Recenzja

10-03-2009-14:28:53

Natu + Envee - "Maupka Comes Home"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Natu, czyli znana z Sistars Natalia Przybysz, tak długo dopieszczała swoją debiutancką płytę, że w efekcie przedobrzyła. Miał być artystyczny wybuch, a dostaliśmy niewielkiego rażenia petardę.

Małpka szła do domu przez Londyn, Filadelfię i Berlin. Przynajmniej takie można mieć wrażenie, gdy słucha się produkcji albumu zahaczającego o dokonania Róisín Murphy, Jill Scott i artystów z kręgu Sonar Kollektiv. Jest elektronicznie, jest soulowo, jest nawet momentami popowo. Nie jest za to oryginalnie, bo coś co w Polsce może budzić podziw i sprawiać wrażenie super świeżego dzieła, jest tak naprawdę produktem powielającym, co ciekawsze zachodnie schematy.

Umówmy się - "Maupka Comes Home" jest w pełni dopieszczonym dziełem, które obiektywnie stoi na całkiem wysokim poziomie. "Blue Notebook" porywa, "Wake Me" kołysze jak rozklekotana łajba na Mazurach w sierpniu, "Motion Picture" rozgrzeje każdego wrażliwca. Kilka innych nagrań zdradza ogromny potencjał ich twórców, żadne nie jest za to w pełni "ich" dziełem. Gdy w radiu polecą kawałki z płyty mało kto będzie wiedział, że jest to robota Natalii i Enveego.

Nie umiem się ponadto oprzeć wrażeniu, że album powinien się ukazać przynajmniej rok-półtora temu. Wówczas pewne z patentów tak wokalnych, jak i produkcyjnych, mogłyby uchodzić za świeże i odkrywcze. Na dziś są jedynie świetną, ale jednak odtwórczą robotą.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!