debiutanckiej płyty (po prostu „The Feral Trees”), na której tęskne, subtelne melodie splatają się z postmetalowym ciężarem, jak i hipnotyzujących koncertów.


Lotto

Nigdy nie wiadomo, jaki akurat dźwięk i jaki gatunek muzyczny wypluje z siebie ta maszyna losująca. Eklektyczne trio, w skład którego wchodzą basista Mike Majkowski (ważna postać sceny improwizowanej Sydney, Berlina, ale i naszego kraju, współpracował m.in. z Mikołajem Trzaską), gitarzysta Łukasz Rychlicki (Kristen) i perkusista Paweł Szpura (Cukunft, Hera, Wovoka), z lubością i wprawą łączy żywioły, które wydają się nie do połączenia: free jazz, noise rock, country i ambient. Ich płyty – „Ask the Dust” i „Elite Feline” – to trans i przygoda. Koncerty: znacznie więcej.


JAAA!

Muzycy związani wcześniej m.in. z Contemporary Noise Quartet, Napszykłat i Daktari w poszukiwaniu własnego artystycznego języka. Wychodzą od muzyki elektronicznej, by zatrzymać się (albo i nie) w okolicach rocka progresywnego. W ubiegłym roku nagrali i wydali własnym sumptem świetny debiut „Remik”, zachwycają też wciągającymi, wzbogaconymi o oszałamiające wizualizacje koncertami.


Żółte Kalendarze

Zadebiutowali w 2010 roku mini-albumem „Boli mnie serce i dusza”, by kilka miesięcy temu poprawić dużą płytą „The Best Of”. Żółte Kalendarze to wcielony fenomen sceny z Gorzowa Wielkopolskiego, łączącej melancholię z humorem, patos z kiczem. W składzie m.in. Magdalena Turłaj (eks-Kawałek Kulki) i Maurycy Kiebzak-Górski (eks-UL/KR), a w repertuarze pieśni powstałe pod wpływem grunge’u i techno.


Lauda

Jak przełożyć na sztukę słodką rutynę codzienności? Znany dobrze publiczności OFF Festivalu Błażej Król i jego żona Iwona znaleźli na to odpowiedź, pod szyldem Lauda rejestrując i przekładając na kojące, ambientowe kompozycje, swoje zwykłe, domowe życie. Płyta „Gennin” fascynuje oniryczną i ascetyczną atmosferą, której spodziewamy się również w wersji scenicznej.


Heroiny

Piotr Kurek to jedna z najciekawszych postaci polskiej alternatywy i oczywiście gościł już na OFF-ie – ale nie w tym wcieleniu. Heroiny – które zadebiutowały w ubiegłym roku albumem „Ahh-Ohh”, wydanym przez Dunno – to Kurek grający… do tańca. Dominuje rytm z automatu perkusyjnego, a w tle rozlewają się kwaśne gitarowe plamy, uzupełniane partiami syntezatora. Łatwo się w tym zapomnieć.


Jesień

Toruńskie trio proponujące muzykę, która ma w Polsce piękną tradycję, ale niewielu przedstawicieli – bo Ewa Braun czy Starzy Singers już nie istnieją, a Ścianka głównie znacząco milczy. Mamy do czynienia nieuchwytnym i ambitnym światem postpunkowych eksperymentów, od noise’u po jazz. Jesień mają już na koncie trzy epki i świetny, dojrzały debiut płytowy „Jeleń”, wydany z nalepką Music is the Weapon.


Derrick May

Nie bez powodu jeden z jego albumów nosi nazwę „Innovator”. Nie bez przyczyny też Derrick przez lata występował pod pseudonimem Rhythim is Rhythim. Mamy do czynienia z żywą legendą, pionierem współczesnej elektroniki, z jednym z ojców-założycieli Detroit Techno. Z artystą, który na zawsze odmienił muzykę elektroniczną i pchnął ją na znane nam dzisiaj tory. Od dłuższego czasu nie nagrywa, ale swoją niezachwianą pozycję na szczycie potwierdza live – przyjdźcie na wykład profesora Maya, który pokaże, jak powinno brzmieć techno.


Pantha du Prince prezentuje The Triad

Kim jest Pantha du Prince wiemy doskonale – to wizjoner, poszerzający granice współczesnej muzyki elektronicznej, z upodobaniem burzący mury nie tylko pomiędzy gatunkami, ale wręcz różnymi dyscyplinami sztuki. Dowodem jego eksperymenty z noisem na adekwatnie zatytułowanym albumie „Black Noise” czy rozpisana na elektronikę i dzwony futurystyczna symfonia „Elements of Light”.
Ale czym jest Triada? To – po pierwsze – tytuł nowej płyty niemieckiego artysty. Ale mamy też do czynienia z wyjątkowym projektem, do którego zaproszenie od Pantha du Prince przyjęli gitarzysta Scott Mou (połowa duetu Jane, znany również z Panda Bear) oraz Bendik Hovik Kjeldsberg, norweski perkusista i kompozytor. Razem tworzą audiowizualny wszechświat, w którym elektroniczny minimalizm sąsiaduje z psychodelicznym jazgotem i rytmami zapraszającymi do tańca.


Masecki vs Sienkiewicz

Wybitny, najbardziej chyba wszechstronny polski pianista i filar polskiej sceny elektronicznej razem na OFF-ie! Nieobliczalny Marcin Masecki i nieustannie wymyślający się na nowo Jacek Sienkiewicz. Będą grali razem czy przeciwko sobie? Będą współpracować czy próbować się zdominować? Bliżej temu będzie do muzyki współczesnej czy raczej do tej przyszłej? Nie wiemy i też nie możemy się doczekać. Wiemy natomiast, że koncert na OFF-ie będzie zapowiedzią wspólnego wydawnictwa obu panów.


Rødhåd

W trójkącie pomiędzy głębią basu, melancholią późnej nocy i hipnotyzującą siłą ascetycznego rytmu tworzy Rødhåd. Jedna z najważniejszych postaci berlińskiej sceny techno, twórca kultowego cyklu imprez Dystopian i szef labelu o tej samej nazwie. Gdy już zanurkujecie w jego dub techno, trudno będzie wypłynąć na powierzchnię, by złapać oddech.


Kero Kero Bonito

Szalony brytyjski skład, w którego muzyce ścieżki dźwiękowe z gier wideo zderzają się z dancehallem, by zatracić się we frenetycznym j-popowym refrenie. Za sterami dwóch producentów - Gus Lobban i Jamie Bulled – a na froncie kipiąca energią wokalistka Sarah Midori Perry. To musiało się spodobać i rzeczywiście, chwyciło. Zarówno debiutancki album Kero Kero Bonito, zatytułowany „Intro Bonito”, jak i wydany niedawno singel „Lipslap”, zapowiedź nowego materiału.


Rysy

Projekt muzyczny Wojtka Urbańskiego (V/O) i Łukasza Stachurko (Sonar Soul), który w ubiegłym sezonie zawojował polską scenę elektroniczną. Mieli entuzjastyczne recenzje debiutanckiego albumu „Traveler”, przebój („Przyjmij brak”, zaśpiewany przez Justynę Święs z The Dumplings i Piotra Ziołę), tłumy na koncertach i branżowe nagrody (od Nocnych Marek „Aktivista” po Monoludy). Czas na występ na OFF-ie.


67,5 Minut Projekt

Zespół założony przez Piotra Zabrodzkiego i Macia Morettiego. Łatwiej byłoby wymienić polskie formacje alternatywne, w których nie grali niż te, w których grali, więc napiszemy tylko, że są super. Oraz z Lado ABC. I oddamy im głos: „tym razem, po parokrotnym spaleniu głośników, występach w tak egzotycznych krajach jak Polska czy Szwecja, duet postanowił zaprosić do współpracy połowę składu 15 Minut Projekt, czyli turboperkusistę Janka Młynarskiego”.


Niemoc

Niech nie zwiedzie was nazwa. Jest moc. Czerpana z ciemnych i zimnych brzmień post-punka lat 80., ale też z nieco wstydliwych parkietowych szaleństw kolejnej dekady. Propozycja tria z Zielonej Góry sprawdza się zarówno w wersji studyjnej (najbliższa okazja by się przekonać to zapowiadana na maj epka „Paramaribo”), jak i koncertowej, gdzie sprawy często przybierają nieoczekiwane kształty…


Jóga

Kiedy pojawili się w jednym z popularnych talent shows, wzbudzili entuzjazm i… konsternację, bo co tak intymna, pełna ducha muzyka robi w świątyni komercji? Rafał Skowroński (śpiew, efekty, bas) i Kamil Łukasiuk (gitara, efekty, bas) odnajdą się za to na pewno na OFF-ie, bo to jest właśnie festiwal dla takich artystów: idących pod prąd, nawiedzonych, osobnych. Dorobek wydawniczy katowickiego duetu jest póki co skromny – wydana własnym sumptem epka „Skin” – ale to się szybko będzie zmieniać.


Sotei

Duet, który tworzą perkusista Wojtek Sobura (znany ze stałej współpracy z Kasią Nosowską i Skubasem) i Teielte, znakomity producent, autor czterech solowych płyt. Nagrali wspólnie materiał, który – jak twierdzą – „na koncercie uwolni z ciebie zwierzę”, za sprawą „przestrzennych dźwięków z samplera i brawurowych ewolucji na bębnach”. Płyta ukaże się jeszcze przed wakacjami, nakładem U Know Me, a w sierpniu koncert – wiecie gdzie.


Mgła

Choć pracują metodą DIY, nie pokazują twarzy, od wielkiego dzwonu goszczą w – nawet undergroundowych – mediach i rzadko grają koncerty, nie trzeba ich przedstawiać. Krakowska formacja Mgła to w ostatnim czasie jedna z największych sensacji na tradycyjnie mocnej polskiej scenie metalowej. Urośli już na etapie albumu „With Hearts Toward None”, a wydana w ubiegłym roku płyta „Exercises in Futility”, doskonale łącząca blackmetalową wściekłość z gęstwiną wżynających się mózg melodii, katapultowała ich do światowej czołówki gatunku, co zgodnie przyznały i media specjalizujące się w metalu, i takie serwisy jak Pitchfork. Na OFF-ie zagrają w nocy, bo do nocy należą.


So Slow

W jakimś sensie jest to supergrupa – bo tworzą ją muzycy związani z takimi formacjami jak Sunrise, The Band Of Endless Noise, Czerń czy T’ien Lai . Ale supergrupa totalnie antygwiazdorska, bo to przecież bohaterowie undergroundu, znani wtajemniczonym. Wydana niedawno „Nomads”, druga płyta So Slow to surowy postpunkowy trans oryginalnie spleciony z elektroniką i hipnotyzującymi, natchnionymi partiami wokalnymi. Takie zespoły nie robią oszałamiającej kariery, takie zespoły zostają kultowymi. Możecie być świadkami narodzin legendy.


Odpoczno

Na tym koncercie nie odpoczniecie, bo trudno będzie ustać w miejscu. Usłyszycie żarliwe wykonania muzyki ludowej z regionu opoczyńskiego w interpretacjach, które z jednej strony wyraźnie nawiązują do tradycji, ale wzbogacają ją twórczo m.in. o elementy muzyki improwizowanej i jazzu. Kwartet tworzą bowiem muzycy z bardzo różnymi doświadczeniami: Joanna Gancarczyk to śpiewaczka, która uczyła się swojego fachu od wiejskich muzykantów, Marek Kądziela jest znakomitym gitarzystą jazzowym, Piotr Gwadera bębni m.in. w L. Stadt i Mister D., a skrzypek Marcin Lorenc grywa mazurki m.in. z Maciejem Filipczukiem.


Islam Chipsy

Szalonej muzyki, którą proponuje Islam Chipsy i jego trio EEK nie umiemy opisać – ale i recenzenci najlepszych muzycznych mediów mają z tym problem. Wszyscy natomiast zgodni są co do jednego: wyłowiony z undergroundowej sceny Kairu producent tworzy rzeczy zupełnie unikalne i fascynujące. Jazgotliwe, niemal groteskowe partie syntezatora, frenetyczne tempo perkusji i wywodząca się z tradycyjnej muzyki arabskiej melodyka – oto co wypełnia ich debiutancki album „Kahraba”. Na koncercie możecie spodziewać się tego samego, tylko bardziej.


Ata Kak

Poruszyła was historia Sugarmana? To co powiecie na to… W 1994 roku niejaki Yaw Atta-Owusu z Ghany nagrał własnym sumptem fascynujący album „Obaa Sima”, łączący taneczne, afro-house’owe brzmienie z oryginalnym rapem. Materiał został wydany w oszałamiającym nakładzie 50 kaset i… tu trop się urywa. W 2002 roku amerykański kolekcjoner Brian Shimkovitz kupił jedną z tych kaset w czasie swojej podróży po Ameryce i tak się nią zachwycił, że aż założył bloga (a później i label) popularyzującego zapomnianą muzykę z tamtej części świata czyli znane wam doskonale Awesome Tapes From Africa. Szukał autora bezskutecznie, aż do 2014 roku, kiedy okazało się, że Yaw Atta-Owusu mieszka w Kanadzie, ma się dobrze i jest gotowy do ruszenia ze swoją muzyką w świat. Oficjalna reedycja „Obaa Sima” ukazała się rok temu, a już w sierpniu gościć będziemy Ata Kak w Katowicach. Jaki ten świat mały…


Janusz Prusinowski Kompania

To – jak sami o sobie mówią - uczniowie i kontynuatorzy wiejskich muzykantów, a zarazem awangardowa formacja o charakterystycznym brzmieniu i własnym języku improwizacji. Mówią prawdę. Zespół dowodzony przez Janusza Prusinowskiego reinterpretuje muzykę wiejską z Centralnej Polski w oryginalny i porywający sposób – stąd nie tylko entuzjastyczne recenzje płyt „Mazurki”, „Serce” i „Po kolana w niebie”, ale też gorąco przyjmowane koncerty w każdym zakątku świata. Pod scenę zapraszamy szczególnie tych, którzy myślą, że nigdy w życiu nie zatańczą mazurka. Możemy się założyć.


Orlando Julius & the Heliocentrics

To prawdziwy zaszczyt gościć na OFF Festivalu jednego z pionierów afrobeatu, weterana afrykańskiego jazzu, wybitnego nigeryjskiego saksofonistę Orlando Juliusa. Jego wydaną w 1966 roku płytę „Super Afro Soul” jako główne źródło inspiracji wskazywał nie tylko Fela Kuti (który wtedy grał z Juliusem!) – również herosi amerykańskiej muzyki funk czerpali garściami z pomysłów Orlando. Ale na koncercie spodziewajcie się nie tylko wspomnień, bo Nigeryjczyk wciąż tworzy i nagrywa, czego dowodem znakomity album „Jaiede Afro”, wydany przed dwoma laty.


Jambinai

Rzadko dociera do nas interesująca muzyka z Korei Południowej, ale jeśli mają tam więcej tak znakomitych i oryginalnych grup jak Jambinai to czas najwyższy nadrobić zaległości. Twórcy onirycznego i hałaśliwego zarazem albumu „Différance” w absolutnie unikalny sposób łączą dziedzictwo muzyczne swojego kraju – również wyrażane poprzez wykorzystanie tradycyjnych koreańskich instrumentów – z apokaliptyczną mocą post rocka. Trudno będzie po tym zasnąć.


Goat

Goat – tym razem japoński – występuje w składzie, który gwarantuje mocne wrażenia. Gitara elektryczna, saksofon, bas i bębny zawsze zwiastują hałas. Nie inaczej jest tym razem, ale warto dodać, że ciosy noise’u układają się w tu w transowe, wciągające wzory. Wszystko to sprawia, że kompozycje Koshiro Hino, lidera formacji, są miejskie i plemienne zarazem.


Jenny Hval

Ten niesamowity świat Jenny Hval! Rzadko zdarza się muzyka tak intymna i osobista, i tak bogata zarazem, ale talent, którym może się pochwalić Norweżka, to w ogóle rzadkie zjawisko. Nic dziwnego, że udało jej się wciągnąć w krąg tych muzycznych halucynacji między innymi Øysteina Moena z Jaga Jazzist czy Thora Harrisa ze Swans. Jej kariera nabrała rozpędu za sprawą wydanego przez Rune Grammofon albumu „Innocence is Kinky”, a płytą „Apocalypse, girl” Hval potwierdziła swoją pozycję wśród skandynawskich wizjonerek.


Kiasmos

Niepoprawnego marzyciela Ólafura Arnaldsa znamy doskonale z pięknych, neoklasycznych i ambientowych muzycznych krajobrazów – ale też z reinterpretacji Chopina czy ścieżki dźwiękowej do serialu „Broadchurch” – z kolei Janus Rasmussen to filar znakomitej electropopowej formacji Bloodgroup. Poznali się gdy Arnalds realizował nagrania Bloodgroup, ale doszli do wniosku, że ich wspólne pomysły wymagają zupełnie nowej formuły. Tak narodził się Kiasmos, islandzki duet, który serca fanów elektroniki podbił unikalną wizją emocjonalnego minimal techno. Jak tak muzyka wybrzmi pod pogodnym, sierpniowym niebem Katowic – sami tylko możecie się domyślić…


Devendra Banhart

Nie da się w kilku zdaniach opisać fenomenu tego wszechstronnego artysty, który swobodnie sięga po dziedzictwo różnych kultur, epok i prądów artystycznych, łącząc je w nową oryginalną całość. W twórczości Devendry – kojarzonego z nurtem New Weird America – muzyka idzie pod rękę ze sztukami plastycznymi, północnoamerykański folk współbrzmi z rytmami latynoskimi, a psychodeliczne, hippisowskie podróże kontrastują z intymnym, współczesnym lo-fi. Jego kolejny album, następca znakomitej płyty „Mala”, już powstał i ukaże się przed wakacjami, a to oznacza, że w Katowicach Devendra odsłoni przed nami nowe oblicza swojego fascynującego świata.


Basia Bulat

Kanadyjka polskiego pochodzenia, która podobnie jak Devendra uprawia enigmatyczną sztukę zwaną freak folkiem – choć jej wydany przed miesiącem nowy album „Good Advice” to raczej freak pop: świetne, chwytliwe, kipiące energią piosenki, z drugim, intrygującym dnem. Płyta wyprodukowana przez Jima Jamesa, lidera My Morning Jacket, to nie tylko godna następcczyni nominowanej do nagród Polaris i Juno „Tall Tall Shadow” z 2013 roku, ale dla tej wokalistki i multiinstrumentalistki również krok w stronę nowej, szerszej publiczności. Trzymamy kciuki.


Rosa Vertov

Cztery dziewczęta z Warszawy – ale nie myślcie o taryfie ulgowej dla girlsbandów. Rosa Vertov mimo krótkiego stażu zaskakują charakterem i oryginalną wizją. Co łatwo zweryfikować, zanurzając się w niepokojące, choć proste, indierockowe piosenki z debiutanckiej epki grupy, wydanej we wrześniu 2015 roku, póki co tylko na kasecie. Lada moment powinniśmy się spodziewać nowego singla, a po koncercie na OFF-ie… tego właściwie nie wiemy, ale bardzo chcemy się dowiedzieć.


Zomby

Gdzie byliście w 2008, kiedy Zomby wydawał swoją pierwszą płytę „Where Were U in ’92?”, hołd dla pionierów sceny rave’a? Jeśli już wtedy zwróciliście uwagę na tego Brytyjczyka, to wiecie, że niełatwo go zaszufladkować, bo Zomby za każdym razem wymyśla się na nowo. Dotyczy to zarówno pięknego i arcysmutnego debiutu w barwach 4AD, czyli albumu „Dedication”, jak i wydanej w 2013 roku, podwójnej płyty „With Love”, na której Zomby zachwyca wszechstronnością, proponując zarówno soundtrack do kontemplacji, jak i parkietowe pewniaki.


Syny

Nawet jeśli wszyscy ludzie dookoła biegną, warto przystanąć pod sceną, gdy pojawią się na niej Syny. Zostawiając na boku środowiskowe spory czy to jeszcze hip-hop czy też nie, nie sposób nie zauważyć, że Piernikowski i 1988 nagrali jedną z najbardziej kontrowersyjnych i zarazem najlepszych płyt ubiegłego roku na polskiej scenie. Budulcem „Orient” jest estetyka polskich rapowych pierwocin, wczesnych lat 90., ale to płyta ze wszech miar współczesna, odważna i onieśmielająca niemal mistyczną aurą.


Minor Victories

Określenie „supergrupa” bywa często nadużywane do sprzedawania nowych pomysłów starych wyjadaczy, ale jak inaczej nazwać skład, w którym spotkali się Rachel Goswell (wokalistka Slowdive), Stuart Braithwaite (gitarzysta Mogwai), Justin Lockey (gitarzysta Editors) i jego brat James Lockey, basista, z którym współtworzą kolektyw wideo Hand Held Cine Club? Minor Victories upierają się, by nazywać to po prostu zespołem, bowiem mamy do czynienia nie z chwilowym kaprysem, nie projektem, ale formacją, która powstała na solidnym fundamencie wspólnych fascynacji muzycznych i będzie trwać latami. Póki co czekamy na premierę albumu, zatytułowanego po prostu „Minor Victories” i zapowiadanego przez Play It Again Sam na czerwiec. Usłyszymy na nim m.in. duet Goswell z Markiem Kozelkiem. A od czerwca do sierpnia będziemy mieli wystarczająco dużo czasu, by nauczyć się na pamięć płyty, promowanej znakomitym singlem „A Hundred Ropes”.


