Aktualności

14-07-2012-18:42:53

Kimbra - "Vows"

Udostępnij! Tweetnij!

Gotye zawdzięczamy dwie rzeczy - przebój, który wywołał w ostatnich latach największe poruszenie (jakby ktoś nie wiedział, "Somebody I Used To Know") oraz Kimbrę.

Kimbra to dziewczyna, która zaśpiewała w rzeczonym hicie. Niewykluczone, że i tak byśmy ją poznali, bo zdolną jest bestią niesłychanie, ale ponieważ los bywa przewrotny, istnieje prawdopodobieństwo, że przepadłaby w odmętach internetu i dotarła do wąskiej grupy fanów (w Polsce płyta ukazuje się sporo po premierze). A byłaby to wielka, wielka strata.

Nowozelandka jest bowiem równie utalentowana, co nietuzinkowa, przebojowa, co niesztampowa, wrażliwa, co zadziorna. Jest po prostu jak wspaniała kobieta - zaskakująca, nieprzewidywalna, pełna uroku, uwodzicielska, ale i wysmakowana, nieco tajemnicza, raz pogodna, raz melancholijna. Na "Vows" urzeka przede wszystkim klimat, emocje, wspomniana już wrażliwość młodej wokalistki. Muzycznie natomiast mamy kapitalne piosenki. Sporo tu ładnych, zgrabnych melodii zbudowanych na solidnym popowym szkielecie, ale wykończonych zupełnie niepopowo. Zmyślne, alternatywne aranżacje ("Good Intent", "Posse") mieszają się z ciekawym operowaniem wokalem ("Something In The Way You Are", "Settle Down"), gdzieniegdzie przeplecione mocniejszymi rockowo-funkowymi zagrywkami ("Come Into My Head"). Co jednak od pierwszych minut rzuca się w uszy to rytm. Wyrazisty, mocny, choć nieagresywny, wciągający. To płyta tętniąca, drgająca, wibrująca. Szukając porównań można wspomnieć o Róisín Murphy z okresu "Ruby Blue", Janelle Monáe czy Sellah Sue.

"Vows" to inteligentna, pomysłowa, pełna finezji płyta, której znakomicie się słucha. Rzadkie, choć jakże pożądane połączenie.


Udostępnij! Tweetnij!

TAGI: