Aktualności

24-02-2014-20:11:38

Belle & Sebastian, Chelsea Wolfe i 65daysofstatic na OFF Festivalu

Udostępnij! Tweetnij!

Belle & Sebastian, Michael Rother Presents The Music Of Neu! and Harmonia, Chelsea Wolfe, 65daysofstatic, Jacques Greene, Perfect Pussy, Deafheaven dołączyli do składu tegorocznego festiwalu OFF.

Belle & Sebastian fot. Universal Music Polska

Belle & Sebastian mają taką siłę rażenia, że aż trudno uwierzyć, że kiedyś ich nie było. "Like Dylan in the Movies", "I'm a Cuckoo", "Funny Little Frog"- te melodie same nucą się w głowie, automatycznie zgłaszając Stuarta Murdocha do grona najwybitniejszych songwriterów w historii. Całość uzupełniają pyszne, soczyste aranżacje oraz słodko-gorzkie, przewrotne teksty. Belle & Sebastian to klasycy, którzy nigdy nie chcieli splendoru, więc pozostali kumpelską paczką z Glasgow. Wzorcowa definicja indie-popu.

Przeszłość była dramatyczna, przyszłość niepewna, a teraźniejszość drwiła piórem brytyjskich krytyków. Neu! i Harmonia grali więc kosmos. Mieli motoryczny rytm, psychodeliczny trans i gitarowy zgiełk. Z determinacją pisali kompletnie nowy rozdział w historii muzyki. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Iggy Pop zachwycał się, że muzyka Neu! wymyka się wszystkim znanym mu szufladkom. Brian Eno przyleciał na hamburski koncert Harmonii, by prosić o możliwość współpracy. W końcu do Michaela Rothera zadzwonił sam David Bowie i zaproponował udział przy nadchodzącym albumie. Niestety, wytwórnia przestraszyła się ewentualnych rezultatów. Zawiedziony Brytyjczyk zaczerpnął więc tytuł płyty od jednego ze swoich ulubionych utworów Neu! - "Hero". Bardzo możliwe, że ta kompozycja zabrzmi podczas specjalnego, przekrojowego koncertu Michaela Rothera na tegorocznym OFF Festivalu. Niemiecki artysta zagra w Polsce po raz pierwszy.

Chelsea Wolfe pochodzi z Kalifornii, kontynuuje piękne tradycje amerykańskiego folku, chociaż sama twierdzi, że inspiruje się przede wszystkim rosyjskimi bardami i norweskim black metalem. Zresztą - to słychać. Panna Wolfe potrafi bowiem pięknie zaśpiewać swoje hipnotyzujące, mroczne piosenki, ale i nieźle nastraszyć pogrzebową atmosferą i szarpnąć nerw przesterowaną gitarą. Wydany w 2011 roku album "Apokalypsis" wydobył ją z najciemniejszych czeluści undergroundu, "Unknown Rooms: A Collection of Acoustic Songs" potwierdził z jak oryginalną i znakomitą artystką mamy do czynienia, a ubiegłoroczny "Pain is Beauty" wyniósł Chelsea do pierwszej ligi śpiewających pań. Tytuł ostatniej płyty mówi zresztą wszystko o muzyce Wolfe - tyle piękna i bólu w jednej piosence potrafiła zmieścić chyba tylko PJ Harvey w swoich najlepszych czasach.

Wieść gminna niesie, że po jednym z brytyjskich koncertów 65daysofstatic na ich backstage'u pojawił się powszechnie znany jegomość. Nazywał się Robert Smith i był tak oszołomiony występem, że od razu zaproponował im rolę supportu podczas ogólnoświatowej trasy The Cure. Nie oznacza to bynajmniej, że 65daysofstatic grają melodyjny post-punk z gotyckimi naleciałościami. Choć zaczynali od klasycznego post-rocka, na każdej kolejnej płycie powiększali areał elektronicznych wpływów. Ich ostatni album zatytułowany "Wild Light" zadowoli zarówno fanów syntezatorowego shoegaze'u spod znaku M83, jak i zwolenników post-rockowej narracji w stylu Mogwai.

Kojarzycie znudzonego okularnika z teledysku "212" Azealii Banks? Wbrew pozorom to nie żaden tam prymus, tylko jeden z najciekawszych kanadyjskich producentów. Nagrywający dla takich wytwórni jak Night Slugs czy LuckyMe, Jacques Greene, ma ucho do świetnych melodii. Stąd w serwowanych przez niego kawałkach można napotkać całą galerię sław kobiecego R&B od Ciary po Ashanti.

Choć na scenie wygląda jak Alice Glass, Meredith Graves i jej zespół Perfect Pussy brzmią raczej jak Iceage czy wczesne Japandroids. W ich muzyce odnaleźć można również echa ruchu riot grrrl i mocno przesterowanego noise-rocka. Amerykańskie media z wielkim entuzjazmem rozpisują się o demówkach Perfect Pussy, wyczekując pełnoprawnego debiutu. "Say Yes to Love" ukaże się w marcu, wtedy też zespół wyruszy w trasę. Jednym z ich przystanków będą Katowice.

Tym, co zbyt zajęci byli debatowaniem, czy Deafheaven to jeszcze black metal czy już może jakiś hipsterski post-rock, być może umknął fakt, że Amerykanie nagrali jedną z najbardziej wychwalanych płyt 2013 roku. "Sunbather" to wielowątkowa, brawurowa, eksperymentalna impresja na temat: "Jak mógłby dziś brzmieć metal, gdyby odrzucił wygodę utartych ścieżek i bariery stereotypów". Zestaw wychwalany przez wszystkich - od Pitchforka, przez "Rolling Stone", po "Decibel".

Impreza odbędzie się ponownie w Katowicach w Dolinie Trzech Stawów w dniach 1-3 sierpnia. Wcześniej udział potwierdzili Perfume Genius, Neutral Milk Hotel, Holden, Glenn Branca, Oranssi Pazuzu i Fuck Buttons.

Dzień przed festiwalem, 31 lipca, odbędzie się OFF Before Party.

Trzydniowe karnety w cenie 180 zł już są dostępne w sprzedaży.



Udostępnij! Tweetnij!