Liima

Fińsko-duński skład, który rezyduje głównie w Berlinie, a płytę promowaną singlem „Amerika” wyda w kultowej brytyjskiej wytwórni – mały ten świat. Zespół nazywa się Liima i w jego skład wchodzą fenomenalny fiński perkusista Tatu Rönkkö oraz Mads, Casper i Rasmus, których znacie z grupy Efterklang, zawsze zresztą rytmem zafascynowanej. Już dziś śmiało możemy powiedzieć, że album Liima zatytułowany „ii”, szykowany przez 4AD na drugą połowę marca, będzie jednym z najciekawszych debiutów tego roku.


Zimpel / Ziołek

Wacław Zimpel to wybitny klarnecista i znakomity improwizator, łączący klasyczne przygotowanie, swobodę free i ciekawość muzyki korzeni. Znany m.in. z formacji Hera, The Light czy Wacław Zimpel Quartet, a także wydanej niedawno, świetnej płyty solowej „Lines”. Wiecznie poszukujący Kuba Ziołek jest stałym bywalcem OFF Festivalu. Lista jego zespołów i grup z którymi współpracuje jest równie długa, jak w przypadku Zimpla, ale kilka wymienić trzeba: choćby Starą Rzekę, Alameda 5, Ed Wooda, Innercity Ensemble, Kapital i T’ien Lai. Zimpel i Ziołek razem to zarówno ogromny potencjał, jak i wielka niewiadoma – czy może być lepszy powód, żeby zobaczyć ten koncert?


Mutoid Man

Głośno – tak, to odpowiednie określenie! – o nich było zanim jeszcze świat poznał pierwsze dźwięki. Trudno się dziwić, bo Mutoid Man to projekt w który zaangażowani są giganci alternatywnych obrzeży sceny metalowej: śpiewający gitarzysta Steve Brodsky z Cave In oraz bębniarz Ben Koller, znany z Converge i All Pigs Must Die. Razem z basistą Nickiem Cageao tworzą power trio, w którym absorbują – by potem wypocić na scenie – wszystko, co ciekawe w bezkompromisowym, okołometalowym graniu ostatnich dekad. Hymniczne, heavymetalowe refreny zderzają się więc u nich z frenetycznym progrockiem w stylu Mars Volta, by z psychodelicznych zakrętów wychodzić na wściekłą, hardcore’ową prostą. Koniecznie posłuchajcie ich potężnego debiutu „Bleeder” – chociaż na to, co spotka was na koncercie Mutoid Man, i tak nic was nie przygotuje.


Powell

Jak pisze o nim Resident Advisor, muzyka klubowa, której Powell chciał słuchać nie istniała, więc musiał ją sobie wymyślić. Brytyjski producent Oscar Powell twierdzi, że kocha post-punk i no wave, ale że brzmieniem jego pokolenia jest drum’n’bass, w swojej twórczości zderzył te estetyki, otrzymując muzykę taneczną, która jednocześnie jest szorstka, chropowata i niebezpieczna. Nagrywa dla własnej wytwórni Diagonal, ale też dla Liberation Technologies, sublabelu Mute i związanej z Boomkatem oficyny Death of Rave. Brzmi jak przyszłość.


Mass Gothic

Mass Gothic to nowa nazwa, ale powinna zwrócić uwagę przede wszystkim tych, którzy zasłuchiwali się w melancholijnych, łączących electro z rockiem, nagraniach nowojorskiej formacji Hooray For Earth. Jej lider Noel Heroux postanowił rozwiązać zespół w 2014 roku, by wymyślić się na nowo pod szyldem Mass Gothic. „Pozwoliłem sobie powrócić do początku” – mówi. Zadebiutował więc ponownie, albumem „Mass Gothic” wydanym przez Sub Pop i kontynuuje swoją synthrockową odyseję, łącząc melancholię z postpunkową drapieżnością.


DJ Koze

DJ i producent Stefan Kozalla, lepiej znany jako DJ Koze, to jedna z najważniejszych postaci niemieckiej sceny. Związany z kultową wytwórnią Kompakt, ale też z powodzeniem prowadzący swój własny label Pampa, zaczynał od undergroundowego hip-hopu, by z porywającymi, tanecznymi produkcjami dotrzeć do najlepszych klubów świata. Nic dziwnego, że to właśnie jemu przypadł zaszczyt skompilowania jubileuszowej, 50. odsłony DJ-Kicks dla !K7 – niewielu jest we współczesnej elektronice producentów równie wszechstronnych, co wyrazistych.


Show Me The Body

Pamiętacie ubiegłoroczny koncert Ho9909? W tym roku na OFF-ie podobną krzywdę zrobią wam nowojorczycy z formacji Show Me The Body. Trio łączy hardcore z noisem i hip-hopem, ma na koncie trzy epki i opinię jednego z najlepszych koncertowych składów, jakie zdemolowały twój ulubiony klub w ostatniej dekadzie. Będzie o nich głośno. A na ich koncercie jeszcze głośniej.


Thundercat

Stephen Bruner muzyką oddycha od urodzenia – jego ojciec, Ronald Bruner, Sr., grał na perkusji m.in. z Temptations i Dianą Ross, a brat, również bębniarz, współpracował m.in. z Waynem Shorterem. Przez jakiś czas bracia tworzyli sekcję rytmiczną… Suicidal Tendencies, legendy muzyki hardcore. Ale największa miłość Stephena niewiele ma wspólnego z ciężkimi brzmieniami – to jazz i gatunki pokrewne, to soul, funk i hip-hop, to wreszcie oryginalna mieszanka wszystkich tych gatunków, którą Thundercat zachwyca zarówno na własnych płytach, jak i gościnnie użyczając swojego talentu takim artystom jak Kendrick Lamar, Flying Lotus, Erykah Badu czy Kamasi Washington. Jesteśmy dumni, że możemy gościć na OFF Festivalu artystę tego formatu.


Kaliber44

Nie potrzebują wprowadzenia. Nie w Polsce, nie na Śląsku. Kaliber 44 to przecież legenda, jedna z pierwszy polskich formacji hiphopowych i jedyna taka – choć ich psycho-rap wciąż przecież znajduje tłumy naśladowców. Na nowy album AbradAba i Joki – wydany niedawno „Ułamek tarcia” – musieliśmy czekać aż 16 lat, więc te kilka miesięcy, które dzielą nas od ich koncertu na OFF Festivalu też jakoś wytrzymamy, tym bardziej, że wiemy już, co nas czeka. Bracia wrócili w doskonałej formie i – pozwólcie, że posłużymy się tytułem jednego z ich nowych numerów – czeka ich „rok podniesionych w górę rąk”.


Willis Earl Beal

Charyzmatyczny outsider z Chicago, za którym trudno nadążyć i którego nie sposób skategoryzować. Kiedy recenzenci i fani, zachwyceni surowością debiutu „Acousmatic Sorcery” i żarem „Nobody knows.”, już znaleźli mu szufladkę z napisem „nowy, mroczny soul”, on zamiast eksploatować kierunek, który przyniósł mu sukces, wymknął się ku eksperymentom. Ku przejmującym, leniwie płynącym pieśniom, pełnym bólu i tęsknoty, które wypełniają wydany w 2015 roku album „Noctunes”. Ale zrozumieć fenomen Willisa Earla Beala można dopiero na jego koncercie, gdzie ani emocji, ani wokalnego kunsztu nie da się udawać – a prawdziwszych od niego wokalistów ze świecą szukać.


Fidlar

Tak właśnie to brzmi, kiedy wpuszczasz do garażu trochę słońca. Kalifornijski FIDLAR – nazwa zespołu to skrót od Fuck It Dog, Life's A Risk – porywa surfrockowym luzem i skatepunkową energią. Latem, na festiwalu, nie można źle się bawić przy takiej muzyce, choć teksty z ich najnowszej płyty – „Too” – to nie banalne imprezowe hymny, ale coś wręcz przeciwnego: ostrzeżenie przed balangą, która zaczyna brać górę nad prawdziwym życiem. No, chyba że waszym nałogiem jest muzyka.


Anohni

„Elektronika z ostrymi zębami” – tak o swoim debiutanckim materiale mówi Anohni. Jej głos i charyzma, znane wam doskonale z formacji Antony and the Johnsons, pojawią się w nowym, oryginalnym kontekście, za sprawą albumu nagranego wspólnie z Oneohtrix Point Never i Hudsonem Mohawke, wiodącymi postaciami współczesnej elektroniki. Album „Hoplessness” kontrastuje taneczne rytmy z zaangażowanymi, politycznymi tekstami, poruszającymi takie tematy jak powszechna inwigilacja czy wojenne zastosowanie dronów. W wymiarze scenicznym Anohni dodatkowo zaskoczy was niespotykaną formułą, w której artystka wciela się w żywy awatar.


Mudhoney

Przyznajemy, że ich nieobecność na naszym festiwalu kładła się cieniem na długoletniej przyjaźni i współpracy pomiędzy OFF Festivalem a kultową amerykańską wytwórnią Sub Pop, ale w tym roku nadrabiamy zaległości, z radością i dumą zapowiadając wizytę formacji Mudhoney. Od wydanej w 1988 roku, legendarnej epki „Superfuzz Bigmuff” po ich ostatni póki co album „Vanishing Point” (2013), wszystko w ich muzyce głośno krzyczy, wibruje i tańczy. W końcu mamy do czynienia z czołowymi przedstawicielami tej punkowej rewolucji z Seattle, którą fani i dziennikarze zwą grungem. Zapraszamy pod scenę wszystkich, co nie boją się trochę ubrudzić…


GZA

Chętnie gościmy na OFF Festivalu artystów, którzy poszerzają granice gatunków, buntują się przeciwko nim – ale równie chętnie tych, co owe gatunki wymyślali. Amerykański raper GZA, członek legendarnego składu Wu-Tang Clan, to właściwie przedstawiciel obu tych stronnictw. Dzisiaj słusznie uważany za klasykę Wu-Tang w swoim czasie zrewolucjonizował tę grę, ale GZA solo nie zajmuje się odcinaniem kuponów od raz wypracowanego statusu, lecz wciąż poszukuje nowych dróg i środków wyrazu. Tym mniej cierpliwie czekamy na jego wizytę na OFF-ie oraz zapowiadany na ten rok nowy album „Dark Matter”, nad którym pracował m.in. z… Vangelisem.


Lush

Można Lush definiować za pomocą gatunków muzycznych, bo zarówno fani shoegaze’u jak i britpopu chętnie przyznają się do fascynacji muzyką angielskiej grupy. Można też mówić o nich w kontekście czasu i miejsca – byli przecież ozdobą katalogu wytwórni 4AD i częścią alternatywnej, gitarowej rewolucji, która wstrząsnęła brytyjską muzyką na przełomie lat 80. i 90. Ich karierę przerwała samobójcza śmierć perkusisty Chrisa Aclanda i aż 17 lat przerwy potrzebowali pozostali członkowie grupy, by móc znów razem stanąć na scenie. Na szczęście Miki Berenyi, Emma Anderson i Phil King ponownie grają razem (a na bębnach towarzyszy im Justin Welch z grupy Elastica), więc i my możemy znowu cieszyć się tą muzyką, niezależnie od tego, czy ktoś woli rozmarzony, mglisty debiut „Spooky” czy dynamiczne, radosne piosenki z „Lovelife”.


