Aktualności

25-03-2011-22:30:39

Weezer - "Hurley"

Udostępnij! Tweetnij!

Gdy słucha się ich płyt człowiekowi od razu robi się lepiej. "Hurley" nie jest tu wyjątkiem.

Patrzący z okładki Jorge Garcia, portretujący w serialu "Zagubieni" Hugo "Hurleya" Reyesa, ma na twarzy sympatyczny uśmiech. Słuchając krążka też będziemy go mieli. Rivers Cuomo ma w sobie niewyczerpane pokłady radości i optymizmu, z którymi chętnie i umiejętnie się z nami dzieli. W ostatnich kilkunastu miesiącach już po raz drugi. Bardziej podobał mi się "Raditude", na którym było więcej takiej "małolackiej" spontaniczności i wesołości. Ale "Hurley" też przynosi kilka świetnych, skocznych, rockowych, słodko melodyjnych, bezpretensjonalnych piosenek, które chętnie będziemy nucić. A także ciekawą, lekko zeppelinowską balladę "Time Flies" na koniec. Może ósmy album Weezer jest nieco bardziej szorstki, garażowy niż "Raditude", może obecność klawiszy niczym z popowych numerów z lat 80. jest zwiększona w porównaniu z poprzednikiem. Generalnie jednak mamy do czynienia z tym samym, dobrze znanym muzycznym tworem, którego nie sposób nie lubić. Piosenki Weezer to nie jest lek na całe zło, ale z na pewno można je traktować niczym kulturysta anaboliki - masa naszego dobrego humoru dzięki nim znacząco się podniesie.

Rivers Cuomo postanowił podzielić się autorstwem piosenek. Jest więc mistrz hitów Desmond Child (m.in. Bon Jovi, Aerosmith), mistrzyni przebojów Linda Perry (m.in. Christina Aguilera, Pink), Ryan Adams, Tony Kanal z No Doubt. Ale najfajniejsze piosenki napisali z liderem Weezer Dan Wilson i Greg Wells (odpowiednio - "Rulling Me" i "Where's My Sex "). Wielkie przeboje zespołu Cuomo pisał jednak bez zaciągu najemnych mistrzów. Jego tylko dwie samodzielne kompozycje na "Hurley", "Memories" i "Unspoken", są całkiem udane.


Udostępnij! Tweetnij!

TAGI: