Recenzja

30-08-2010-21:27:22

Hot Chip - "One Life Stand"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Hot Chip udała się trudna sztuka. Nagrali płytę wypełnioną niebanalnymi piosenkami pop. Nie chodzi jednak o numery, które z łatwością wedrą się na listy przebojów, lecz o coś szlachetniejszego.

Muzycy ostrzegali, że tworzą takie utwory. - Zależy nam, by nowy album był prostszy, delikatniejszy, bardziej skondensowany - 10-11 kawałków, porywających popowych piosenek, które z czasem - mamy nadzieję - staną się klasykami. To wciąż będą klubowe numery, ale nie z tych rozkręcających imprezę - mówili, nagrywając "One Life Stand".

Na pierwszy plan wysuwa się retroelektronika spod znaku Visage, OMD czy Eurythmics ("Thieves In The Night", "Brothers"), którą Hot Chip umiejętnie ogrzewają nieśmiało wplecionym klimatem soul/disco. Nie znaczy to, że czerpią wyłącznie z odległej przeszłości. "I Feel Better" chwilami brzmi, jak wycięty z ostatniej płyty Kanye Westa. Z drugiej strony, użyte w kawałku podkłady przywołują na myśl dorobek Underworld. Numer tytułowy skrada się jak Moloko, by po chwili zaskoczyć "kosmicznymi" zagrywkami. Jest jeszcze "We Have Love", które brzmi jak Bronski Beat po klubowym remiksie. Nie ma jednak mowy o bezczelnych zapożyczeniach. To jedynie skojarzenia, obrazujące jak ciekawy i różnorodny materiał skrywa "One Life Stand".

Jakby komuś było mało, zespół chętnie sięga po tradycyjne instrumentarium - pianino, smyki (np. ballada "Slush"), dodając poszczególnym kompozycjom organicznego kolorytu. Co najważniejsze, muzycy wiedzą, co znaczy umiar, czego najlepszym przykładem śliczny, ascetyczny utwór "Alley Cats". Dźwiękowe bogactwo w przypadku Hot Chip nie przytłacza. Nawet kiedy korzystają z Auto-Tune'a, nie robią tego w ordynarny sposób, lecz ze smakiem. Traktują go jako aranżacyjną ciekawostkę, a nie zasadnicze narzędzie.

"One Life Stand" zachwyca rozmaitością i klasą. Zadziwia prostotą i przystępnością. I urzeka popową lekkością.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: hot chip