GusGus

Pochodzą z Reykjaviku i potrafią się zabawić. Wiedzą też, jak do zabawy wciągnąć innych, bo koncerty GusGus to połączenie house’u, trip-hopu, techno i nu-jazzu w wybuchową, electropopową całość, doprawione dbałością o oprawę sceniczną godną tych muzycznych fajerwerków. „Wychodzi na to, że ten Meksyk jest miejscem, które z całą pewnością chciałbyś odwiedzić i w którym może nawet zechciałbyś zostać na zawsze” – pisał o „Mexico”, ostatnim albumie Islandczyków, recenzent PopMatters. Ale nie ma co zapuszczać korzeni, skoro sami GusGus uwielbiają się zmieniać i zaskakiwać: najprawdopodobniej jeszcze przed wizytą w Katowicach zaproponują nam kolejny, już dziesiąty album. Jednego i drugiego nie możemy się doczekać.


Napalm Death

Pionierzy grindcore’a, od 36 lat w awangardzie muzycznej ekstremy! Ostatnie albumy grupy – choćby znakomity, wydany w 2015 roku „Apex Predator - Easy Meat” czy poprzedni, „Utilitarian”, na którym gościł John Zorn – świadczą o tym, że zespół jest w szczycie artystycznej formy. Ale też paliwa dla swojej wściekłości ma niemało: brutalna, bezkompromisowa muzyka Napalm Death to przecież nie przypadek, to narzędzie ich walki z nierównościami społecznymi, skorumpowanym światem polityki czy grabieżczej działalności wielkich korporacji. Cieszymy się, że jedną ze swoich bitew Brytyjczycy stoczą w Katowicach.


Jaga Jazzist

Na przełomie XX i XXI wieku odrodzenie europejskiego jazzu dokonało się przede wszystkim za sprawą sceny skandynawskiej, muzyków którzy twórczo korzystali z klasyki gatunku, ale umieli przy tym połączyć go z nowymi brzmieniami. Norweski kolektyw, dowodzony przez braci Horntveth, jest tego najlepszym przykładem, bo korzeni ich brzmienia można się słusznie doszukiwać zarówno u Johna Coltrane’a, jak i Aphex Twina. Muzyka Jaga Jazzist równie dobrze funkcjonuje w kontekście nowej elektroniki, jak i z orkiestrą kameralną za plecami (współpraca z Britten Sinfonia najlepszym dowodem), a naturalnym środowiskiem grupy są koncerty – żywiołowe, porywające, znoszące bariery nie tylko pomiędzy gatunkami, ale przede wszystkim między sceną a publicznością.


SBB gra Nowy Horyzont

Szukaj, Burz, Buduj... Zespół, który zrewolucjonizował polską muzykę rockową, chluba śląskiej sceny po raz pierwszy na OFF Festivalu! SBB w składzie Józef Skrzek, Apostolis Anthimos i Jerzy Piotrowski zaprezentuje w całości swój kultowy debiut studyjny „Nowy horyzont” z 1975 roku. Proponujemy spędzić weekend z tą płytą, w oczekiwaniu na kolejne ogłoszenie, które już w najbliższy poniedziałek, w Trójce, tradycyjnie w GH+.


Sleaford Mods

Muzyka zapomnianych przez Boga i władzę najpodlejszych dzielnic angielskich miast? Czterdziestolatek powie: punk. Jego o pokolenie młodszy kolega: hip-hop. Obaj spotkają się na koncercie Sleaford Mods. Duet z Nottingham zachwyca eklektyzmem – można połączyć wpływy Wu-Tang Clan, Guns N’Roses, rave’u i black metalu na jednej płycie?! Można! – bo gra przez nich duch czasów: dzisiaj tak się słucha muzyki i tak ją tworzy. Wartością dodaną są tu ostrość spojrzenia, frustracja i gniew – chropowaty minimalizm Sleaford Mods robi taką furorę, bo to po prostu 100% prawdy.


Lightning Bolt

Często słyszymy komentarze, że ktoś pasuje lub nie pasuje do OFF Festivalu – ba, sami czasem, w gronie organizatorów, się o to spieramy ;) Ale są też artyści, którzy nie tylko nie budzą wątpliwości, ale którzy zdają się być dla nas – a my dla nich! – stworzeni. Lightning Bolt – i wszystko jasne! Amerykański duet od ponad 15 lat przyzwyczaił nas już do tego, że nie powinniśmy się do niczego przyzwyczajać. Że muzyka to przygoda, zaskoczenie, wyzwanie. Hałaśliwe, funkcjonujące poza gatunkami i schematami dźwięki, koncerty w najdziwniejszych miejscach i o trudnym do przewidzenia przebiegu, abstrakcyjne poczucie humoru – to wszystko, co kochamy. Panowie, czekaliśmy na was.


Andrew Weatherall b2b Roman Flügel

Weatherall to brytyjski DJ i producent, który wyrósł ze środowiska postpunkowego (zresztą muzyczną karierę zaczynał od remiksów takich grup jak Happy Mondays, New Order czy Primal Scream), ale równie swobodnie czuje się na bardziej tanecznym terytorium, w produkcjach techno czy house. Równie wszechstronny Roman Flügel to z kolei jedna z najważniejszych postaci niemieckiej sceny elektronicznej. DJ, producent i współwłaściciel labeli Ongaku/Klang/Playhouse – znają go zarówno bywalcy Ibizy, jak i berlińskiego Berghaina. Wspólnego setu Weatheralla i Flügela zachwalać więc nie trzeba – już wiecie, jak spędzicie część jednej z gorących, OFF-owych nocy.


Brodka

Nie znosi rutyny. Po pierwszym, młodzieńczym sukcesie, w 2010 roku wymyśliła się na nowo na przebojowej i dojrzałej płycie „Granda”, by dwa lata później postawić na klubowe rytmy na mini-albumie „LAX”. Długo mogłaby odcinać od tego kupony, ale ona znowu postanowiła wszystko zmienić, wywrócić do góry nogami, zaryzykować. Wiosną ukaże się jej kolejny, nagrany w Los Angeles album, napisany w pełni samodzielnie i odmienny od tego, co grała do tej pory. Imponuje nam jej bezkompromisowość i cieszymy się, że swoją nową muzykę Brodka zaprezentuje tego lata na OFF-ie.


Daniel Avery

„Drone Logic” - wydany w 2013 roku, w należącej do Erola Alkana wytwórni Phantasy Sound, długogrający debiut Avery’ego – spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem recenzentów. „On gra w swojej własnej lidze” – wyrokował recenzent NME. „Hipnotyzujący debiut”, potwierdzał Mixmag. „Dawno nie słyszeliśmy równie ambitnej undergroundowej muzyki tanecznej” – zachwycali się w Resident Advisor. Komplementom często towarzyszyły słowa troski: jak Daniel Avery odnajdzie się na rynku, którego reguł i mód nie zamierza przestrzegać? Dziś już znamy odpowiedź – radzi sobie doskonale, grając w najlepszych klubach i na najznakomitszych festiwalach świata. Z radością powitamy go na OFFie.


Clutch

Mięsisty, hardrockowy riff, pancerne brzmienie sekcji rytmicznej i bluesowy feeling to połączenie rzadko spotykane na scenach OFF Festivalu, ale tak rasowej formacji jak Clutch nie mogliśmy zignorować. Tym bardziej, że ta istniejąca od ćwierćwiecza amerykańska grupa przeżywa właśnie drugą młodość, której owocami są tak fenomenalne albumy jak „Earth Rocker” (2013) i „Psychic Warfare” (2015). Ich koncerty to rockowy konkret: jest surowo, głośno i skutecznie. Z góry przepraszamy okolicznych mieszkańców…


Beach Slang

Nie da się stracić wiary w rock’n’rolla, dopóki pojawiają się takie zespoły jak Beach Slang. Bezpretensjonalnych punkrockowych hymnów tego kwartetu z Pensylwanii trzeba słychać głośno, najlepiej przekrzykując się z wokalistą. Pod sceną trzeba się spocić. Z tekstami błyskotliwymi, choć nieskomplikowanymi tekstami – „jestem zbyt młody, by umierać, jest za późno, bym mógł umrzeć młodo” – trzeba się utożsamiać. To zabawne, że tytuł wydanego jesienią 2015 roku pełnoczasowego debiutu Beach Slang brzmi „The Things We Do to Find People Who Feel Like Us”, czyli: „Rzeczy, które robimy, by znaleźć ludzi, którzy czują to, co my” – bo przecież wystarczy przyjechać do Katowic. OFF you go, Beach Slang!


Flatbush Zombies

Z Brooklynu przybywają do nas Meechy Darko, Zombie Juice i Erick „Arc” Elliott, czyli Flatbush Zombies. Nowojorska ekipa, która z wielkim hukiem wkroczyła na scenę wydanym w 2012 mixtapem „D.R.U.G.S. (Death and Reincarnation Under God’s Supervision)”. Kilka mixtape’ów, epek i kolaboracji (m.in. z ASAP Rockym, Action Bronsonem, Skeptą, Joey Bada$$em) później mamy do czynienia z formacją, której debiutancki album – zapowiadany na marzec „3001: A Laced Odyssey” – jest jedną z najbardziej wyczekiwanych hiphopowych płyt tego roku.


Machinedrum

Travis Stewart, znany światu jako Machinedrum, zyskał sławę jako producent głównie przez współpracę z Azealią Banks i Jamie Liddellem. Ale to tylko czubek góry lodowej. Dorobek tego mieszkającego w Berlinie Amerykanina imponuje zarówno ilością (trudno to wszystko zebrać, bo Stewart tworzył w różnych konfiguracjach personalnych i pod różnymi szyldami – ale na przykład Sepalcure znać trzeba!), jak i jakością – by wspomnieć znakomity album „Vapor City” i uzupełniającą go płytę „Vapor City Archives”, wydane przez Ninja Tune.


Yung Lean

Przyjeżdża do Polski. Tak, w kwietniu. Wiemy, że wiecie – ale jego koncert w 1500m2 już się wyprzedał! Nic dziwnego, bo szwedzki raper od trzech lat – od wydania „Unknown Death 2002” – jest na fali wznoszącej. Amerykanie widzą w nim krzywe zwierciadło, w którym przeglądają się z fascynacją i niedowierzaniem, Europejczycy natomiast potwierdzenie faktu, że charyzmatyczny i oryginalny rap o globalnym zasięgu można tworzyć również po tej stronie oceanu. Jonatan Leandoer Håstad odwiedzi nas więc również latem, w Katowicach, bo czas najwyższy, by z klubów wyszedł na większe sceny.



Źródło: Materiały promocyjne organizatora.



Powiązane