Aktualności

14-06-2014-14:53:11

Piątek trzynastego... czyli pierwszy dzień Orange Warsaw Festiwal za nami!

Udostępnij! Tweetnij!

Pierwszy dzień Orange Warsaw Festival 2014 organizatorzy z pewnością zapamiętają na długo i zmieni to ich podejście do przesądów. Piątek trzynastego, w tym przypadku nie okazał się zwykłym zabobonem, lecz mało przyjemnym faktem.

Na godzinę przed otwarciem bram, wiatr uszkodził jeden z ekranów oraz część nagłośnienia znajdującego się na Warsaw Stage. Na szczęście nikomu nic się nie stało, jednak w związku z tym wypadkiem organizatorzy zmuszeni byli odwołać trzy pierwsze koncerty (The Pretty Reckless, Jamal, SKA-P) na tej scenie, w związku z czym zabawa na Warsaw Stage w rzeczywistości rozpoczęła się dopiero o godzinie 21:15, kiedy na scenę weszła Lily Allen.

Problemy techniczne i złe warunki pogodowe sprawiły, że część osób przeniosła się do wnętrza Stadionu Narodowego gdzie na scenie swój występ rozpoczynała grupa French Films. Koncert odbył się bez większych emocji. Jedynym zaskoczeniem w tym przypadku, szczególnie dla osób, które nie były zaznajomione z ich twórczością, mógł być fakt iż panowie wyglądają jak typowy, brytyjski band, a w rzeczywistości pochodzą z Finlandii.

Festiwale mają to do siebie, że trzeba pójść na kompromisy w związku z czym, albo trzeba być gotowym na bieganie od sceny do sceny i zobaczenie tylko fragmentów koncertów, albo należy (czasem wbrew sobie) ustanowić priorytet. W moim przypadku zdecydowałem się wczoraj spędzić pierwszy dzień festiwalu na Orange Stage. Mimo fatalnego początku, atmosfera i wrażenia poprawiały się z koncertu na koncert.

Po występie French Film, płyta stadionu zaczęła się zapełniać zdecydowanie bardziej, ponieważ kolejnym zespołem, który miał pojawić się na scenie była formacja Pixies. Niestety ich koncert okazał się dla mnie największym rozczarowaniem pierwszego dnia festiwalu. Mimo iż udało im rozruszać część publiczności, to w rzeczywistości koncert legendy do legendarnego nie należał. Nie pomogła również scenografia, której nie można było zaliczyć do najciekawszych oraz zagrane „Where is my mind”, na które wszyscy czekali. Dźwięk pomijam. Niech każdy dopowie sobie sam, w zależności w jakiej części stadionu się znajdował. Moje zdanie co do organizowania koncertów na tym obiekcie nie zmieniło się, a bynajmniej nie zmienił go zespół Pixies.

Moment oczekiwania na kolejnego wykonawcę tego wieczoru czyli grupę Queens of The Stone Age był dla mnie momentem kiedy dopiero poczułem, że ten wieczór może być jeszcze udany oraz, że faktycznie zaczyna udzielać się atmosfera festiwalu. Kiedy QOTSA pojawili się na scenie upewniłem się tylko w tym przekonaniu. Licznie zgromadzona publiczność i dreszcze od pierwszych dźwięków budowały świetną atmosferę jednego z najlepszych koncertów pierwszego dnia Orange Warsaw Festiwal 2014. W zespole widać było dużą przyjemność z grania i radość, że wracają do nas po niespełna roku przerwy. Koncert bardzo energetyczny ze świetną oprawą wizualną na pewno trafia na podium jeśli chodzi o koncerty tego dnia.

W trakcie koncertu Queens of The Stone Age ruszyła na dobre Warsaw Stage, a na niej Lily Allen, która w deszczowej i zimnej atmosferze przeprowadziła publiczność przekrojowo przez swoją twórczość, aż do najnowszego albumu „Sheezus”. Zabawna oprawa koncertu i dobry kontakt z publiką według wielu osób zapewniły pozytywną zabawę i odczarowały pechowe wydarzenia jakie miały miejsce wcześniej tego dnia.

Tuż po koncercie Brytyjki, nadszedł dla wielu najważniejszy moment tego dnia czyli koncert Kings of Leon. Na stadionie zdążyło zgromadzić się już 40 tysięcy fanów, którzy z pewnością uratowali tym samym atmosferę festiwalu po raz drugi (zaraz po koncercie QOTSA). Wczorajszy występ był najlepszym jaki widziałem w ich wykonaniu do tej pory. Nie da się zaprzeczyć, że zespoły takie jak KOL to po prostu instytucje i jedna wielka machina. Oprawa wczorajszego koncertu robiła bardzo duże wrażenie. Świetne ujęcia z kamer wyświetlane na telebimach sprawiały wrażenie jakbyśmy oglądali osobny koncert. Do tego dochodziły bardzo ciekawe wizualizacje idealnie dopasowane do poszczególnych utworów. Fani stanęli na wysokości zadania i bawili się rewelacyjnie. Mimo wszystko jednak cały czas mam wrażenie, że Kings of Leon jest zespołem bardziej odtwórczym i przewidywalnym aniżeli kapelą bawiącą się w improwizacje i to jedyny minus jakim im daję. Setlistę koncertu wypełniły wszystkie najważniejsze utwory w dorobku zespołu przez co fani z pewnością mogli wyjść usatysfakcjonowani. Koncert zakończył wybuch fajerwerków i opadający na scenę deszcz iskier co spotęgowało tylko wrażenia!

Mimo zimna i niezbyt przyjemnej aury, o podobnej porze swój występ zakończył Snoop Dogg aka Snoop Lion, który rozbujał zmarzniętych festiwalowiczów stojących pod Warsaw Stage.

Noc jednak jeszcze się nie kończyła dla Orange Warsaw Festiwal ponieważ ostatnim wykonawcą, który zawitał tego dnia był Martin Garrix, który od pierwszych dźwięków dał sygnał, że spanie jest dla słabych, a publiczność pod sceną ma dać z siebie wszystko!

Pierwszy dzień zapewnił sporo wrażeń, od rozczarowania po euforię zatem podsumujmy go jako dzień pełen skrajności i miejmy nadzieję, że piątek trzynastego zakończył się na dobre.

autor: Przemysław Patyk



źródło: Koncertomania.pl

Udostępnij! Tweetnij!

TAGI: