Aktualności

03-06-2010-12:50:13

Michael Bublé - "Crazy Love"

Udostępnij! Tweetnij!

Michael Bublé ma pewnie tylu zwolenników co przeciwników. Dla tych drugich jego muzyka to konfekcja, substytut klasy dla mas. Nie zmienia to faktu, że w przywracaniu ducha dawnych lat jest niedościgniony.

Na najnowszym albumie "Crazy Love" Kanadyjczyk konsekwentnie podąża raz obraną pop-jazzową drogą i robi to niezmiennie z niebywałą gracją. Wciąż czerpie z dokonań Franka Sinatry, ale coraz zgrabniej balansuje ów styl z bardziej współczesnym, jedwabistym popem. Mistrza nie doścignie, ale fanom eleganckich utworów, jesienno-zimowych dźwięków raz jeszcze sprawi niemałą przyjemność.

Tytułowe "Crazy Love" (w oryginale wykonywane przez Vana Morrisona) to jedna z bardziej błogich i pogodnych piosenek w dorobku Bublé. Przy pochodzącym z lat 40. "All I Do Is Dream of You" trudno powstrzymać się od ubierania choinki i pieczenia pierników, z kolei autorska "Hold On" to całkiem udana ballada. Dobrze artysta spisał się również w bardziej zadziornym, rockowym "Heartache Tonight" (oryginalnie Eagles). Jest też nagrany w duecie z Sharon Jones bluesowy "Baby (You've Got What It Takes)".

Zestaw otwiera cover "Cry Me A River". Słyszałam lepsze wykonania kompozycji Arthura Hamiltona, ale to, lekko bondowskie jest również niczego sobie. Całkiem przyzwoicie poradził sobie Bublé z innymi klasykami, "Georgia on My Mind" czy "You're Nobody Till Somebody Loves You". Może to rzeczywiście trochę za gładkie, za mało trzeszczące, ale wciąż z klimatem.

Komu odpowiada wyrafinowany styl Michaela Bublé, bez wątpienia pokocha "Crazy Love". Kto lubi motownowe chórki, gershwinowskie smyki i dęciaki, także nie będzie zawiedzony.


Udostępnij! Tweetnij!

TAGI: