Aktualności

21-04-2010-21:55:19

Bullet for My Valentine - "Fever"

Udostępnij! Tweetnij!

Prosto i do przodu. Taki przepis na sukces mają najwyraźniej panowie z Bullet for My Valentine. A "Fever" sukces im przyniesie.

Trzeci album Walijczyków to po prostu petarda. Zestaw napędzanych riffowym motorem przebojowych numerów, który otwiera waleczno-bojowy "Your Betrayal". Tym razem muzycy darowali sobie eksperymenty, z którymi nieco igrali przy poprzednim krążku. "Fever" miało być powrotem do energii i prostoty debiutanckiego "The Poison". Trochę z tymi deklaracjami przesadzili, na pewno bowiem nie jest tak wściekle, ostro i surowo jak przed czterema laty. To jednak tylko przepustka do jeszcze większej publiczności, górnych miejsc na listach sprzedaży i wysokiej rotacji w alternatywnych rozgłośniach radiowych. Najnowsze dzieło formacji należy bowiem do najbardziej chwytliwych i melodyjnych. Niemal każdy numer skrywa rozśpiewany refren, który sami będziemy nucić po jednym przesłuchaniu, by wymienić chociażby utwór tytułowy, "Pleasure and Pain" czy "Begging for Mercy". Matt Tuck nadal lubi sobie poryczeć i pokrzyczeć, ale równie chętnie śpiewa ładnym męsko-chłopięcym głosem, który pokochają kolejne zbuntowane dziewczęta z upodobaniem do czarnego koloru. Dla niewiast są także wolniejsze fragmenty, jak chociażby typowy amerykański wyciskacz nastoletnich łez "A Place Where You Belong" (przypomina trochę Skid Row za czasów świetności z Sebastianem Bachem) i klasyczna power ballada o tytule "Bittersweet Memories". Trzeba jednak przyznać, że tych spokojniejszych momentów - na szczęście - mamy niewiele. Królują piłujące gitary, przyciężkawe, zwaliste riffy, solidnie łojąca perkusja, czasem nawet na dwie stopy, no i melodie. Czyli wszystko, jak trzeba. Gdzieś pojawią się jeszcze echa Iron Maiden, szczególnie przy galopujących bębnach i solówkach ("Dignity"), bliżej im teraz jednak chyba do Slipknot (tego ostatniego). Nie chodzi o styl jako taki, Bullet for My Valentine mają po prostu tę samą co starsi koledzy z Des Moines słabość do łączenia potężnego rock-metalowego brzmienia z ładną, "harcerską" piosenką. I trzeba przyznać, że wychodzi im to naprawdę dobrze.

"Fever" to porządna porcja rockowego mięcha. Może nie krwistego, dość lekkostrawnego, ale dobrze przyprawionego.


Udostępnij! Tweetnij!

TAGI: