Recenzja

18-11-2010-01:27:18

Jónsi - "Go"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Po ponad 15 latach działalności Sigur Rós, wokalista formacji, Jónsi, zdecydował się na mały skok w bok i wydał solowy album. Nie wiadomo, czy ma z projektem związane poważniejsze plany, póki co jego "Go" ma wszelkie znamiona przelotnego romansu. Z dzieła bije świeżość, radość i piękno.

Z głosem, jakim matka natura obdarzyła Islandczyka nie uniknie porównań z macierzystą grupą. Co prawda pokusił się o śpiewanie po angielsku, wiemy to jednak głównie z przedpremierowych zapowiedzi, bowiem typowe dla Jónsiego wokalizy znacznie utrudniają zidentyfikowanie mowy, którą się posługuje. I chociażby pod tym względem "Go" przypomina dokonania Sigur Rós. Jest w solowej muzyce artysty aura tajemniczości, baśniowość, eteryczna lekkość. Miejsce dramatyzmu, pewnej egzaltacji zajął jednak pogodny, wręcz radosny klimat. Pojawiają się fragmenty melancholijno-nostalgiczne ("Kolnidur"), z większości materiału emanuje jednak optymizm, o czym przekonuje chociażby otwierający zestaw "Go Do".

Utwory, które nagrał artysta są bardzo popowe, chwilami nawet piosenkowe. Przyozdobione jednak cudownymi smyczkowymi aranżacjami i przeplecione innymi rozmaitymi dźwiękami nabierają szlachetnego, nietuzinkowego kształtu. Mienią się pastelowymi barwami i urzekają delikatnością oraz swoistą naiwnością. To muzyka, która idealnie pasowałaby do przyrodniczego dokumentu o budzącej się w górach wiośnie, gdzie skalny chłód miesza się ze słonecznym ciepłem, gdzie szemrają strumienie i kwitną krokusy.

"Go" bez wątpienia zachwyci fanów Sigur Rós. W muzyce Jónsiego jest jednak tyle wdzięku, subtelności i najzwyczajniej piękna, że bez trudu zaczaruje także pozostałych.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: jónsi