Aktualności

28-03-2010-00:54:16

Porcupine Tree - "The Incident"

Udostępnij! Tweetnij!

Z kolejną produkcją Porcupine Tree nie wiązałam nazbyt wygórowanych oczekiwań. Biorąc pod uwagę wysoki poziom poprzedniego longplaya zespołu oraz zachwyt, w jaki wprawiła mnie wydana w marcu solowa płyta Stevena Wilsona, miałam świadomość, że na krążek "The Incident" może Anglikom zabraknąć inspiracji. I nie pomyliłam się - nowy album okazał się być... sympatyczny. I nic więcej.

Jeśli zanalizować "The Incident" szczegółowo, można odnieść złudzenie, że mamy do czynienia z całkiem interesującą płytą. Pośród ponad 50 minut nagrań znaleźć można kilka fragmentów zasługujących na miano porywających - przywodzący na myśl King Crimson riff z "Great Expectations", instrumentalną słodycz w stylu Múm z "The Yellow Windows Of The Evening Train" czy łkającą gitarę z "Degree Zero Of Liberty". Jednak jeśli przysłuchać się nagraniom w szerszym kontekście, wszystkie drobne smaczki toną w potoku nieco przestygłej muzycznej magmy. "The Incident" przelewa się przez uszy słuchacza w nadobnej postaci prog-rockowej suity, miłej dla ucha, obfitującej w czarujące melodie, ale pozbawionej wyrazistego zamysłu. Płynąc od utworu do utworu popadamy w stupor, otumanieni ładną muzyką, którą niestety słyszeliśmy już wiele razy w tylu innych nagraniach Porcupine Tree. Jedyny moment otrzeźwienia przynosi utwór tytułowy, równie porywający, co posępny dzięki industrialowemu brzmieniu i wokalnym "mantrom".

Dołączona do albumu druga płyta przynosi nieco urozmaicenia - pełne przestrzeni "Flicker" ujmuje zaraźliwą melodią, a industrialowo-metalowa mieszanka w "Bonnie The Cat" niemal podrywa z miejsca. Niestety efekt psuje zamykający krążek utwór "Remember Me Lover" - kolejna piosenka Stevena Wilsona o przykrym zakończeniu pięknej miłości po prostu nie może nie przyprawić o zgagę.

Nie zamierzam utrzymywać, że "The Incident" mi się nie podoba. Nie odnoszę jednak wrażenia, że nowe dzieło Porcupine Tree jest czymś, czego muzyka rockowa bezwzględnie potrzebuje. Fraza "nothing is new here, underneath the sun", kilkakrotnie powtórzona przez Wilsona, wydaje się być doskonałą wizytówką albumu. Miejmy nadzieję, że przyszłość kryje w sobie bardziej ekscytujące niespodzianki.


Udostępnij! Tweetnij!

TAGI: