Recenzja

05-11-2014-22:06:55

Taylor Swift - "1989"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Taylor Swift jest młoda, ładna, pewna siebie, wyszczekana, wesoła, pełna energii. Taka też jest jej nowa płyta.

Na krążku "1989" wokalistka wywodząca się z nurtu country postanowiła całkowicie nawrócić się na pop. Sięgnęła więc po syntetyczne dźwięki, migoczącą elektronikę, beaty, chwytliwe refreny z chórkami. Na szczęście z umiarem.

Piąty longplay Amerykanki to nie płyta taneczna, klubowa, lecz na wskroś popowa. Zgrabna, melodyjna, subtelna, czasem, w bardziej balladowych fragmentach, lekko hollywoodzka. Piosenki są dziewczęce, kolorowe, pełne młodzieńczego uroku i energii. Swift nie jest jednak cukierkową, pastelową panną. 24-latka jest zadziorna, nawet kąśliwa, ma w sobie coś z łobuziary, stąd jej utwory mają charakterek. W tekstach jak zwykle opowiada o problemach młodych kobiet, o związkach, acz nie są to ckliwe, omdlewające historie o miłości po wsze czasy. Przede wszystkim Taylor ma naprawdę dobry głos i pisze przebojowe kompozycje. "Shake it Off", "I Wish You Would" nieco w stylu Haim, mocno synthpopowe "New Romance" z edycji deluxe to po prostu świetne popowe piosenki.

Taylor Swift postawiła na inne środki wyrazu, ale pozostała sobą. Udowodniła, że jest wszechstronną artystką, ale przede wszystkim, że jest Taylor Swift.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!