Aktualności

03-12-2010-10:59:09

Motörhead - "The Wörld Is Yours"

Udostępnij! Tweetnij!

Dobrego rock and rolla nigdy nie za wiele. Zwłaszcza takiego, jakim Lemmy ze swoimi dwoma znamienitymi przyjaciółmi wypełnili dwudzieste studyjne dzieło Motörhead.

Kiedy pojawia się zapowiedź kolejnej płyty Motörhead, rodzi się pytanie, czy Lemmy'emu, Philowi Campbellowi i Mikkeyowi Dee udało się napisać piosenki, które mają szanse wejść do gęsto zapełnionego panteonu klasyków tria Może nie ma tu kandydata na evergreen pokroju powiedzmy "Iron Fist", ale "The Wörld Is Yours" to album równiejszy, zawierający więcej fajnego, skocznego rock and rolla niż poprzedni "Motörizer".

Trzeba wykazać upór i posłuchać krążka kilka razy, bo początkowo "The Wörld Is Yours" przelatuje przez uszy pozostawiając jeden ślad, luzacki w stylu "Going To Brazil" numer "Rock 'N' Roll Music". Ale niedługo później okazuje się, że kapitalnie buja "Get Back In Line", fajnie kopie zbudowany trochę w stylu "Bad Reputation" Thin Lizzy kawałek "I Know What You Need", studzi rockandrollowe emocje złowrogi, lekko "orgasmatronowy" "Brotherhood Of Man", a na zakończenie rozhula "Bye Bye Bitch Bye Bye", typowy dla Lemmy'ego rewanż na pani, która zawiodła jego zaufanie. Zero słodzenia, tylko mięsiste łupnięcie. Nie ma żadnych cudów, czarodziejskich sztuczek. "Rock 'n' roll music is my religion; I don't need no miracle vision" - śpiewa Lemmy w "Rock 'N' Roll Music".

Po raz czwarty Motörhead pracował z Cameronem Webbem i oby to partnerstwo przetrwało kolejne lata, bo co jakiś czas daje pyszne owoce. Krążkiem zadebiutowała wytwórnia muzyków Motörhead Music. Jest to dobry początek biznesu. I godny prezent na 35-lecie zespołu oraz wypadające w Wigilię 2010 65. urodziny niezniszczalnego Lemmy'ego.


Udostępnij! Tweetnij!

TAGI: