Recenzja

17-12-2012-17:19:03

Bednarek - "Jestem"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Umarł Bednarek, niech żyje Bednarek, można zakrzyknąć. "Jestem" to prztyczek w nos wszystkich osób, które prorokowały, że z gwiazdy telewizyjnego talent-show nie da się zrobić artysty. Zrobić się rzeczywiście nie da. Wystarczy jednak pozwolić młodemu talentowi rozwinąć skrzydła, a efekty mogą być zaskakująco udane.

Młodzieniec znany z "Mam talent!" po spektakularnym sukcesie osiągniętym z macierzystym zespołem Star Guard Muffin, postanowił zrobić krok wstecz, a nawet dwa. Zrezygnował z jakichkolwiek popowych zabiegów, a pierwszy solowy album przygotował w klimacie bliskim klasycznemu reggae, z domieszką hip-hopu, dubu i ska. Wydaje mi się, że nawet gatunkowi puryści, dotąd patrzący na niego z odrazą (w końcu gwiazdor telewizji), do produkcji, wokali i tekstów nie powinni mieć żadnych zarzutów. Płyta brzmi bardzo profesjonalnie i nie znajdziemy na niej żadnych zagrywek pod masową publicznością. Tak jakby Bednarek postanowił zgolić dready, zerwać maskę chłopca z TVN-u i wyjść przed publikę sauté, tak jak go Bóg stworzył. Postawił na talent, naturalność, pasję. Nie poszły na darmo nauki pobrane u mistrzów gatunku w Kingston, od strony wokalnej Kamil momentami imponuje, popisując się toastingiem jak rasowy Jamajczyk. Szacunek budzi odważne, ale jak najbardziej udane podejście do klasyka Marka Grechuty. "Dni których jeszcze nie znamy" odwzorowane w lekko daabowym klimacie z miejsca wpadają w ucho i jeśli tylko utwór ten zostanie wybrany na singel, błyskawicznie obiegnie wszystkie radiowe stacje w kraju. Z wyborem innego hitu jest już jednak problem, bo "Jestem" to nie płyta, którą można określić przebojowym samograjem. Nic z tych rzeczy. To świadome, naturalne, urzekające odsłonięcie przez Bednarka swojego prawdziwego oblicza. Ja to kupuję, mi się to podoba.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: bednarek