Recenzja

27-01-2012-00:00:28

Leonard Cohen - "Old Ideas"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Krystyna Prońko śpiewała: "Jesteś lekiem na całe zło". Nie o Leonardzie Cohenie. Lecz, gdy słucham jego płyt, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to zdanie idealnie do jego muzyki pasuje.

"Old Ideas" ma w sobie wszystkie dezyderaty sztuki, pod którą podpisuje się Leonard Cohen. Czy to delikatna ballada (folkowa "Crazy To Love You", trochę Lynchowska "Anyhow" urzekają szczególnie), czy dość żwawy blues (rewelacyjny "Darkness"), jesteśmy prowadzeni tym niepowtarzalnym, mocno erotycznym głosem, który hipnotyzuje od pierwszej do ostatniej minuty. Dość często mając wsparcie pań - Dany Glover, długoletniej współpracowniczki Sharon Robinson, a także Jennifer Warner - tak, tej od niezapomnianej piosenki "(I've Had) The Time Of My Life" z filmu "Dirty Dancing". Kompozytorsko wspiera mistrza również jego podopieczna Anjani Thomas, a także Pat Leonard, który współpracował między innymi z... Madonną (jest współautorem choćby "Frozen" i "La Isla Bonita").

Choć mistrz dawno przekroczył siedemdziesiątkę, wrażenie po przesłuchaniu "Old Ideas" jest takie, jakby dostał jakiegoś odmładzającego zastrzyku. Jakby przybyło mu wesołości, krotochwilności. Mamy na albumie chwile wzniosłe, zmysłowe i uduchowione. Lecz te radosne, łobuzerskie niemalże, też tu są wyraźnie obecne. Trudno się nie zaśmiać, gdy Cohen śmieje się z siebie w "Going Home", nazywając siebie "leniwym draniem".

Bard nie tylko wzrusza, co tak pięknie robi od tak dawna, lecz również rozbawia, z czego - podejrzewam - nie jest specjalnie znany większości słuchaczy. I to jest wspaniałe, że 77-letni facet po przejściach coś takiego robi, że przeżywa trzecią (czwartą?!) młodość. A to, że nie wszystkie piosenki są nowe, nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Płyta jest spójna i broni się świetnie. Jest po prostu doskonała. I na pewno może być lekiem na całe zło. Brawo mistrzu!

Podziel się na facebooku! Tweetnij!