Aktualności

20-02-2012-16:10:47

Candice Night - "Reflections"

Udostępnij! Tweetnij!

Nie refleksje, lecz repetycje powinien nazywać się pierwszy solowy album Candice Night. Gros materiału Amerykanki mogłoby się bowiem znaleźć na płycie Blackmore's Night.

Odczuwam pewien dyskomfort pisząc słowa krytyczne pod adresem tak sympatycznej i urokliwej artystki. Do tego mającej ładny, krystalicznie czyściutki i promieniujący radością głos. Lecz przy ocenie artystycznego dzieła małżonki legendarnego Ritchiego Blackmore'a sympatie muszą iść na bok, a decydować ma meritum.

Candice jak zawsze śpiewa pięknie, z typową dla siebie eteryczno-baśniową manierą i odpowiednio dawkowaną egzaltacją. Jakby opowiadała małym dzieciom bajki. Co gorsza jednak, w zdecydowanej większości są to bajki doskonale znane. Jakby wyjęto je z dyskografii Blackmore's Night, gdzie akordeon, piszczałki, smyczki oraz rozmaite instrumenty tradycyjne zajmują poczesne miejsce. "Now And Then" faktycznie wzięto z krążka zespołu. Lecz nowa wersja kawałka z "Under A Violet Moon" z fragmentem z Bacha, niczym nie zachwyca ani nie zaskakuje. Z tzw. numerów blackmoresnightowych najlepiej wypada piękna, nostalgiczna ballada "Black Roses", napisana ponoć w 1995 roku.

Liczyłem, że Candice będzie chciała czymś zaskoczyć, pokazać się taką, jakiej wcześniej jej nie znaliśmy. Plus dla niej, że parę razy to zrobiła. "Gone Gone Gone" łączy w sobie to, co znamy z twórczości Melissy Etheridge, Meredith Brooks, Allanah Myles, Shanii Twain. Jest w niej blues, blues rock doprawione z lekka upopowionym country. Z kolei "Dangerous Smile" to nowoczesny pop rock z drapieżną gitarą i dość gęstą perkusją. Stworzony na koncerty "Call It Love" z wyraźnie zaznaczonym fortepianem, przypomina natchnione przeboje Beverly Craven, może jeszcze Vanessy Carlton i Rachael Yamagaty.

Generalnie żona Ritchiego Blackmore'a proponuje powtórkę z rozrywki. I to nie jest dobra wiadomość. Candice jest za młoda, aby taplać się we własnym sosie. Wierzę, że ma na tyle ambicji, aby przy kolejnej produkcji odważyć się na więcej niż na debiucie.


Udostępnij! Tweetnij!

TAGI: