Recenzja
Thievery Corporation - "Radio Retaliation"
Podziel się na facebooku! Tweetnij!Słowo eklektyczna pasuje do muzyki Thievery Corporation, jak mało do której. Jest to jednak eklektyzm najwyższej próby, który trudno pomylić z czymkolwiek innym.
Wyjeżdżając na Kretę nie przypuszczałem, że w pożyczonym samochodzie będzie odtwarzacz CD. Zabrałem więc ze sobą tylko jedną płytę - tak się złożyło, że "Radio Retaliation". Okazało się to pomysłem ze wszech miar udanym. Po pierwsze najnowsza propozycja duetu z Waszyngtonu jest dziełem skończonym, niemal doskonałym. Po drugie różnorodna, multikulturowa twórczość Thievery Corporation doskonale sprawdziła się na śródziemnomorskiej wyspie, gdzie Europa łączy się z Azją i Afryką. Podróżowanie po kreteńskich bezdrożach (a raczej remontowanych za pieniądze Unii Europejskiej górskich serpentynach) to niezapomniane przeżycie. Kalmary z grilla, krewetki czy gyros zaprawiony odrobiną raki smakowały znacznie lepiej przy magicznych dźwiękach wyczarowanych przez Erica Hiltona i Roba Garzę.
Mamy więc nieodłączne dla Thievery Corporation dubowe pulsowanie ("Radio Retaliation"), arabskie motywy ("Mandala"), jednoznaczne religijne wyznania ("Hare Krsna") czy wreszcie zaprawioną politycznie znakomitą elektronikę ("33 Degree"). Niemal w każdej kompozycji słychać inny głos. Delikatny wokal Lou Lou (po francusku i angielsku) współgra z mocnym hiszpańskim urodzonego w Kolumbii Verny'ego Vareli. Z kolei zwiewna Jana Andevska brzmi wyjątkowo zgrabnie przy funkowym głosie Chucka Browna.
Wyjątkowość muzyki polega miedzy innymi na tym, że emocjonalnie wiąże nas z odwiedzanymi miejscami i przeżywanymi sytuacjami. Gdy po jakimś czasie słuchamy takiej płyty przypominają nam się tamte obrazy, uczucia i zapachy. Do "Radio Retaliation" będę z pewnością wracał często.