Recenzja

06-04-2009-03:56:34

The Streets - "Everything Is Borrowed"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Nowa płyta firmowanego przez Mike'a Skinnera projektu The Streets zaskakuje. Jest to zdecydowanie najbardziej pozytywna płyta brytyjskiego kaznodziei w jego karierze.

Oczywiście określenia kaznodzieja użyłem z małym przekąsem. Kryjący się za projektem Mike Skinner nigdy nie starał się specjalnie nawracać, a do duchowieństwa na pewno mu nie po drodze. Umie jednak za sprawą swoich słów przykuć uwagę słuchacza jak mało kto, a do powiedzenia ma jak zawsze bardzo dużo.

Skinner na "Everything Is Borrowed" nie jest już pogrążonym w beznadziei monotonnej codzienności drobnym ćpunem i pijaczkiem. Klubowo-życiowe opowieści ustąpiły miejsca refleksjom na tematy bardziej duchowe - religia, miłość, rodzina, a nawet rozważania natury moralnej. Brytyjczyk bezbłędnie rozlicza się ze swoimi dotychczasowymi przypadłościami, starając się zwrócić naszą uwagę na ważne tematy i zachęcić słuchacza do głębszych rozmyślań. Jest wiarygodny ponieważ zachowuje niezbędną granicą pomiędzy moralizowaniem, a zwykłym opowiadaniem z przesłaniem. Dodatkowy plus należy mu się za dobranie świetnej muzyki. Nie zginęły suche, syntetyczne elektroniczne wygrzewki, ale ramię w ramię z nimi idą świetne, niemal popowe, bogate muzycznie kompozycje z udziałem żywych muzyków. Brzmienie Skinnera zyskało ciepło i kolory wykraczające daleko poza typową dla jego dotychczasowej twórczości szarość.

Gdy "Everything Is Borrowed" dobiega końca nie sposób się nie uśmiechnąć. Facet, który odpowiadał wcześniej za notoryczne doły i depresje u tysięcy swoich słuchaczy, postanowił dostarczyć im trochę słońca i pozytywnych wibracji. I co ciekawe przyszło mu to z zaskakującą łatwością.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!