Aktualności

27-08-2013-12:24:26

Ulver - "Messe I.X-VI.X"

Udostępnij! Tweetnij!

Słówko w tytule albumu Ulver oznacza po norwesku mszę. Nabożeństwo jest nietypowe i w nietypowych okolicznościach powstałe. Warto wziąć w nim udział.

Mówiąc brutalnie, "Messe I.X-VI.X" to produkt stworzony przez Ulver na zlecenie. Zlecał ośrodek kultury w znajdującym się poza kołem podbiegunowym norweskim miasteczku Tromsu. W projekcie poza Garmem i jego kolegami z zespołu udział wzięli również muzycy z The Arctic Opera i The Arctic Philharmonic Orchestra oraz 21-osobowa kameralna orkiestra ze wspomnianego miasteczka. Rezultatem jest dzieło, które przypadnie do gustu tym, którzy wysoko cenią dokonania Ulver na polu muzyki filmowej ("Svidd Neger", "Lyckantropen") albo spokojne produkcje typu "Shadows Of The Sun". Mile chwile spędzone z albumem wspominać też będą kochający muzykę ambientową czy minimal.

Nie wiem, jaki koncept liryczny stał za tą nietypową mszą, jeśli w ogóle jakiś, ale wiem, że ta muzyka naprawdę może wywołać ciarki i ktoś wrażliwy w nocy słuchać jej nie powinien. To jakby klasyczno-elektroniczne requiem z dość oszczędnie, lecz niesamowicie emocjonalnie grającymi muzykami orkiestrowymi (smyczki!), wzięte z przerażającej opowieści filmowej. Częściej wywołującą grozę, ale mające też jednak trochę onirycznego działania. Co ciekawe, przez większą część dominują muzycy klasyczni, Garm z kolegami wyraźniej zaznaczają swoją obecność w drugiej części albumu, choćby w fantastycznym "Son Of A Man". Aczkolwiek i wcześniej Ulver zostawia ślad, przykładowo w oldskulowo-elektronicznym, z lekka zalatującym niemieckimi mistrzami syntezatorów "Shri Schneider". Jest dużo starannie dobranych pojedynczych dźwięków, żadnego nagromadzenia nut, czy popisywania się bieganiem po skali, a do tego wsłuchując się uważnie w kompozycje, odnajdziemy w nich cudowne ozdobne smaczki (np. perkusjonalia, skrzypienia, rożne sample w "Noche oscura del Alma"). Mało jest śpiewania, za to bardzo, bardzo dużo pięknej muzyki do słuchania.

Ulver ma to szczęście, że nie musi się niczym przejmować i tworzy, co mu podpowie wyobraźnia. Ta zaś od lat wielu nie podpowiedziała muzykom z Oslo czegoś, co byłoby nie do przyjęcia, co musielibyśmy potem jako nieudane odrzucić. "Messe I.X-VI.X" to płyta niezwykle wciągająca. I wymagająca. Trzeba się w nią wczuć, słuchać uważnie po wielokroć. Warto, bo nagrodą są wspaniałe wrażenia, które pozostaną z nami na długo.


Udostępnij! Tweetnij!

TAGI: