Aktualności

19-11-2014-22:05:25

Machine Head - "Bloodstone & Diamonds"

Udostępnij! Tweetnij!

Znowu mnóstwo dźwięków. Machine Head wjechał lata temu w uliczkę "epickie płyty" i najwyraźniej świetnie się w niej czuje. Ale niewiele z tego dobrego wynika.

Robb Flynn ma potężne ego. Odnoszę wrażenie, że facet pragnie zostać Mozartem thrash metalu. Wychodzi z założenia, że im więcej dźwięków, tym lepiej. Mozart z wielości umiał stworzyć wyjątkową jakość. Amerykanin tej sztuki musi się jeszcze uczyć. Co gorsza, reszcie grupy najwyraźniej podejście lidera pasuje. W porządku, każdy może mieć swoje zdanie i tworzyć sztukę, jaka mu się podoba, bez przykładania wagi do cudzego zdania na jej temat. Świadomość tego, co się chce osiągnąć jest ważna. Ale czasami naprawdę dobrze by było, gdyby posłuchać opinii z zewnątrz albo przynajmniej głębiej zastanowić się, czy kroczy się we właściwą stronę. Flynn powinien. Co z tego, że brzmieniowo płyty jego zespołu są znakomite, że wokal niezmiennie charakterystyczny, skoro brakuje esencji Thrashowa moc rozwadnia się w niepotrzebnych dłużyznach, z których nic ciekawego nie wynika. Gdyby skompresować tuzin kawałków, dostalibyśmy około 40 minut naprawdę niezłej thrashowej muzyki. I niekoniecznie trzeba by rezygnować z ozdobników. A tak mamy ponad 70 minut grania i od mniej więcej połowy wyczekujemy końca, przebierając nogami.

Robb, wzorem wielu thrasherów przed nim, skorzystał ze smyczków, delikatnie i dość zgrabnie ukłonił się również muzyce klasycznej w "In Comes The Flood". Pokręcił w paru miejscach riffem a la Crowbar/ Pantera i fajnie poprowadził klimat w "Beneath The Silt", najlepszym numerze na płycie. I w zasadzie tyle dobrego jestem w stanie o tej płycie napisać. Drażni przesadna egzaltacja Flynna w piosenkach. Rozumiem wczuwanie się, ale bez przesady. Warto znać miarę. Jared MacEachern godnie zastąpił Adama Duce'a, a jego bas jest ładnie wyeksponowany w "Game Over". Poziom basisty jednak żadnym zaskoczeniem nie jest. Wiadomo, że kapela na poziomie Machine Head nie weźmie byle kogo.

Liczyłem, że "Bloodstone & Diamonds" podziała lepiej niż "Unto The Locust". Że Flynn spróbuje nawiązać do genialnych początków. Tak się nie stało. Szkoda. Może następnym razem się doczekam od Machine Head płyty, po którą będę chciał sięgać po latach. Wygląda na to, że "Through The Ashes Of Empires" i "The Blackening" były ostatnimi tego typu.


Udostępnij! Tweetnij!

TAGI: