Recenzja
Nat King Cole - "Re: Generations"
Podziel się na facebooku! Tweetnij!"Re: Generations" wykorzystuje popularny ostatnimi czasy patent na remiksowanie i odświeżanie nagrań starych mistrzów. Pomysł w żaden sposób odkrywczy, muzyka za to piękna, naprawdę porywająca.
Selekcji artystów, którzy pokusili się o odświeżenie klasycznych nagrań Nat King Cole'a, dokonała jego córka Carole oraz doskonały producent wykonawczy Micheloangelo L'Acqua. Zamierzeniem było ukazanie magii króla jazzowego wokalu na tle różnych brzmień i muzycznych klimatów.
W efekcie dostaliśmy bliskie hip-hopowi "Day In - Day Out", za który odpowiada znany DJ i producent Cut Chemist, a także nagrane przez Nasa i Salaama Remi "The Game Of Love". Odrobinę alternatywy i rockowo-funkowego brzmienia zapewniły nagrane przez Brazilian Girls "El Choclo" oraz zamykające krążek "Nature Boy" w interpretacji TV On The Radio. Piękne, bardzo bliskie klasycznym dokonaniom Cole'a są soul-jazzowe "Walkin' My Baby Back Home" z The Roots i przepiękne "Anytime, Anyday, Anywhere" Ampa Fiddlera. Jak komuś tęskno do brazylijskich klimatów i ceni sobie bossa novę to wystarczy przełączyć na "Brazilian Love Song" z Bebel Gilberto.
Co najbardziej godne podkreślenia - album jest niesamowicie równy, od pierwszej do ostatniej sekundy stoi na bardzo wysokim poziomie. Nie ma żadnej piosenki dodanej ewidentnej na siłę, nie pasującej do całości. To sprawia, że seans z "Re: Generations" upływa w mgnieniu oka, sprawiając mnóstwo przyjemności.