Aktualności

12-02-2014-22:51:32

Cynic - "Kindly Bent To Free Us"

Udostępnij! Tweetnij!

Rock progresywny - tak kwalifikuje teraz twórczość Cynic wytwórnia Season Of Mist. Trafnie, choć etykietka nie wyczerpuje stylistycznej różnorodności płyty.

Szufladka przydzielona Cynic przez wydawcę nie powinna wywoływać prostych skojarzeń. Nie, zespół nie poszedł w stronę kilkunastominutowych suit, a płyt nie wydłużył do półtorej godziny. Paul Masvidal, Sean Reinert i Sean Malone mają potężną teoretyczną wiedzę muzyczną, którą próbują od lat ciekawie spożytkować na gruncie, który kiedyś ktoś opisał terminem "progresywny death metal", a który dziś z growlingiem i bezlitosnym naparzaniem nie ma nic wspólnego. Gdyby stworzyć drzewo genealogiczne dokonań Cynic, "Focus" jest niczym dziadek, senior rodu, zaś dokonania artystyczne zespołu w XXI wieku mają podobne pewne znaki szczególne, plasują się jednak w zupełnie innej rzeczywistości artystycznej.

"Kindly Bent To Free Us" to kontynuator "Traced In Air". Tekstowo i graficznie symboliczno-mistyczny, zaś pod kątem klimatu, podniosły, natchniony, subtelny, wyszukany. Słowo "ezoteryczny", którego Masvidal użył opisując płytę drugą, też można do trójki odnieść. Trzech erudytów muzycznych z Cynic, robi wiele, abyśmy się nie nudzili. A to Paul do spółki z Seanem M. uderzą w mocny gitarowy akcent (świetny "The Lion's Roar"), a to pogłaskają lecącym zwiewnie mocno soundtrackowym fragmentem ("Endlessly Bountiful", cudny "Moon Heart Sun Head"), pokażą, że nagromadzenie nut oraz zmiany tempa oraz rytmu są dla nich fraszką, a przy tym zabawą, w którą lubią się bawić (np. kompozycja tytułowa). Parokrotnie na płycie dają też dowód miłości do jazzu i fusion (piękny fragment solowy w tytułowym kawałku), ale nie tak, że przysłania to wszystko inne. Te różne barwy muzyczne ładnie przenikają się i uzupełniają. Brzmienie jest klarowne, dynamiczne, ale nie miałem natrętnie wracającego wrażenia, że słucham produktu spreparowanego w sterylnych warunkach przez bezduszne maszyny. Lubię wokal Paula Masvidala z poprzedniego albumu, więc jego wysokie śpiewanie z taką natchnioną, refleksyjną manierą, specjalnie mnie nie razi. Ale jestem sobie w stanie wyobrazić, że to dla niektórych będzie przeszkodą. Cynic dowodzi, że nie chce stać w miejscu, więc gdyby jeszcze wokale bardziej urozmaicić, nie byłoby źle.

Cynic gra od początku w swojej lidze. Słuchanie ich muzyki jest niezmiennie wielką przyjemnością i przygodą. Trzech muzycznych erudytów raz na jakiś czas spotyka się w studiu, by z pomocą ogromnej bazy dźwięków, opowiedzieć nam różne historie. W moją wrażliwość trafiają idealnie. Jeśli czegoś mi szkoda, to tylko tego, że Sean Malone nie pojedzie z nimi w trasę. Zobaczyć takiego giganta na żywo, to byłoby coś!


Udostępnij! Tweetnij!

TAGI: